Mija 11 lat od chwili, gdy w reakcji na zajęcie przez Rosję Krymu Sojusz Północnoatlantycki zdecydował, że trzeba się zacząć zbroić. W 2014 r. na szczycie w Walii podjęto decyzję, by na obronność wydawać 2 proc. PKB. Teraz, w obliczu coraz bardziej rozpychającej się Rosji, zapaść ma decyzja, by próg ten podnieść do 5 proc. PKB.
Szczyt NATO w Hadze o wielkich pieniądzach
Zwolennikiem takiego rozwiązania jest Polska, która wyrosła pod tym względem na lidera, wydając w 2024 r. 4,12 proc. PKB, czyli największy odsetek spośród wszystkich państw NATO. Tuż za nami znalazły się Estonia (3,43 proc.), Stany Zjednoczone (3,28 proc.) i Litwa (3,15 proc.). Stawkę zamyka Hiszpania z wydatkami na poziomie 1,28 proc., a poniżej progu ustalonego w 2014 r. znalazły się m.in. Włochy (1,49 proc.), Belgia (1,30 proc.) i Portugalia (1,55 proc.).
Chociaż w Polsce mamy powody do radości, eksperci studzą emocje. Dokładniej wydatkom przyjrzeli się specjaliści z amerykańskiego Atlantic Council, zwracając uwagę, że o wiele ważniejsze jest to, jak poszczególne kraje wydają zadeklarowane pieniądze. A tu w Europie jest różnie. „Niektórzy sojusznicy, tacy jak Grecja, spotkali się z krytyką za wliczanie emerytur wojskowych do swoich budżetów obronnych, co zwiększa ich wydatki na obronę jako procent PKB, niekoniecznie zwiększając zdolności operacyjne NATO” – alarmuje think tank. Koszty osobowe w ogólnej strukturze wydatków obronnych niektórych państw NATO stanowią zdecydowaną większość, przekraczając kwoty wydawane na nowoczesne uzbrojenie. Pod tym względem w Europie prym wiodą Włosi, u których koszty personelu w 2024 r. stanowiły aż 59,1 proc. wszystkich wydatków. Blisko są Portugalia (58,6 proc.), Chorwacja (57,9 proc.) oraz Grecja (55,9 proc.).
Pensje i emerytury w wojsku. Część państw oszczędza
U nas już dawno temu zaciągnięto hamulec, by nie zapominać o kupowaniu uzbrojenia. – Od czasów prezydenta Bronisława Komorowskiego było tak, że 20 proc. wydatków MON musi być przeznaczane na modernizację. Potem to się zwiększało. W NATO nie ma takiego obowiązku. Pamiętam jeszcze takie budżety, których połowę stanowiły pensje i emerytury dla wojska – wspomina generał Bogusław Pacek. Dziś polskie wydatki na obronność nie są już zdominowane przez koszty osobowe, choć nadal wliczane są do nich emerytury wojskowe. W 2024 r. wydaliśmy na ten cel 29,5 proc. budżetu obronnego, czyli niewiele więcej niż USA (25,2 proc.). Bardziej oszczędni są Szwedzi (15 proc.), Finowie (20 proc.) i Węgrzy (23,8 proc.).
W czasie, gdy politycy głośno mówią o zwiększaniu procentowych wydatków w stosunku do siły gospodarki danego kraju, wojskowi zwracają uwagę na jeszcze jeden aspekt. – Ta sama kwota wygląda zupełnie inaczej, kiedy jest wydawana w bogatym kraju, gdzie wszystko jest drogie, a inaczej w takich krajach, jak Rosja, gdzie siła robocza jest tańsza. My jesteśmy dumni z naszych 5 proc. PKB, ale te pieniądze to realnie trzy razy mniej niż wydatki Niemiec, które ledwo przekroczyły 2 proc. ich PKB. Kluczowe są liczby bezwzględne – mówi generał Roman Polko, były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego. RFN wydały ponad 97 mld dol., a w Polsce ponad 4 proc. PKB oznaczało przeznaczenie na armię 35 mld. W bezwzględnych wydatkach bezsprzecznym liderem NATO są USA (967 mld dol.), a w Europie, tuż po Niemcach, Wielka Brytania (82 mld dol.) i Francja (64 mld dol.).
Nieźle wygląda nasza sytuacja, jeśli wziąć pod uwagę odsetek przeznaczony na zakupy sprzętu. W 2024 r. na nowe wyposażenie wydaliśmy aż 51,1 proc. budżetu obronnego. W większości państw europejskich na cel ten przeznaczano od 21 do 36 proc. W ocenie gen. Polki podczas szczytu w Hadze politycy powinni mówić nie tylko o pieniądzach, lecz także o sposobach ich sensownego wydawania. – Mam nadzieję, że podczas szczytu w jakiś sposób to wybrzmi, aby poszczególne kraje miały specjalizacje w konkretnych kierunkach. Ktoś jest dobry w artylerii, a ktoś w dronach rozpoznawczych – tłumaczy gen. Polko. ©℗