Ofiary nazistowskich Niemiec wciąż jeszcze domagają się pieniędzy - pisze Michael Thumann na łamach „Die Zeit” i wyraża opinię, że „przeszłość jest dla Niemców czymś w rodzaju drugiej teraźniejszości”.

Wskazuje, że w kilku krajach europejskich jednocześnie wysuwane są roszczenia dotyczące „daleko minionej przeszłości”. Podkreśla, że miliony ludzi - robotnicy przymusowi z Europy Wschodniej, więźniowie obozów koncentracyjnych, Żydzi – otrzymały odszkodowania. „Ale wielu potomkom ofiar to nie wystarcza. Wieśniacy we Włoszech i w Grecji, posłowie w Polsce, aktywiści w Namibii uważają, że Niemcy się uchylili. Chodzi o winę, ale chodzi także o długi i bardzo dużo pieniędzy” – zauważa autor.

We włoskich i greckich gminach, ale także w Polsce narasta gniew na Niemcy, „dodatkowo do wściekłości, jaka narosła w kryzysie euro i w kryzysie uchodźczym".

Autor przypomina, że w 2014 r. włoski trybunał konstytucyjny przeciwstawił się orzeczeniu Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości z 2012 r. i dopuścił dochodzenie odszkodowań przed sądami zagranicznymi przez ofiary nazistowskich zbrodni.

Thumann zwraca uwagę, że z wielkim zainteresowaniem zostało to przyjęte w Polsce. Odnotowuje wypowiedzi na ten temat Arkadiusza Mularczyka z PiS, w tym tę, że Niemcy „szantażowali” Polskę, domagając się zrezygnowania z reparacji w zamian za członkostwo w UE, że ówczesny polski rząd dał się kupić i że Warszawa musi zażądać reparacji, aby wyrównać „zapóźnienia cywilizacyjne”.

Zdaniem autora, Mularczyk nie mógłby prowadzić swej kampanii bez poparcia szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Thumann odnotowuje, że żądania reparacji potwierdziła premier Beata Szydło, „a minister spraw wewnętrznych otworzył już nawet rachunek na sumę 840 miliardów euro”. Pisze też, że 10 posłów PiS zwróciło się do Trybunału Konstytucyjnego o zniesienie orzeczenia MTS w sprawie immunitetu państw w przypadku odszkodowań wojennych od Niemiec. „Na wzór włoski” – dodaje.

Autor wyraża następnie opinię, że rząd PiS zrywa tym samym z zasadą, co do której Polska i Niemcy porozumiały się przed dziesięcioleciami. Przyjaźń i dobre sąsiedztwo nie powinny być zastępowane pieniędzmi. Pojednania nie da się kupić – pisze i dodaje, że „w tym duchu” zawarty został w 1990 roku traktat graniczny, w którym Niemcy ostatecznie zrezygnowały ze Śląska, Pomorza i Prus Wschodnich oraz, że w tym duchu obie strony pamiętały o zbrodniach Niemców w Polsce.

Według Thumanna dziś Mularczyk i PiS „wykorzystują tę pamięć jako ripostę, kiedy Bruksela i Berlin krytykują tę partię za autorytarną przebudowę państwa”.

Autor zwraca uwagę, że od czasu orzeczenia MTS z 2012 r. rząd niemiecki „czuje się pewnie” i pisze – w kontekście polskich roszczeń - że Polska mogłaby wprawdzie oficjalnie wystąpić o reparacje, ale nie miałaby szans powodzenia, bo „żaden obcy sąd nie może skazać Niemiec na wypłatę reparacji”. Dodaje, że obowiązujący tu immunitet państwa zapobiega „zarzucaniu się skargami”, które „wstrząsałyby porządkiem prawnym na świecie”. "Bo jeśli Polska czegoś żąda, niemieccy wypędzeni mogliby zaskarżyć Polskę. Włochy mogłaby zaskarżyć Libia itd. Immunitet państwa ma zapobiec chaosowi roszczeń".

Według Thumanna „dla populistów reparacje są idealnym narzędziem”. Autor odnotowuje, że dla Polski ważne są orzeczenie w tych sprawach we Włoszech, a we Włoszech – te z Grecji. Pisze, że jednym przyświecają osobiste roszczenia, a innym polityczne ambicje. Wskazuje, że rząd niemiecki „musi znaleźć odpowiedź na roszczenia moralne, żeby zneutralizować niebezpieczeństwo politycznej instrumentalizacji”. Zwraca w tym kontekście uwagę na upamiętnienie zbrodni, a także na „fundusze przyszłości”.

„Berlin nie chce płacić za przeszłość, lecz inwestować w przyszłość” – pisze, wskazując na finansowanie przez Niemcy wystaw, wymiany młodzieżowej, narad, koncertów.

Na zakończenie autor cytuje niewymienionego z nazwiska niemieckiego dyplomatę, który powiedział: "Gdybyśmy wszystkim ofiarom i ich potomkom indywidualnie wypłacali odszkodowania, bogate Niemcy zbankrutowałyby”.(PAP)