Minęły cztery lata, czyli cały amerykański prezydencki cykl wyborczy, od niesławnego szturmu na Kongres z 6 stycznia 2021 r., gdy sympatycy Donalda Trumpa siłą wkroczyli na teren Kapitolu. Celem tłumu, zmobilizowanego do takiego działania przez republikanina, który przegrał wybory z Joem Bidenem, było zatrzymanie w parlamencie procesu zatwierdzania rezultatów głosowania. W styczniu 2021 r. Ameryka była zszokowana i wydawało się, że dni Trumpa w Partii Republikańskiej są policzone. W związku ze szturmem na Kongres krytykowali go liderzy ugrupowania, a Izba Reprezentantów po raz drugi zagłosowała za jego impeachmentem. On sam rozważał założenie konkurencyjnej partii.
Donald Trump powraca do Waszyngtonu
Cztery lata później Trump powraca do Waszyngtonu jako niekwestionowany lider republikanów i wyborczy zwycięzca, który pokonał Kamalę Harris i podczas kampanii skutecznie zepchnął na dalszy plan sprawę szturmu. 20 stycznia ponownie złoży przysięgę po zachodniej stronie Kapitolu, dokładnie w tym miejscu, gdzie przed czterema laty dochodziło do krwawych starć. Prawdopodobnie odbędzie się to w obecności niektórych szturmujących. Na razie trwają o to batalie sądowe, bo by wziąć udział w zaprzysiężeniu, oskarżeni muszą wcześniej otrzymać zgodę sądu. Wśród nich jest Christopher Belliveau, oskarżony o użycie przeciwko policji spreju na niedźwiedzie. Łącznie w sprawie 6 stycznia oskarżonych o przestępstwa lub wykroczenia jest ok. 1,6 tys. osób. Wiele z nich ma nakazy ograniczające podróże do amerykańskiej stolicy i w jej obrębie.
W waszyngtońskim China town odbędzie się wiec Trumpa
Czekające nas zaprzysiężenie, w przeciwieństwie do inauguracji Bidena z czasów pandemii, będzie otwarte dla tłumu. Dzień wcześniej w hali w waszyngtońskim China town odbędzie się wiec Trumpa, który 6 stycznia nazywał „dniem miłości”. Prezydent elekt zapowiada ułaskawienie niektórych forsujących Kapitol cztery lata temu, i to pierwszego dnia po powrocie do Gabinetu Owalnego. Każda sprawa ma być jednak rozpatrywana indywidual nie. Trump nie ma ponoć w planach ułaskawień grupowych. Według danych Departamentu Sprawiedliwości w sprawie 6 stycznia ok. 1 tys. oskarżonych przyznało się do winy, a ok. 600 osób zostało oskarżonych o napaść na policję lub stawianie jej oporu. Kilku zbiegów jest poszukiwanych przez agentów federalnych. Co istotne, nowa administracja ma także dążyć do tego, by była republikańska kongresmenka Liz Cheney, prowadząca parlamentarne śledztwo w sprawie 6 stycznia – jak to ujął sam Trump – „poszła do więzienia”.
Przygotowania do inauguracji Donalda Trumpa
Sam proces przekazania władzy między ekipami Bidena a Trumpa wygląda do tej pory na sprawny i bezproblemowy. – Zapewniłem prezydenta elekta, że polecę całej mojej administracji współpracę z jego zespołem, by zapewnić pokojowe i uporządkowane przekazanie władzy. Amerykanie na to zasługują – mówił w poranek po wyborach odchodzący z Białego Domu Biden. Późniejszym wieczorem własne przemówienie wygłosiła na waszyngtońskim Uniwer sytecie Howarda sama Harris, uznając swoją porażkę w walce z Trumpem. Już w połowie listopada 2024 r. w Białym Domu doszło do dwugodzinnego spotkania Trumpa z Bidenem, które było utrzymane w ciepłej atmosferze, a obaj politycy mówili o „płynnym przejściu”. I tak szykująca się do objęcia władzy ekipa republikanina ma zapewniony szeroki kontakt z odchodzącymi ze stanowisk urzędnikami, a sam prezydent elekt – dostęp do niektórych informacji wywiadowczych.
Przygotowania do inauguracji zakłócił wybuch pod jednym z hoteli należących do Donalda Trumpa. Tesla Cybertruck, która eksplodowała w ubiegłą środę w Las Vegas, była wynajęta przez 36-letniego czynnego żołnierza sił. „Eksplozja powinna być przebudzeniem dla USA” - napisał w liście wojskowy. Na podstawie pozostawionych przez mężczyznę notatek śledczy ustalili, że jego czyn nie był wymierzony przeciwko prezydentowi elektowi.
Zapewniony przez demokratów porządek kontrastuje ze sposobem, w jaki przekazywała władzę pierwsza administracja Trumpa. Do końca nie było pewności, czy republikanin opuści Biały Dom, bo ciągle powtarzał nieudowodnione tezy o „ukradzionych głosach” i „skradzionych wyborach”. Ekipie Bidena rzucano kłody pod nogi, Departament Stanu odmówił mu dostępu do informacji na temat kontaktów z zagranicznymi przywódcami. Podejście Trumpa złagodził dopiero szturm na Kongres z 6 stycznia, po którym prezydent stwierdził, że „skupia się teraz na płynnym, uporządkowanym i bezproblemowym przekazaniu władzy”. W zaprzysiężeniu Bidena udziału jednak nie wziął, co było pierwszym takim przypadkiem od nieobecności Andrew Johnsona na inauguracji Ulyssesa Granta w 1869 r. Przekazaniu władzy daleko było do standardów wyznaczonych przez ustawę z 1963 r., ustanawiającą stosowne mechanizmy.
W tym cyklu wyborczym na przekazaniu władzy też widać jednak pomniejsze rysy. Urzędnicy federalni twierdzą, że obawiają się udostępniania dokumentów drogą e-mailową zespołowi przejściowemu Trumpa, gdyż przyszli urzędnicy unikają korzystania z rządowych urządzeń oraz adresów e-mail. Budzi to obawy, że mogą narazić wrażliwe dane na ryzyko. Biały Dom poinstruował rządowe agencje, by zachowywały ostrożność podczas komunikacji z ekipą Trumpa. W razie obaw urzędnicy, zamiast przesyłać dokumenty drogą elektroniczną, mogą „zaoferować spotkanie lub pomieszczenie do zapoznania się z danymi w budynku rządowym”. W ekipie Trumpa panuje także częściowy blackout. Kandydaci na najważniejsze stanowiska unikają wywiadów i publikowania treści w serwisach społecznościowych. Chodzi o uniknięcie przed przesłuchaniami w Senacie kontrowersji, które wzbudził już sam fakt ogłoszenia niektórych kandydatur. ©℗