Po dwóch latach dyskusji KE zaprezentuje we wtorek swoje pomysły na ułatwienie życia usługodawcom w UE. Flagową inicjatywą sygnowaną przez komisarz Elżbietę Bieńkowską ma być "e-karta usługowa", dzięki której firmy mają uzyskać dostęp do zagranicznych rynków.

Walka z barierami na unijnym rynku usług trwa od lat. Dyrektywa w tej sprawie ma już dekadę, ale niektóre państwa członkowskie wciąż łamią jej zapisy, a inne nie wdrożyły do swojego prawodawstwa unijnych regulacji. Stolice ograniczając dostęp do swojego rynku usług firmom z innych państw członkowskich chcą chronić rodzimy rynek, ale w długiej perspektywie szkodzą jego konkurencyjności.

Z projektu zmian, do którego dotarła PAP, wynika, że Komisja zaproponuje nową europejską "e-kartę usługową". Ma być to uproszczona, elektroniczna procedura, swoisty "elektroniczny certyfikat", który sprawi, że wykonujący usługi biznesowe (np. firmy inżynieryjne, konsultanci IT, organizatorzy targów handlowych) oraz wykonawcy usług budowlanych będą mogli w prostszy sposób spełnić wszelkie wymogi administracyjne.

Mimo teoretycznej swobody świadczenia usług w całej UE, administracje krajów członkowskich rzucają kłody pod nogi przedsiębiorcom z innych państw, aby chronić swój rynek. Jedną z barier są np. dodatkowe poświadczenia kwalifikacji.

Zgodnie z koncepcją Komisji firmy usługowe z dwóch sektorów (budowlany i usługi dla biznesu) będą mogły załatwić wszelkie formalności z odpowiednim urzędem we własnym kraju. Pod otrzymaniu informacji odpowiednia agenda ma przesłać je do państwa, w którym dany przedsiębiorca chce wykonywać swoją działalność. Kraj przyjmujący będzie miał - jak obecnie - prawo do stosowania swoich wymogów regulacyjnych oraz podejmowania decyzji, czy usługodawca może wykonywać prace na jego terytorium.

Początkowo Komisja chciała wprowadzenia "paszportu usługowego" dla przedsiębiorstw budowlanych i usługodawców biznesowych, otwierającego możliwość działania na całym rynku UE, jednak ostatecznie zrezygnowano z tej nazwy. Sama idea "e-kary usługowej", którą mają otrzymać przedsiębiorstwa spełniające na terenie danego państwa członkowskiego warunki świadczenia usług i mieszczą się w ramach przepisów dyrektywy usługowej nie zmieniła się jednak.

Kolejna propozycja związana jest z badaniem proporcjonalności wprowadzanych na poziomie krajowym regulacji dotyczących usług. Komisja chce wprowadzenia takiego mechanizmu, by stolice musiały informować z wyprzedzeniem Brukselę o planowanych zmianach. Celem ma być wyeliminowanie tych, które nie służą jednolitemu rynkowi UE.

Dziś około 50 mln pracowników (22 proc. siły roboczej) zajmuje stanowiska, do których dostęp jest ograniczony, jak np. farmaceuci czy architekci. Regulacje mają na celu zapewnienie odpowiedniego standardu usług czy bezpieczeństwa. Jednak KE uważa, że w wielu przypadkach ograniczenia wprowadzane przez przepisy nie są uzasadnione. Problem w tym, że UE nie ma kompetencji, by deregulować zawody. To wyłączna prerogatywa państw członkowskich. Ale zgodnie z unijnym prawem państwa członkowskie muszą wykazać, że nowe wymogi są konieczne i wyważone. KE chce, by obowiązująca stała się zasada proporcjonalności w odniesieniu do wprowadzania ewentualnych nowych przepisów dotyczących usługodawców.

Komisja zamierza też przedstawić krajom członkowskim wytyczne dotyczące reform, jakie powinny one przeprowadzić w obszarach najbardziej podatnych na wzrost, tak by rynek usług był bardziej konkurencyjny.

Pakiet miał być przedstawiony jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, ale ostatecznie zdecydowano się go pokazać dopiero w styczniu. Z informacji PAP ze źródeł w KE wynika, że jego ostateczne zatwierdzenie odbyło się w poniedziałek na cotygodniowym spotkaniu szefów gabinetów komisarzy. We wtorek propozycje zaprezentują wiceszef KE ds. miejsc pracy, inwestycji i konkurencyjności Jyrki Katainen i komisarz ds. rynku wewnętrznego Elżbieta Bieńkowska, która odpowiadała za ich przygotowanie.

Usługi stanowią dwie trzecie unijnej gospodarki i odpowiadają za dziewięć na dziesięć nowych miejsc pracy w UE. Z danych KE wynika, że 83 proc. przedsiębiorców unijnych skarży się na przeszkody na unijnym rynku. Wśród nich wymieniają: brak elektronicznych procedur, konieczność dostarczania licznych dokumentów, mało precyzyjne wymagania i ramy czasowe, brak informacji o tym, gdzie załatwiać formalności oraz, co najważniejsze, brak zaufania pomiędzy krajami członkowskimi.

Z Brukseli Krzysztof Strzępka (PAP)