Jedynym wymogiem, jaki Ursula von der Leyen wyznaczyła państwom członkowskim, było zaproponowanie do składu KE zarówno kobiety, jak i mężczyzny. W ten sposób zamierzała utrzymać balans między płciami w kolejnym swoim gabinecie. Jak na razie spośród znanych już i zaprezentowanych nazwisk oficjalnie zgłoszonych zostało 16 mężczyzn i sześć kobiet. Wiele wskazuje na to, że parytet będzie trudny do utrzymania, ale kluczowa rozgrywka będzie toczyć się wokół konkretnych tek, na które chrapkę mają poszczególne stolice.
Polska, choć początkowo była w grze o tworzoną dopiero funkcję komisarza ds. obrony, to w ostatnich miesiącach była wymieniana w kontekście resortów rozszerzenia lub energetyki, o czym pisaliśmy już na łamach DGP. Premier Donald Tusk postanowił jednak licytować wysoko i zgłosił akces do teki ds. budżetu, po którą − jak na razie − oficjalnie nie stara się żaden kraj.
Wieloletni budżet na celowniku
Część stolic zasygnalizowała zainteresowanie bliżej niesprecyzowanymi tekami ds. gospodarczych. Są wśród nich m.in. Francja, Austria, Luksemburg, Irlandia czy Łotwa. Prezentując dotychczasowe 20 kandydatur, żaden z premierów lub prezydentów nominujących, z wyjątkiem Tuska, nie wskazał na portfolio ds. budżetu. Jest ono tym bardziej intratne, że nowy komisarz i jego zespół będą przygotowywać wieloletni plan finansowy na lata 2028−2034. Nasze źródła w Brukseli nie potwierdziły, jakoby Serafin miał silną konkurencję, choć pośrednio zainteresowanie budżetem przez pryzmat polityki spójności wyrażają także Chorwaci, Bułgarzy i Rumuni.
Donald Tusk, jak twierdzi jeden z dyplomatów, ma silną pozycję negocjacyjną nie tylko z uwagi na dobry wynik wyborczy, lecz także sprawnie przeprowadzone rozmowy w sprawie obsady najważniejszych stanowisk, w tym dla von der Leyen oraz Roberty Metsoli w PE i Antonio Costy w Radzie Europejskiej. Nie oznacza to jednak, że dostanie wszystko, czego zażąda. Jeśli układanka personalna z różnych powodów wykluczy nas z ubiegania się o budżet, wówczas w zapasie pozostają wspomniane silne i dysponujące pokaźnymi budżetami teki obejmujące politykę rozszerzenia oraz energetykę.
Trudno na razie przewidzieć, jak potoczą się rozmowy, ponieważ nie wszystkie kraje zgłosiły już oficjalnie swoje kandydatury, a i w ramach tych przedstawionych von der Leyen może mieć drobny kłopot z pogodzeniem różnych aspiracji państw członkowskich. Tym bardziej że w nowej Komisji zakresy kompetencji mogą zostać przydzielone do zupełnie nowych, nieistniejących wcześniej funkcji.
Problemy z parytetami
Niemcy i Estonia już zyskały najbardziej eksponowane miejsca. Mowa oczywiście o Ursuli von der Leyen oraz byłej premier Estonii Kai Kallas, która pokieruje po Josepie Borrellu unijną dyplomacją. Pozostałe kraje zgłaszają swoje kandydatury sukcesywnie.
Austriacy nominowali ministra finansów Magnusa Brunnera, dla którego chcieliby którejś z tek związanych z finansami i ekonomią. Cypr wybrał wieloletniego ministra różnych resortów Costasa Kadisa i celuje w nową tekę ds. Morza Śródziemnego, która po części ma zostać wydzielona z dzisiejszego urzędu ds. rozszerzenia i sąsiedztwa, a w przypadku niepowodzenia − w transport. Jozef Síkela, minister ds. przemysłu i handlu, który dał się poznać z bardzo dobrej strony podczas prezydencji czeskiej w UE, to z kolei kandydat Pragi, która w pierwszej kolejności nastawia się na energetykę oraz rynek wewnętrzny, a w dalszej na konkurencyjność i transport. Finowie nominowali europosłankę Hennę Virkkunen i liczą na kierowanie sferą bezpieczeństwa i obronności, które początkowo miało przypaść któremuś z krajów naszego regionu, a w przypadku niepowodzenia chcą negocjować konkurencyjność lub kwestię rozszerzenia. Ta ostatnia wraz z teką ds. Morza Śródziemnego jest też w zakresie zainteresowania Grecji, która nominowała Apostolosa Tzitzikostasa zarządzającego dziś regionem Centralnej Macedonii. Litwini postawili na byłego premiera Andriusa Kubiliusa, ale nie sprecyzowali wciąż swoich oczekiwań.
Irlandczycy ponownie będą ubiegać się o tekę finansową i wystawili do tego jednego z bardziej oczywistych kandydatów – szefa resortu finansów Michaela McGratha, który w razie niepowodzenia będzie ubiegać się o zarządzanie konkurencyjnością lub handlem. O nadzór nad finansami będą starać się też Luksemburczycy, którzy zaproponowali europosła Christophe’a Hansena, dla którego alternatywą będzie także teka ds. rolnictwa. Na niezbyt eksponowane stanowisko nastawia się Malta, której kandydat Glenn Micallef jest przymierzany do teki ds. Morza Śródziemnego. Część państw postawiła na osoby związane już z Brukselą i pracujące w pierwszej Komisji kierowanej przez Ursulę von der Leyen. To m.in. Chorwacja, która nominowała Dubravkę Šuicę – obecną komisarz ds. demokracji i demografii – i oczekuje przyznania odpowiedzialności za spójność lub rozszerzenie UE. Na dużą tekę ze sfery ekonomii ma chrapkę Francja, której prezydent zdecydował się przedłużyć mandat komisarzowi ds. rynku wewnętrznego i usług Thierry’emu Bretonowi. Od kilku tygodni, zwłaszcza po oficjalnym zdementowaniu ubiegania się przez Polskę o tekę ds. obronności, mówi się, że to właśnie ta dziedzina mogłaby przypaść Paryżowi, którego sektor zbrojeniowy pozostaje jednym z czołowych w UE. Także komisarz ds. rozszerzenia Olivér Várhelyi uzyskał ponowną nominację swojego rządu, a Węgry będą próbowały utrzymać jego resort, co może okazać się trudne z uwagi na liczbę państw, która ostrzy sobie zęby na ten obszar unijnego prawodawstwa.
Na najbardziej doświadczonego spośród obecnych komisarzy, tj. wiceszefa KE Maroša Šefčoviča, ponownie stawiają Słowacy oczekujący utrzymania funkcji wiceprzewodniczącego dla rodaka, a Łotysze po raz kolejny wystawiają komisarza ds. handlu, także wiceszefa KE Valdisa Dombrovskisa, który chciałby odpowiadać za sprawy ekonomiczne, rynek wewnętrzny lub odbudowę Ukrainy. Nie zaskoczyli także Holendrzy, którzy chcą przedłużyć mandat następcy Fransa Timmermansa. Mowa oczywiście o komisarzu ds. klimatu Wopke Hoekstrze, który tym razem miałby zając się sprawami ekonomicznymi lub finansami. Z kolei spójność i rozszerzenie to obszary, do których akces zgłasza w ostatnich dniach Rumunia, oficjalnie nominująca wiceszefa PE Victora Negrescu.
Listę kandydatów uzupełniają Tomaž Vesel ze Słowenii, Hiszpanka Teresa Ribera, która jest przymierzana do teki ds. klimatu i zielonej transformacji, oraz Szwedka, obecna minister ds. UE Jessika Roswall. Wciąż swoich nominacji nie ogłosiły jeszcze władze: Belgii, Bułgarii, Danii, Włoch oraz Portugalii.
Październikowe grillowanie
Według informacji przekazanych nam przez Parlament Europejski europosłowie będą wysłuchiwać wszystkich kandydatów w październiku oraz być może w listopadzie, jeśli będzie taka konieczność. A ta może wystąpić, jeśli kandydat nie uzyska poparcia w komisji parlamentarnej, co zdarzało się już w przeszłości. Część państw musiała nawet w wyniku sprzeciwu europosłów zmieniać pierwotnych kandydatów. Teraz takim pretekstem może być choćby kwestia parytetu płci. Szefowa komisji ds. praw kobiet i równości płci Lina Gálvez zaapelowała w ostatnich dniach do państw o nominowanie również kobiet w świetle możliwych dysproporcji. W odpowiedzi jednak szef irlandzkiego rządu Simon Harris stwierdził, że zgodnie z traktatami unijnymi liderzy państw są zobowiązani do przedstawienia tylko jednego kandydata, natomiast drugi jest wyłącznie kwestią nieumocowanej w przepisach prośby von der Leyen.
Jak na razie europosłowie nie zapowiedzieli bojkotu któregokolwiek z kandydatów, choć wątpliwe jest, żeby patrzyli przychylnie na przedstawiciela Węgier, który może mieć największe problemy z uzyskaniem poparcia z uwagi na krytyczne – także w tej kadencji – nastawienie PE do pełniącego dziś prezydencję Budapesztu. Cała procedura kończy się przyjęciem pełnego składu Komisji zaproponowanego przez Ursulę von der Leyen, czego Bruksela oczekuje do listopada, gdy wygaśnie obecna kadencja. ©℗