Urzędnicy niewielkiej gminy Ożarowice poczuli się „nękani” liczbą wniosków o dostęp do informacji publicznej. Dlatego radni postanowili donieść o sprawie prokuraturze
SAMORZĄD
O niewielkiej, liczącej kilka tysięcy mieszkańców gminie z woj. śląskiego wkrótce może zrobić się głośno. Wszystko przez jednogłośny wniosek tamtejszych radnych, by zawiadomić organy ścigania w związku z tym, że jeden z mieszkańców okazał się zbyt dociekliwy.
Radni skarżą się na „notoryczne” zapytania i wnioski składane do urzędu w trybie dostępu do informacji publicznej, które „paraliżują pracę urzędu gminy, rady gminy i jednostek pomocniczych”. Dlatego radni zobowiązali wójta, by złożył zawiadomienie do prokuratury o przeprowadzenie postępowania w sprawie nadużywania ustawy i „nękania” pracowników gminy.
Rzeczywiście, liczba wniosków o udostępnienie informacji publicznej kierowanych do urzędu znacząco wzrosła. W 2014 r. gmina otrzymała łącznie 33 pisma. Rok później było ich już 120, w 2016 r. – 266, a w ubiegłym roku – 428.
Urzędnicy podejrzewają, że większość pism kierowanych jest przez tę samą osobę. Udało nam się z nią skontaktować.
– Imiennych wniosków, podpisanych moim imieniem i nazwiskiem oraz przesłanych przez ePUAP, było raptem może trzy. Ale jeden, dotyczący udostępnienia skanu decyzji administracyjnej wydanej przez wójta w sprawie nakazania właścicielowi odpadów ich usunięcia z miejsca nielegalnego składowania, jest ponawiany co 14 dni od trzech lat – opowiada Mariusz Puchała. Nasz rozmówca wspomina też o kolejnych 100–150 wnioskach, które nie są jednak sygnowane jego nazwiskiem, ale wysyłane są przez grupę obywateli. Pytania dotyczą różnych spraw – od kwestii tego, czy autobus szkolny przeszedł badania techniczne, poprzez budowę masztu telekomunikacyjnego, prowadzone inwestycje, po stan bezpieczeństwa na lokalnych drogach.
Urzędnicy uznali, że miarka się przebrała. – W toku korespondencji wysłaliśmy ponad 1000 pism. 20 pracowników nie jest w stanie sobie z tym poradzić – słyszymy od jednego z urzędników.
O sprawę zapytaliśmy przewodniczącego rady gminy Ożarowice Mariana Czernikarza. – Wśród pracowników urzędu gminy i radnych jest przeświadczenie, że są nękani tymi wnioskami – potwierdza. Wskazuje jednak, że sprawa zgłoszenia do prokuratury nie jest jeszcze przesądzona, mimo że niedawno za takim rozwiązaniem zagłosowali wszyscy radni. – Może nie być podstaw prawnych do skierowania takiego zawiadomienia. Na razie trudno powiedzieć, jakie kroki podejmiemy, temat zapewne wróci na kolejnej sesji rady – dodaje Czernikarz.
W sprawę już zaangażowała się Sieć Obywatelska Watchdog Polska. Nawiązała kontakt z Mariuszem Puchałą, a urzędnikom z Ożarowic zamierza zaproponować darmowe szkolenia z tematyki związanej z dostępem do informacji publicznej. – Problemu mogłoby nie być, gdyby gmina umieszczała jak najwięcej informacji w Biuletynie Informacji Publicznej – mówi Szymon Osowski z Watchdog Polska.
– Pytanie, czy wykorzystywanie swojego konstytucyjnego uprawnienia w ogóle można nazwać „nękaniem” – zastanawia się Maciej Kiełbus z Kancelarii Prawnej dr Krystian Ziemski & Partners. Wskazuje, że są inne instrumenty reagowania, gdy ktoś nadużywa prawa do informacji publicznej, np. wprowadzenie odpłatności, gdy przygotowanie informacji przetworzonej generuje koszty dla urzędu. – Szykowana przez PiS ustawa o jawności życia publicznego przewidywała m.in., że dostęp do informacji będzie zapewniony dopiero po uiszczeniu opłaty. Proponowano zmiany w zakresie nadużycia prawa dostępu do informacji publicznej. Może warto wrócić do tych zagadnień w toku dialogu z przedstawicielami różnych środowisk – dodaje mec. Kiełbus.
Faktycznie dostęp do informacji publicznej jest czasem nadużywany. Bywa, że o bardzo obszerne dane (wymagające analiz i przetworzenia) proszą firmy, które potem wykorzystują tak pozyskane informacje w swoich planach biznesowych.
Nowy patologiczny proceder zauważyli niedawno posłowie: obywatel składa wniosek o udostępnienie informacji publicznej zastrzegając, by odpowiedź przesłano mu tradycyjną pocztą. Często bywa, że w ten sposób przekraczany jest ustawowy 14-dniowy termin. Wnioskodawca na to liczy – kieruje do sądu skargę na bezczynność organu. Wnosi też o zasądzenie na swoją rzecz kosztów postępowania, w tym kosztów zastępstwa procesowego. Takie działania często podejmują w tandemach – wnioskodawca-pełnomocnik – prawnicy. – Skala działań podejmowanych przez wnioskodawców może świadczyć o tym, że uczynili z opisanego procederu źródło dochodów – stwierdza poseł PiS Jerzy Małecki w interpelacji do MSWiA. ⒸⓅ
O obszerne dane występują firmy i wykorzystują je potem w biznesie