Zielona reindustrializacja Ameryki uruchomiona przez Joego Bidena to wciąż za mało, żeby odebrać palmę pierwszeństwa w strategicznych sektorach Pekinowi.

Prawie 1 bln dol. w prywatnych inwestycjach w nowoczesny przemysł i 630 mld dol. publicznego wsparcia skierowanego m.in. na odbudowę infrastruktury, modernizacje budynków czy rozwój bezemisyjnej energetyki – to według Białego Domu bilans najważniejszych reform Joego Bidena. Administracja przypisuje sobie także obniżenie bezrobocia do pułapu 4,1 proc.

Biorąc pod uwagę jedynie inicjatywy związane z zielonymi technologiami – a więc wyłączając z równania inny znaczący, wspierany ze środków publicznych obszar, jakim jest produkcja półprzewodników – i tylko okres, w którym obowiązywał flagowy pakiet ustępującej administracji, czyli Inflation Reduction Act (IRA), wartość inwestycji szacować można na niemal pół biliona dolarów. Według analityków każdy uruchomiony przez IRA dolar z amerykańskiego budżetu przyniósł 5–6 dol. w inwestycjach prywatnych. Znaczna część napędzanych przez Bidenowskie pakiety projektów pojawiła się w stanach, w których dominują republikanie, lub wahających się, czyli tzw. swing states.

„Bidenomika” przyniosła najlepsze efekty w trzech obszarach. Pierwszy to transport. Tu przyczyniła się do wielkiej fali inwestycji w pojazdy niskoemisyjne: ponad 157 mld dol. w ciągu dwóch lat. Tylko w ostatnim kwartale przekłada się to według danych branżowych na ok. 346 tys. elektryków, 9 proc. wszystkich sprzedanych na amerykańskim rynku pojazdów. Drugie miejsce zajmuje energetyka odnawialna, ze szczególnym uwzględnieniem fotowoltaiki i coraz częściej towarzyszących jej magazynów energii. Trzeci kierunek pod względem skali zaangażowanych środków to przemysł bateryjny.

Pod względem dynamiki inwestycyjnej w strategicznych dla transformacji sektorach Stany Zjednoczone wyprzedziły swoich największych globalnych rywali. Ośrodek analityczny BloombergNEF podaje, że w zeszłym roku wartość nakładów finansowych związanych z zielonymi technologiami była wyższa o 166 proc. niż dwa lata wcześniej. Szacowane według tej samej metodologii inwestycje w Chinach urosły w tym okresie o 154 proc., a w krajach Unii Europejskiej – o 134 proc.

Za Bidena udział źródeł słonecznych w produkcji prądu podwoił się

Wysiłki te w stosunkowo niewielkim stopniu podważają jednak na razie budowane przez długie lata przewagi rynkowe Państwa Środka w kluczowych branżach. Ogromna nadwyżka mocy produkcyjnych – czyli gotowych do pracy fabryk – i tania energia do ich zasilania pozwala Chinom w dalszym ciągu dominować w globalnym łańcuchu dostaw paneli słonecznych, turbin wiatrowych i baterii. Jednocześnie Pekin nadal inwestuje w rozbudowę swojego przemysłu. Ale nowe amerykańskie inwestycje tworzą przyczółki do podjęcia realnej rywalizacji w kolejnych latach.

Ofensywa inwestycyjna pozwoliła również wyjść USA z pandemicznego dołka w obszarze zatrudnienia w przemyśle. Obecnie w sektorze tym pracuje według oficjalnych statystyk ok. 13 mln Amerykanów. To najwięcej od globalnego kryzysu finansowego i ponad 150 tys. więcej niż w najwyższym punkcie notowanym przed pandemią. Kontrastuje to szczególnie z sytuacją gospodarek Unii Europejskiej, gdzie liczba pracujących w przemyśle jest w najlepszym wypadku w stagnacji, a według wyliczeń przedstawianych przez europejskie związki zawodowe (ETUC) – mamy wręcz z kilkusettysięcznym spadkiem zatrudnienia.

Symptomy przyspieszenia transformacji widać też w amerykańskim sektorze energetycznym. Od początku kadencji Bidena podwoił się udział źródeł słonecznych w produkcji energii. A znaczenie elektrowni węglowych jest już mniejsze niż utrzymująca się na stabilnym poziomie produkcja prądu z atomu. Główną rolę w produkcji energii już drugą dekadę utrzymuje jednak gaz ziemny. To właśnie ekspansja taniego surowca z łupków odpowiada w USA w dominującej mierze za zmierzch węgla.

Donald Trump zapowiada, że jeśli wygra wybory, wstrzyma dalszą realizację programu poprzednika i podda go drobiazgowej kontroli pod kątem gospodarności wydatków. W zamian proponuje falę deregulacji, która według niego pozwoli na zwiększenie inwestycji i obniżenie cen energii „o połowę lub jeszcze bardziej” w ciągu pierwszego roku prezydentury. Część kierunków zapowiadanych przez niego inwestycji sugeruje jednak raczej kontynuację kursu nowymi środkami niż kontrrewolucję. Trump obiecuje m.in. wzmocnienie krajowego przemysłu i „odzyskanie” miejsc pracy, które „wypłynęły” do innych gospodarek, na czele z chińską. Chce też rozwoju energetyki jądrowej, ze szczególnym uwzględnieniem małych reaktorów. Zapowiada ponadto ułatwienia dla produkcji w USA krytycznych minerałów, w tym metali ziem rzadkich. ©℗