Luksusową willę mieszczącą się w niewielkich Nitrianskich Hrnčiarovcach na zachodzie Słowacji wybudowano za 550 tys. euro pochodzących z unijnych dotacji na rolnictwo. Oficjalnie to pensjonat dla osób poszukujących wytchnienia w otoczeniu wiejskiego krajobrazu. W rzeczywistości dostępu do nieruchomości broni zamknięta brama, a pokoju nie można wynająć przez żadną z popularnych aplikacji. Rezerwacji można teoretycznie dokonać za pośrednictwem formularza na stronie internetowej, ale słowackim dziennikarzom mimo prób to się nie udało.

Przekształcenie budynku zlokalizowanego w miejscowości Vrakúň w kraju trnawskim w ośrodek turystyczny kosztowało z kolei 220 tys. euro. Gdyby współfinansujący inwestycję europejski podatnik chciał spędzić w nim kilka dni urlopu, nie miałby na to szansy, bo lokum przez pięć lat zajmowała jedna i ta sama rodzina. Inny beneficjent wykorzystał środki unijne, by pomóc córce w dokończeniu budowy domu jednorodzinnego. Początki skandalu, w który zamieszani są słowaccy funkcjonariusze publiczni i który ochrzczono mianem „kauza hacienda” (sprawa hacjendy), sięgają 2015 r., gdy Słowacją rządził drugi gabinet premiera Roberta Ficy. Jak wyjaśnia portal Politico, na papierze ośrodki wypoczynkowe budowane lub remontowane ze środków pochodzących ze wspólnej polityki rolnej miały służyć rozwojowi wiejskiej turystyki. W rzeczywistości czas spędzali w nich głównie wtajemniczeni urzędnicy i ich znajomi.

Wszystkie tropy prowadzą do Agencji Płatności w Gospodarstwie Rolnym (PPA). To podległy ministerstwu rolnictwa organ odpowiedzialny za dystrybucję unijnych pieniędzy na rolnictwo. – Od samego początku naszej działalności odkryliśmy fatalne w skutkach błędy systemowe oraz głęboko skorumpowane i mętne środowisko. Ten system, zarządzany przez potężne siatki pracownicze, które nazywam zorganizowaną grupą przestępczą, przetrwał 20 lat i nikt nie zdołał go złamać. Dopiero departament pod moim kierownictwem w końcu to zrobił – zapewniała w rozmowie z Politico Zuzana Šubová, która w latach 2021–2023 kierowała w PPA departamentem przeciwdziałania korupcji. Šubová pożegnała się z agencją w kontrowersyjnych okolicznościach, gdy przegrała konkurs na zajmowane dotychczas stanowisko. Była urzędniczka, a obecnie liderka opozycyjnej Partii Pirackiej, uważa, że procedurę rekrutacyjną sfałszowano, by się jej pozbyć. – Obecną PPA należałoby zamknąć i stworzyć od zera – podkreśla.

To niejedyna osoba nagłaśniająca aferę związaną z fikcyjnymi pensjonatami. Sygnalista, który ujawnił jeden z przypadków sprzeniewierzenia pieniędzy, miał zostać zwolniony z PPA. Z kolei były wysoko postawiony pracownik resortu rolnictwa, który również alarmował o procederze, ocenił, że agencja to „zgniły bank dla oligarchów”. Dodał, że sam też został zmuszony do odejścia z ministerstwa, bo nie chciał się zgodzić na przeniesienie do innego zakątka kraju. W oświadczeniu PPA stanowczo odrzuca „fałszywe twierdzenia” byłego pracownika, który „wprowadza opinię publiczną w błąd”. Dodała, że wspomniany sygnalista nie stracił pracy, tylko zaproponowano mu przejście na wcześniejszą emeryturę z powodu cięć budżetowych. PPA zapewniła również, że każdy beneficjent, który nie spełnił warunków danego projektu, będzie zobowiązany do zwrotu pieniędzy.

Minister rolnictwa Richard Takáč stwierdził natomiast, że mamy do czynienia ze „sfingowanym skandalem”, oskarżając przy okazji opozycję o próbę obalenia rządu i uderzenia w wizerunek Słowacji w sposób mogący doprowadzić do utraty unijnych funduszy. Innego zdania jest opozycja wobec rządzącej Słowacją partii Kierunek–Socjaldemokracja. – Mamy poważne podejrzenia, że dziesiątki milionów euro zostały sprzeniewierzone przez rząd Ficy i jego oligarchów. To była tak wielka zuchwałość, że zauważyli ją już w Brukseli i wysłali tu inspekcję – grzmiał przewodniczący Postępowej Słowacji Michal Šimečka. W maju do Bratysławy przybyła delegacja Komisji Kontroli Budżetowej Parlamentu Europejskiego. Stojący na jej czele czeski europoseł Tomáš Zdechovský przyznał, że defraudacje funduszy UE na Słowacji miały charakter „systematyczny”, Prokuratura Europejska podała natomiast, że śledczy są zaangażowani w badanie kilkudziesięciu przypadków korupcji.

To nie pierwszy głośny skandal z PPA w roli głównej. W ubiegłym roku unijny Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF) zamknął ostatnie z sześciu dochodzeń w sprawie Dobytkára, która wyszła na jaw w 2018 r. po zabójstwie dziennikarza śledczego Jána Kuciaka. OLAF ustalił, że słowaccy rolnicy w zamian za dostęp do europejskiego wsparcia nielegalnie wręczyli urzędnikom łącznie ok. 10 mln euro. Inna odnoga dochodzenia zakończyła się postawieniem zarzutów byłemu dyrektorowi PPA Jurajowi Kožuchowi, oskarżonemu o przyjmowanie łapówek i pranie brudnych pieniędzy. W 2020 r. KE zamroziła nawet część puli pieniężnej transferowanej do PPA, domagając się audytu. Chociaż agencja zdołała się wybronić, to w marcu 2025 r. słowacki Najwyższy Urząd Kontroli stwierdził, że chociaż PPA formalnie podjęła działania antykorupcyjne, ich wdrożenie było „utrudnione przez ograniczenia kadrowe, niewystarczające mechanizmy kontroli i niski poziom przejrzystości”. ©℗