Po wyborach niemiecki rząd jeszcze mocniej postawi na gaz ziemnyi poluzuje regulacje dla przemysłu, ale rewolucji w strategii naszego sąsiada nie należy się spodziewać

Od dawna utrzymujący się na czele sondaży przedwyborczych chadecy ustabilizowali swoją przewagę nad drugą w stawce Alternatywą dla Niemiec na poziomie ok. 10 pkt proc. i nic nie wskazuje na to, by w przyszłym parlamencie było możliwe stworzenie rządu z kimś innym niż lider CDU na czele. Friedrich Merz, stary partyjny rywal Angeli Merkel, stara się zerwać ze spuścizną swojej poprzedniczki i obronić prawą flankę chadeków przed presją AfD, a wydarzenia ostatnich lat uwypukliły ograniczenia niemieckiej strategii w dziedzinie zielonej transformacji. Jednak wiele wskazuje na to, że przyszły kanclerz będzie skazany na kontynuację Energiewende.

Energia i paliwa mają być tańsze

Jedna z głównych zapowiedzi powtarzanych przez Merza w ostatnich tygodniach dotyczy budowy 50 nowych elektrowni gazowych. To mniej więcej podwojenie skali programu rozwoju nowych mocy opartych na tym paliwie, którego realizacji – dzięki rozdzielanym przez aukcje środkom publicznym – chciał ustępujący rząd Olafa Scholza. I jednoznaczne potwierdzenie kierunku obranego przez trójkolorową koalicję. Zwiększenie roli gazu w niemieckim systemie może być wprawdzie – w kontraście do założeń poprzedników – realizowane bez jednoznacznych zobowiązań co do jego zastępowania alternatywnymi paliwami. Ale w wodorowy scenariusz deklarowany przez dotychczasowy rząd i tak mało kto wierzył.

Program CDU/CSU koncentruje się na obniżeniu coraz bardziej dotkliwych dla gospodarstw domowych i przemysłu cen energii i paliw, bo to one mają być kluczem do ożywienia niemieckiej gospodarki. Chadecy chcą, żeby skala obniżki sięgnęła co najmniej 5 eurocentów za kilowatogodzinę, i zapowiadają w tym celu obniżenie opodatkowania energii oraz opłat sieciowych. Mimo to – jak głosi dokument – formacja Merza nie zamierza spowalniać transformacji systemu, której fundamentem jest właśnie rozbudowa sieci, odnawialnych źródeł energii i magazynów.

Przyszły kanclerz nie dokona rewolucji w polityce energetycznej

Chadecki program milczy o innych niż cięcia podatków i danin narzędziach obniżania rachunków. Nowe gazówki pozwolą zabezpieczyć dostawy w okresach niedoborów energii z OZE bez wykorzystywania do tego zasobów innych krajów, coraz bardziej nerwowo reagujących na rosnące pod wpływem sytuacji w Niemczech ceny na ich własnych rynkach. Skądinąd wiadomo jednak, że w europejskim systemie podstawowym czynnikiem windującym ceny są wahania notowań paliw dopełniających miks, w tym gazu. I można przypuszczać, że to właśnie poszukiwania nowych jego źródeł będą jedną ze ścieżek obniżania cen. W tym kontekście znamienne są wypowiedzi Merza, w których uznaje on za „potencjalnie interesującego partnera” Amerykę Donalda Trumpa, opowiadając się m.in. za rozważeniem zwiększonego importu LNG i sprzętu wojskowego z USA. Przychylnie do gazowych planów Trumpa odnosi się także Olaf Scholz, który liczy, że amerykańska ekspansja eksportowa pozwoli obniżyć ceny do poziomów sprzed kryzysu energetycznego. Zwiększone dostawy, jak powiedział kanclerz dziennikowi „Handelsblatt”, obniżą ceny energii i „będą dobre dla Europy i dla Niemiec'.

Zmiana władzy przekreśli zapewne ambicje Niemiec dotyczące szybszego odejścia od węgla. Obowiązujące przepisy, przyjęte jeszcze za rządów Merkel, zakładają coalexit w 2038 r. z opcją przyspieszenia tego procesu o trzy lata. Ustępujący rząd Olafa Scholza dążył do pożegnania z węglem już z końcem bieżącej dekady. W 2022 r. kierującemu resortem gospodarki i klimatu wicekanclerzowi Robertowi Habeckowi (Zieloni) udało się uzgodnić z RWE i rządem Nadrenii Północnej-Westfalii wygaszenie energetyki węglowej w tym landzie do 2030 r.

W praktyce ten kurs zakwestionował już dotychczasowy rząd. W lipcu Habeck poinformował, że rząd nie planuje zmian w legislacji, które gwarantowałyby szybsze odejście od węgla. Przyspieszenie coalexitu w pozostałych regionach Niemiec miało się dokonać siłami rynkowymi oraz dzięki – ostatecznie niezatwierdzonym – rządowym planom budowy gazówek. W grudniu wicekanclerz przyznał, że ze względu na bezpieczeństwo dostaw energii porzucenie tego paliwa w obecnej dekadzie jest już mało prawdopodobne.

Trzeci filar wieloletniej polityki Niemiec to walka z energetyką jądrową. Decyzja o pożegnaniu z atomem zapadła po raz pierwszy za czerwono-zielonych rządów Gerharda Schrödera, po Fukushimie zatwierdziła ją rządząca w koalicji z socjaldemokratami Angela Merkel, a kropkę nad i w sprawie losu ostatnich reaktorów – których praca została przedłużona o nieco ponad trzy miesiące w związku z kryzysem – postawił ustępujący rząd Scholza. Merz w ostatnich miesiącach otwarcie krytykował te decyzje. W Bundestagu, m.in. z inicjatywy jego ugrupowania, procesem, który doprowadził do wygaszenia ostatnich bloków jądrowych, zajmowała się specjalna komisja. Lider chadeków deklarował też, że zbada możliwość wznowienia ich pracy, co pozostaje jedyną drogą do szybkiego przywrócenia atomu do niemieckiego miksu wytwórczego. Dwa tygodnie temu chadek przyznał jednak, że szanse na reaktywację „maleją z każdym tygodniem” i postępującym demontażem elektrowni. – Prawdopodobnie nie uda się tego naprawić – mówił.

Pragmatyczna ochrona klimatu

Ostrożniej niż dotąd mają być realizowane zmiany w sektorach innych niż energetyka. Chadecy jednoznacznie opowiadają się za wycofaniem mających obowiązywać od 2035 r. norm dla nowo rejestrowanych samochodów osobowych, znanych jako zakaz sprzedaży aut spalinowych. W kraju mają zostać złagodzone kontrowersyjne przepisy zmierzające do ograniczenia instalacji grzewczych zasilanych gazem czy olejem opałowym. Uznane za niezbędne korekty nie mają jednak oznaczać odejścia od celów klimatycznych, których realizacja wciąż jest popierana przez większość Niemców. Najważniejszym narzędziem dekarbonizacji ma być, tradycyjnie ceniony przez niemieckie rządy, rynek uprawnień do emisji.

Chadecy Merza chcą – jak twierdzą – drogę do neutralności klimatycznej wytyczać pragmatycznie. Ostatni pakiet legislacyjny, uzgodniony przez mniejszościowy rząd i opozycję z CDU/CSU, świadczy o tym, że w podobnym kierunku grawituje cała niemiecka scena polityczna. Uzgodnione zmiany obejmą m.in. możliwość zarządzania przez operatorów redukcji pracy mikroinstalacji fotowoltaicznych w imię bezpieczeństwa sieci. ©℗