W wywiadzie dla niemieckiej telewizji publicznej ARD przewodniczący Komisji Europejskiej Jean-Claude Juncker oświadczył, że na wtorkowym spotkaniu z polskim premierem Mateuszem Morawieckim w Brukseli przedstawi oczekiwania strony unijnej wobec Polski.

"Oczekuję, że Polska postara się o większe zrozumienie w odniesieniu do naszego stanowiska. Musimy się domagać państwa prawa. Musimy się domagać podziału władzy. Musimy się domagać wolności prasy. I chciałbym założyć, że z polskim premierem, jeśli nawet się nie zgodzę, to stworzę przecież klimat, który uczyni zbliżenie łatwiejszym" - powiedział Juncker.

Jak wskazuje ARD, spotkanie obu polityków odbędzie się w cieniu postępowania, jakie Unia Europejska wszczęła wobec Polski w związku z możliwym naruszeniem demokratycznych wartości, ale szef KE chce wykorzystać wizytę Morawieckiego do wznowienia dialogu. "Cieszę się, że przyjeżdża" - zadeklarował.

Juncker nie zamierza też grozić redukcją unijnych dotacji w razie gdyby Polska nie zmodyfikowała swego stanowiska w istotnych kwestiach. "Uważam, że byłoby nie na miejscu, gdyby przewodniczący Komisji interweniował teraz w debatę grożąc. Chętnie interweniowałbym w debatę pojednawczo" - zapewnił.

Zaznaczył jednocześnie, że nie oznacza to rezygnacji z żądań stawianych Polsce i innym państwom Europy Środkowej w zasadniczych kwestiach, w tym także przyjmowania uchodźców. "Kwoty ustalono większościową decyzją Rady. Każdy wie, co ma robić. Byłoby to więcej niż kilka setek" - powiedział przewodniczący KE.

"Nie akceptuję, że mówi się: nie przyjmujemy na naszym terytorium państwowym żadnych kolorowych, nie przyjmujemy żadnych homoseksualistów, żadnych wyznawców islamu. To zdecydowanie sprzeciwia się europejskim wartościom podstawowym" - dodał.

Na pytanie, czy do podziału w UE przyczyniły się także państwa zachodnioeuropejskie i Bruksela, odpowiedział odmownie. "Nie, wobec Europy Środkowej i Wschodniej występowałem zawsze z otwartymi ramionami. Byłem premierem (Luksemburga), gdy zadecydowano o rozszerzeniu. Zadecydowała o tym w 1997 roku Rada Europejska pod moim przewodnictwem. Życzyłbym sobie, by niektóre państwa członkowskie, mające trwałe poczucie zaniedbania ze strony państw, których rozwój poszedł dalej, nabrały więcej zaufania do siebie samych. Nie jest się w Europie silnym przez to, że mówi się +nie+. Jest się silnym, gdy włącza się własne +tak+ w kombinację z +tak+ innych" - podkreślił Juncker. (PAP)