Zaledwie cztery godziny zajęło przywódcom państw Sojuszu Północnoatlantyckiego ustalenie ostatecznej wersji deklaracji, która ma odmienić europejskie zbrojenia. Sekretarz generalny NATO Mark Rutte nie ukrywał, że impuls zwiększenia wydatków to dzieło prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Przywódcy 32 państw jednogłośnie zgodzili się, że należy zapomnieć o uchwalonym w 2014 r. 2-proc. progu wydatków wojskowych i zastąpić go kwotą 5 proc. PKB.

Ten odsetek ma zostać podzielony na dwie części. Na zakup nowego sprzętu oraz utrzymanie i rozwój armii ma być wydawane 3,5 proc. PKB. Pozostałe 1,5 proc. pójdzie na inwestycje podwójnego przeznaczenia, do których będzie można zaliczyć budowę dróg, mostów, lotnisk, rozwój przemysłu obronnego, a także zwiększanie cyberbezpieczeństwa. Cel na poziomie 5 proc. PKB ma zostać osiągnięty w 2035 r., a w 2029 r. ma się odbyć przegląd postępów w tej dziedzinie. Do krajowych wydatków na obronność wliczany będzie też wkład w obronność Ukrainy i jej przemysł zbrojeniowy. O wprowadzenie takiego zapisu zabiegała m.in. Polska.

Porozumienie udało się osiągnąć w ostatniej chwili, gdyż dwa kraje – Belgia i Hiszpania – otwarcie zadeklarowały, że nie będą w stanie tyle płacić na obronność. Hiszpania zgodziła się wydawać na ten cel jedynie 2,1 proc. PKB, a Belgia dopiero w 2029 r. zamierza osiągnąć obowiązujący od ponad dekady pułap 2 proc., by do 2034 r. zwiększyć go do 2,5 proc. Dla Brukseli i Madrytu wyznaczono więc odrębne ścieżki dochodzenia do założonych progów wydatkowych, choć nie zapisano tego w krótkiej, pięciopunktowej deklaracji końcowej.

Trump znów szokuje

W jej pierwszym akapicie zawarto jednak zapewnienie, że „żelazne zobowiązanie do kolektywnej obrony" z art. 5 Traktatu północnoatlantyckiego nadal obowiązuje, a nawet, że jest ono „najsilniejsze w historii Sojuszu”. Jeszcze w drodze do Europy prezydent Donald Trump wprawił wielu komentatorów w osłupienie, gdy zapytany o ten artykuł, odparł, że może być on „definiowany na różne sposoby”. I choć będąc już w Europie uspokajał nastroje, wyjaśniając, że USA będą z sojusznikami „do końca”, to jednak zasiał ziarno niepokoju.

W ocenie byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego Stanisława Kozieja obawy o losy art. 5 są nieuzasadnione pod warunkiem, że będziemy się szykować na każdą ewentualność. – Gwarancją realizacji art. 5 są plany operacyjne, opracowywane w czasie pokoju i zatwierdzane przez władze polityczne Sojuszu. Gdyby jednak nasze plany były błędne, a przeciwnik zaatakowałby w sposób, którego nie przewidywaliśmy, czyli gdyby nas zaskoczył, byłby problem – mówi gen. Koziej.

Wśród tematów, które wzbudzały w kuluarach szczytu w Hadze wiele dyskusji, była też dalsza pomoc dla Ukrainy. Stany Zjednoczone za kadencji Trumpa zaczęły się z niej wycofywać, argumentując, że ten ciężar powinna wziąć na siebie Europa. Oliwy do ognia dolał sekretarz stanu Marco Rubio, który podczas wtorkowego obiadu roboczego Rady NATO–Ukraina dał do zrozumienia, że konflikt wojna rosyjsko-ukraińska „nie ma rozwiązania militarnego, lecz dyplomatyczne”. Sojusz nie zamierza jednak zaprzestać wsparcia dla Ukrainy, o czym Rutte zapewnił obecnego w Hadze prezydenta Wołodymyra Zełenskiego. Europejscy i kanadyjscy partnerzy mają nie skąpić funduszy, a pomoc dla Ukrainy będzie można wliczać do puli krajowych wydatków na obronność.

Zełenski z dalszym wsparciem

– Już teraz jest zadeklarowanych ponad 35 mld euro, i to jeszcze zanim osiągnęliśmy połowę roku. W zeszłym roku było to nieco ponad 50 mld – zapewniał Rutte Zełenskiego. Wysokość europejskiej pomocy dla Ukrainy zaczyna zbliżać się do kwot, jakie przed rokiem przekazywały Stany Zjednoczone. Wsparcie USA w 2024 r., ostatnim roku administracji Joego Bidena, szacowano na równowartość 66 mld euro. Jak zwracają uwagę specjaliści, samymi pieniędzmi Europa nie będzie jednak w stanie zastąpić Amerykanów. – Gdyby Stany Zjednoczone nagle wstrzymały dostawy uzbrojenia, Europa nie byłaby w stanie szybko ich zrekompensować. Łatwiej dawać pieniądze, trudniej jest z formą materialną. Ukrainie najpilniej potrzebna jest obrona przeciwlotnicza, ale w tej kwestii Europa i reszta świata mają ogromne deficyty – mówi gen. Koziej.

Stąd na marginesie szczytu w Hadze zapadały również konkretne decyzje co do dalszych zbrojeń. Jedną z ważniejszych podjęto podczas Forum Przemysłu Obronnego NATO. Zakłada ona skupienie się na zapewnieniu państwom europejskim dostępu do surowców krytycznych, niezbędnych do rozwoju nowoczesnego przemysłu obronnego. To właśnie o dostęp do tych złóż nad Dnieprem mocno zabiegał Trump; o nie też toczy się batalia gospodarcza z Chinami. Tym razem USA nie znalazły się wśród sygnatariuszy nowego porozumienia. Podpisało je 12 państw: Belgia, Dania, Grecja, Holandia, Kanada, Niemcy, Norwegia, Polska, Szwecja, Turcja, Wielka Brytania i Włochy. Kraje te zobowiązały się do wspólnego kupowania, transportowania oraz przechowywania litu, tytanu czy metali ziem rzadkich. Wszystko po to, aby w razie światowych zawirowań zapewnić europejskiemu przemysłowi bezpieczne łańcuchy dostaw.