Pierwsze wyzwanie Warszawy w relacjach z Trumpem to cofnięcie decyzji administracji Bidena o ograniczeniu eksportu do Polski chipów

– Polska wyraziła zaniepokojenie ostatnimi decyzjami amerykańskiej administracji. Strona amerykańska zobowiązała się do przeprowadzenia ze stroną polską dalszych konsultacji na poziomie technicznym i politycznym – informował w komunikacie MSZ. Chodzi oczywiście o głośne ograniczenie eksportu amerykańskich mikroprocesorów typu GPU do wybranych krajów, w tym Polski. Krok administracji Joego Bidena, na kilka dni przed odejściem demokraty z Gabinetu Owalnego, zaskoczył Warszawę, która uważa, że nie ma do tego podstaw merytorycznych. Nasz kraj nie został uznany za bezpieczny do eksportu, także w kontekście rywalizacji USA z Chinami. Sprawa nie jest jednak zakończona, Amerykanie w końcu przewidują wyjątki dla kluczowych sojuszników. A nadchodzący rząd Donalda Trumpa zamierza cofnąć sporo decyzji demokratów, w tym tych dotyczących sztucznej inteligencji.

Sprawa chipów nabiera symbolicznego znaczenia

Jak słyszymy, kluczowa dla znalezienia się w grupie państw uprzywilejowanych będzie poprawa współpracy na linii ministerstwa–ambasada i bezpośrednie lobbowanie w „uniwersum Trumpa”, dotarcie być może nawet do Elona Muska. Sprawa nabiera znaczenia symbolicznego, bo pokaże, na ile potrafimy być skuteczni w walce o swoje interesy u naszego największego sojusznika, wchodzącego w nową polityczną rzeczywistość.

To misja, w której ważną rolę będzie odgrywać Bogdan Klich, który stanął w ubiegłym roku na czele polskiej ambasady w USA. Formalnie były minister obrony narodowej sprawuje funkcję ministra pełnomocnego-chargé d’affaires Ambasady RP. Jego nominacji na ambasadora nie podpisał prezydent Andrzej Duda. Brak tytułu ambasadora wiąże się z ograniczeniami w spotkaniach z niektórymi urzędnikami amerykańskimi, ale nie uniemożliwia realizacji celu. Tym bardziej że mamy sojuszników – ograniczenia wywołały krytykę ze strony stowarzyszeń branży półprzewodników oraz największego ich producenta, firmy Nvidia z siedzibą w Kalifornii.

Kto zastąpi Marka Brzezińskiego na stanowisku ambasadora USA?

Wciąż natomiast nie wiadomo, kto zastąpi Marka Brzezinskiego, który w poniedziałek wraz z inauguracją nowego prezydenta kończy misję jako ambasador Stanów Zjednoczonych w Polsce. Na wiele kluczowych placówek, w tym do Kanady, Chin, Danii, Francji, Wielkiej Brytanii czy Izraela, Trump już wskazał swoich kandydatów. Uznaje się za mało prawdopodobne, by do Warszawy przyjechał ktoś z „głębokiego państwa”, przez lata związany z Departamentem Stanu, wobec którego jako instytucji Trump nie wykazuje wielkiego zaufania. Spekuluje się, że może to być ktoś ze środowisk biznesowych, związany kapitałowo z kampanią republikanów. Może – jak już pisaliśmy w DGP – być to osoba powiązana z Muzeum Ofiar Komunizmu w Waszyngtonie lub think tankami America First Policy Institute (AFPI) czy Heritage. Gdy Trump już wskaże nazwisko, proces nominacji będzie formalnością; zgoda kontrolowanego przez republikanów Senatu jest właściwie pewna.

Georgette Mosbacher pozycję ma wciąż solidną

Do Polski w minionym tygodniu przyjechała była ambasador USA Georgette Mosbacher. Z naszych informacji wynika, że nie ma tematu jej powrotu na placówkę do Warszawy. W waszyngtońskim think tanku Atlantic Council ma ona jednak dalej zajmować się sprawami Polski i Europy Środkowo-Wschodniej, w tym Trójmorza. Z uwagi na dobre kontakty z otoczeniem Trumpa może odgrywać rolę ważnego pośrednika, pozostając poza administracją czy korpusem dyplomatycznym. Pozycję w Waszyngtonie ma wciąż solidną, nie zaszkodziły jej komentarze sprzed czterech lat, gdy po szturmie na Kapitol z 6 stycznia 2021 r. publicznie powątpiewała w polityczną przyszłość Trumpa. Za swoje zadanie, czego sama nie ukrywa, Mosbacher uznaje budowanie mostów między republikanami i demokratami oraz polskim rządem i Amerykanami. Tym samym była ambasador uznawana jest za wartościowego pośrednika w nawiązywaniu kontaktów czy ewentualnym przekonywaniu do racji Warszawy republikańskich decydentów. ©℗