Od początku października akcje Trump Media & Technology (DJT), firmy działającej w obszarze mediów społecznościowych, podrożały ponad 100 proc. DJT zarządza portalem Truth Social, który jest konkurencją dla X (d. Twitter). Istniejąca od 2021 r. spółka na razie sukcesów finansowych nie zanotowała – w raporcie za II kw. wykazała mniej niż 1 mln dol. przychodów i stratę w wysokości 16,4 mln dol. DJT podkreśla, że nie ma żadnych długów i dysponuje 344 mln dol. gotówki, która ma posłużyć do dalszego rozwoju działalności. W oczach inwestorów, wyceniających firmę na 7 mld dol., jej główną zaletą jest osoba głównego akcjonariusza – 59 proc. udziałów w DJT posiada Donald Trump, były prezydent USA i obecny kandydat republikanów na to stanowisko. Kupowanie akcji DJT to szczególny i jaskrawy przykład zjawiska określanego jako „Trump trade”. Inwestorzy działający na rynkach finansowych od kilku tygodni coraz wyraźniej obstawiają, że to właśnie republikanin będzie zwycięzcą w zaplanowanych na 5 listopada wyborach. Więc czytają jego program i starają się wyselekcjonować aktywa, dla których zgodny z oczekiwaniami wynik elekcji będzie korzystny.
Przykład: skoro Trump zamierza wzmocnić walkę z nielegalną imigracją do Stanów Zjednoczonych, to zapewne zapełni przy okazji amerykańskie więzienia. Stąd prawdopodobnie 20-proc. wzrost notowań firmy GEO Group, zarządzającej tego rodzaju instytucjami.
Ale sztandarowym „Trump trade” jest gra na wzrost wartości amerykańskiego dolara. Eksperci są w tej kwestii zgodni – jeśli republikanin zrealizuje swoje zamiary i obłoży 10–20-proc. cłami towary importowane do USA, to jednym z efektów będzie podwyższona inflacja, co wymusi wyższe stopy procentowe w Stanach Zjednoczonych. A to czynnik sprzyjający dolarowi. Wśród walut „przegranych” znajdzie się m.in. chiński juan. Dla towarów z Chin, z którymi Stany Zjednoczone już obecnie toczą wojnę handlową, Trump zarezerwował specjalną, 60-proc. stawkę celną.
Inny często powtarzany motyw „Trump trade” to spadek cen amerykańskich obligacji. Sprzyjać ma temu zarówno środowisko podwyższonej inflacji, w którym inwestorzy będą oczekiwać wyższego wynagrodzenia za pożyczanie pieniędzy, jak i zamiar wprowadzenia kolejnych obniżek podatków. W skrócie – w świecie Donalda Trumpa deficyt amerykańskiego budżetu będzie wyższy i trzeba będzie wyemitować więcej obligacji na jego pokrycie. A wyższa podaż długu będzie działała w tym samym kierunku, co podwyższona inflacja.
Mniej oczywiste przykłady „Trump trade” to bitcoin i złoto. Sprzyja im, gdy w polityce lub gospodarce rośnie niepewność. Inwestorzy mają prawo zakładać, że napięcia pojawią się w obydwu tych obszarach w związku z samym wynikiem wyborów, który, jak wynika z ogólnokrajowych sondaży, jest bardzo niepewny. Młodsze pokolenie uczestników rynku kupi w takiej sytuacji bitcoina, a starsze pewnie zdecyduje się na złoto, którego zwyżkę napędzają także inne czynniki.
Widmo zwycięstwa Donalda Trumpa unosi się także nad wyceną polskich aktywów. Złoty traci na wartości pod wpływem umocnienia dolara, a inwestorzy niechętnie kupują krajowe akcje. Zniżkują także ceny krajowych obligacji, bo jeśli drożej pożyczać będą Stany Zjednoczone, to taki sam los spotka rynki wschodzące, do których zalicza się Polska. Jednak przynajmniej w odniesieniu do walut i akcji od ekspertów płyną dość uspokajające prognozy.
„Waluty rynków wschodzących powinny skorzystać z bardziej zrównoważonych perspektyw globalnego wzrostu (…), a akcje rynków wschodzących powinny skorzystać z nierecesyjnego tła wzrostu, łagodzenia polityki monetarnej przez banki centralne, solidnego wzrostu zysków i rozsądnych wskaźników wycen” – napisali w opublikowanej w minionym tygodniu analizie ekonomiści Goldman Sachs.
Założenie tej prognozy jest takie, że USA nie wprowadzi skrajnie niekorzystnych dla tej grupy państw stawek celnych, a jednocześnie w trendzie wzrostowym utrzyma się amerykański rynek akcji. Jak wynika z analizy GS: korzystne perspektywy wzrostu gospodarczego w USA, poprawiająca się koniunktura na świecie i dobre prognozy dotyczące wzrostu zysków amerykańskich korporacji powinny łagodzić napięcia na rynkach finansowych związane z wyborami w USA. ©℗