A co jeśli wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski przyjął amerykańskie standardy i poszedł śladem retorycznym Donalda Trumpa?

W nieco ponad półgodzinnej rozmowie w Radiu Zet z redaktorem Bogdanem Rymanowskim Bartoszewski dopuścił się co najmniej trzech. A do tego możemy dodać jeszcze kilka wypowiedzi przynajmniej kontrowersyjnych.
"Nie ma czegoś takiego jak Palestyna”- powiada polski wiceminister. Ale stoi to w sprzeczności z faktami, bo Palestyna jest nieczłonkowskim państwem-obserwatorem ONZ, a Organizację Narodów Zjednoczonych – oile nadążam za MSZ-em – Polska wciąż uznaje. Co więcej, w Warszawie działa Ambasada Państwa Palestyny, co podkreśla formalne uznanie Palestyny przez polski rząd ( poza Bartoszewskim?). Pełnoprawne członkostwo Palestyny w ONZ blokuje m.in. weto Stanów Zjednoczonych. Przed rokiem – to też warto przypomnieć – Zgromadzenie Ogólne ONZ przyjęło rezolucję zwiększającą uprawnienia Palestyny w ONZ. A Polska zagłosowała „za”.
Czyli jednak wychodzi na to, że Polska uznaje palestyńską państwowość. Wiceministrowi chodziło jednak chyba nie o szczegóły dyplomatyczne, ale o krainę historyczną- to była sugestia że Palestyńczycy nie mają prawa do terytoriów, na których mieszkają czy mieszkali albo że błędnie sami siebie określają. Chyba. Od dyplomaty można oczekiwać większej precyzji słowa.
Wiceminister Bartoszewski twierdził też w radiu, że Muzeum Auschwitz Birkenau „nie wskazuje jakie państwa powinny uczestniczyć” w uroczystościach upamiętniających wyzwolenie przez Armię Czerwoną niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego i zagłady. Doprawdy? Na rocznicy – i jest to oczywista i dobra decyzja – zabraknie przedstawicieli rosyjskiego rządu. - Trudno sobie wyobrazić obecność Rosji, która najwyraźniej nie rozumie wartości, jaką jest wolność. Taka obecność byłaby cyniczna – przekazał PAP Piotr M.A. Cywiński, dyrektor Muzeum Auschwitz-Birkenau. Dla reprezentantów Władimira Putina, tak samo jak Binjamin Netanjahu ściąganego za zbrodnie przez MTK, zaproszeń nie będzie.
Kolejna dezinformacja Bartoszewskiego dotyczy braku zgody ze strony polskich władz na przelot w naszej przestrzeni powietrznej udającej się do Rosji słowackiej delegacji parlamentarnej. Wiceminister mówił, że „nie udostępniamy naszego terytorium do lotów do Federacji Rosyjskiej”. W pięć sekund na stronie Flightradar24 można to zweryfikować. Niespodzianka: nad Polską regularnie latają samoloty do Rosji. Prawdopodobnie Bartoszewskiemu chodziło więc o tzw. przeloty oficjalne z bardziej złożonymi procedurami, ale tego w swojej wypowiedzi nie doprecyzował. Któż by się spodziewał po dyplomacie?
Ciężko też przejść obojętnie nad kolejnymi wypowiedziami wiceministra Bartoszewskiego. Pierwsza, to przyznanie, że w sprawie zamordowanego przez wojsko izraelskie polskiego wolontariusza Damiana Sobola nie ma żadnych nowych informacji z Izraela. Druga, to ocena, że aresztowanie Netanjahu na obchodach w Auschwitz byłoby „obsceniczne” i że polski rząd podjął „przyzwoitą” decyzję przyjmując uchwałę chroniącą Bibiego przed aresztowaniem w Polsce. Może mamy różne wrażliwości, ale przygnębienie budzi też mówienie o szeroko udokumentowanych zbrodniach izraelskich w Gazie: „może siła używana jest w sposób nieproporcjonalny”.
Tyle z polityki zagranicznej, bo wiceminister poświęcił też sporo czasu na rozmowę o zakresie wolności wypowiedzi w sieci. I tu padły słowa, z którymi zgadzam się z wiceministrem Bartoszewskim w całej rozciągłości. Mianowicie, że ludzie mają prawo wypowiadać różne poglądy, również fałszywe. Pytanie czy wypada. Szczególnie dyplomatom.