Wiadome było, że nie uda się odwołać Krzysztofa Jurgiela, ale udało się pokazać wszystkie błędy popełniane przez ministra rolnictwa - ocenili politycy PSL. W środę Sejm debatował nad ich wnioskiem o wotum nieufności wobec szefa resortu rolnictwa. Wniosek ten nie zyskał wymaganej większości.

"Teraz się nie udało, PiS ma większość, ale jest szansa na to, żeby pokazać opinii publicznej, a może też prezesowi Kaczyńskiemu, pani premier, wiele błędów i zaniedbań ministra rolnictwa i rozwoju wsi" - powiedział szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz na konferencji prasowej po głosowaniu.

Jak zaznaczył, to, że nie uda się odwołać Jurgiela z funkcji ministra rolnictwa "politycznie było wiadome". "Ale myślę, że efekt, który chcieliśmy osiągnąć - pokazanie, że sprawy polskiej wsi są bardzo ważne i nie będziemy opozycją totalną tylko będziemy opozycją merytoryczną, to się dzisiaj udało. To był bardzo merytoryczny wniosek" - dodał szef Stronnictwa.

Kosiniak-Kamysz ocenił, że środowa dyskusja nad wnioskiem PSL była najlepszą debatą w obecnej kadencji Sejmu. Jak to określił szef PSL, poseł Mirosław Maliszewski - który w Sejmie przedstawił i uzasadnił wniosek - "zaorał ministra Jurgiela". "Zaorał jego złe decyzje, bo pokazał ilość błędów" - powiedział Kosiniak-Kamysz.

Poseł Maliszewski stwierdził, że przeprowadzona została merytoryczna debata, gdzie ludowcy pokazali "wszystkie błędy, które popełnia minister rolnictwa".

Jego zdaniem ta debata pokazała posłom PiS, premier Beacie Szydło i prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu, że Krzysztof Jurgiel to zły minister, "który prowadzi tak naprawdę nie tylko PiS do zguby, ale prowadzi przede wszystkim polską wieś do zguby".

Za wyrażeniem Jurgielowi wotum nieufności opowiedziało się 169 posłów, przeciw było 231, od głosu wstrzymało się 22. Zgodnie z konstytucją Sejm wyraża wotum nieufności ministrowie większością ustawowej liczby posłów, czyli za musi opowiedzieć się minimum 231 osób.

W uzasadnieniu wniosku ludowcy ocenili m.in. że Krzysztof Jurgiel to "fundamentalny przykład nominacji osoby bez wymaganych kompetencji, planu działania i odpowiedniego przygotowania", która prowadzi "szkodliwą" politykę na polskiej wsi, ukazującą "bezczynność, bezradność i beznadziejność".

Oprócz problemów dotyczących walki z ASF, czy wynikających z ustawy o obrocie ziemią, albo braku wystarczającej pomocy dla gospodarstw dotkniętych letnimi nawałnicami, PSL zwracało uwagę na sprawę embarga na polską żywność na rynki wschodnie. Ludowcy krytykowali też Jurgiela za wyrażenie zgody na ratyfikację umowy o wolnym handlu między UE a Kanadą – CETA. Przekonywali, że wejście w życie postanowień tej umowy niesie "ogromne zagrożenie" dla polskiej gospodarki oraz zdrowia obywateli.

W uzasadnieniu była mowa też o "upadku państwowych agencji płatniczych", "powoływaniu osób na kierownicze stanowiska bez merytorycznego przygotowania". PSL stawiało ponadto Jurgielowi zarzuty dotyczące: niedziałającego systemu ubezpieczeń rolnych, wyrażenia zgody na zwiększenie bezcłowego importu produktów rolno-spożywczych, czy słabych rezultatów aukcji koni w Janowie Podlaskim.

We wtorek komisja rolnictwa zaopiniowała wniosek PSL negatywnie. Minister rolnictwa, odnosząc się do zarzutów stwierdził, że od chwili przejęcia władzy przez PiS sytuacja na wsi się poprawiła, a ponadto PiS dba o sprawy społeczne na wsi m.in. poprzez otwieranie urzędów pocztowych, zwiększenie połączeń kolejowych czy autobusowych. "Nie słyszałem, żeby były jakieś większe pretensje (rolników), bo nie jest wspaniale, ale idzie to w dobrym kierunku. Zmiana na lepsze rozpoczęła się i będzie trwała, i wy jej nie zahamujecie" - podsumował Jurgiel.

Było to już drugie podejście ludowców do odwołania ministra Jurgiela. Poprzedni ich wniosek, który miał być rozpatrywany 20 lipca, został przez klub wycofany z uwagi na toczące się wówczas w parlamencie burzliwe prace nad projektami ustaw dotyczących sądownictwa.