Siedząc na wiklinowym krześle w bejsbolowej czapeczce w kolorze moro i czarnej koszulce bez żadnych napisów – w takich okolicznościach gubernator Minnesoty Tim Walz odebrał telefon od wiceprezydent Kamali Harris. Jeden z ważniejszych w życiu, bo podczas rozmowy dowiedział się, że to właśnie z nim Kalifornijka zamierza się ubiegać o Biały Dom. Choć ta pokazana w serwisach społecznościowych scena została wyreżyserowana na potrzeby kampanii, to i tak sporo mówi o 60-latku i o tym, dlaczego Harris wybrała go na swojego kandydata na wiceprezydenta.
Walz ma opinię osoby ciepłej i autentycznej, bliskiej wyborcom i potrafiącej współpracować. Wygląda, ubiera się i mówi jak miliony jego ziomków ze Środkowego Zachodu, a demokraci mają nadzieję, że zwykli Amerykanie spoza liberalnych wybrzeży będą się z nim utożsamiać. Choć i ten „polityk znad kuchennego stołu”, czyli zajmujący się codziennymi problemami obywateli, ewoluuje i przechodzi na pozycje coraz bardziej lewicowo-liberalne. Biografia Walza do momentu wejścia do polityki jest typową historią z nieco zapomnianego Midwestu. Kandydat na wiceprezydenta urodził się i wychował w Nebrasce. Gdy miał 17 lat, wstąpił do Gwardii Narodowej, w której służył przez następne 24 lata, znajdując też w niektórych momentach życia zatrudnienie w przemyśle. Jako artylerzystę wysyłano go w różne miejsca, mieszkał m.in. w Teksasie czy Arkansas, a w trakcie wojny w Afganistanie przez pół roku stacjonował we Włoszech.
W 1989 r. przez rok był nauczycielem angielskiego w Chinach. Ostatecznie osiadł w Minnesocie, skąd pochodzi jego żona, gdzie był nauczycielem geografii, a także trenerem futbolowym. Z sukcesami, bo licealna drużyna, którą prowadził w 1999 r., zdobyła pierwsze w historii szkoły mistrzostwo stanowe. Blisko 30 lat temu Walz został zatrzymany za prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu. Przyznał się do winy; na trzy miesiące zabrano mu prawo jazdy. – Masz zobowiązania wobec ludzi, nie możesz podejmować głupich decyzji – miała mu wtedy powiedzieć żona. Od tego momentu jest abstynentem, odrzucił nawet kawę, przeszedł na dietetyczne mountain dew, a napój ten stał się jednym z jego znaków rozpoznawczych. Ma dwójkę dzieci, które zostały poczęte metodą in vitro po latach leczenia niepłodności. Jest luteraninem.
Oskarżenia aborcyjne
W politykę Walz zaangażował się, gdy w 2004 r. jednego z jego uczniów nie chciano wpuścić na wiec republikanina George’a W. Busha z przypinką jego demokratycznego rywala Johna Kerry’ego. W 2006 r. wygrał wybory do Kongresu w okręgu wyborczym w Minnesocie, który tradycyjnie był republikański. Kilkukrotnie uzyskiwał reelekcję, co należy uznać za spory sukces, bo demokrata z prowincjonalnego okręgu na Środkowym Zachodzie to w Kongresie zjawisko coraz rzadsze. Jako starszy sierżant sztabowy był najwyższym rangą wojskowym na Kapitolu, gdzie pracował aż do 2017 r. W Waszyngtonie potrafił współpracować z republikanami. Nierzadko głosował wraz z nimi, np. w sprawie polityki migracyjnej, a w 2008 r. był przeciwko ratowaniu banków z publicznych pieniędzy. Mocno zabiegał o miejsca pracy w swoim okręgu. W wyborach do Kongresu był wspierany przez lobby miłośników broni, choć ostatnio zaczął popierać ograniczenie dostępu do niej. Mimo to co roku otwiera w Minnesocie sezon łowiecki, sam ma broń i poluje na bażanty i indyki.
Walz na starcie poddał szczególnej krytyce J.D. Vance’a
Gubernatorem Minnesoty Walz został sześć lat temu, a w 2022 r. uzyskał reelekcję. Jako gubernator doprowadził do zalegalizowania w stanie marihuany rekreacyjnej, wprowadził też gwarancję urlopu na opiekę nad noworodkiem oraz nałożył na służby medyczne zakaz odmowy opieki nad pacjentem z nieopłaconymi rachunkami. Stał też za programem darmowych posiłków w szkołach. Największe kontrowersje wzbudziło podpisanie rok temu ustawy, która zapewnia prawo do aborcji w Minnesocie, niezależnie od ewentualnych zmian w prawie federalnym. Tym samym aborcja jest w tym graniczącym z Kanadą stanie wciąż dozwolona bez ograniczeń aż do 20. tygodnia ciąży. Po tym czasie kobiety, które rozważają aborcję, muszą przejść konsultację medyczną i podlegają pewnym ograniczeniom. Walz ma ocenę 100 proc., najwyższą z możliwych, od głównej organizacji pro choice o nazwie Planowane Rodzicielstwo. Czołowa organizacja pro life, Narodowy Komitet Prawa do Życia, daje mu 0 proc. To właśnie wokół spraw aborcyjnych zapewne będzie się koncentrować krytyka Walza ze strony republikanów.
Dziwaczni republikanie
Do tego dojdą zarzuty o brak stanowczości przy gwałtownych protestach w Minneapolis w 2020 r. po zabiciu przez policję czarnoskórego George’a Floyda. Gwardia Narodowa przez kilka nie była wtedy w stanie zapewnić bezpieczeństwa obywatelom. Dochodziło do aktów wandalizmu, podpaleń sklepów i kradzieży. „Nie jest zaskoczeniem, że Harris, liberałka z San Francisco, chce Tima Walza jako swojego partnera. Walz jako gubernator próbuje przekształcić Minnesotę w Kalifornię” – przekazała w oświadczeniu Karoline Leavitt, rzeczniczka prasowa kampanii Trumpa. Demokrata nie obawia się jednak politycznych przepychanek, w ostatnich wystąpieniach republikanów nazywa „dziwacznymi”, co w internecie staje się wiralowo popularne.
Szczególnie krytyczny jest wobec kandydata republikanów na wiceprezydenta, J.D. Vance’a. – Vance w ogóle nie jest podobny do ludzi ze środka Ameryki. Studiował na Yale, jego kariera była finansowana przez miliarderów z Doliny Krzemowej, a potem napisał bestseller oczerniający swoją społeczność. Dajcie spokój! To nie jest to, czym jest środek Ameryki. Nie mogę już się doczekać debaty z nim – mówił we wtorek w Filadelfii na pierwszym wspólnym wiecu z Harris. Nad senatorem z Ohio z kilku stron zbierają się czarne chmury, sondaże nie wypadają najlepiej i nawet konserwatywny „Wall Street Journal” napisał w komentarzu redakcyjnym, że wybór dokonany przez Trumpa nie był najlepszy.
Swój gość, choć lewicujący
Architektura amerykańskiej demokracji sprawiła, że było pewne, iż Harris wybierze na swojego wiceprezydenta białego mężczyznę, który uzupełniłby ją wyborczo. Walz, choć jego nazwisko od początku przewijało się w spekulacjach, nie był jednak faworytem. Był nim gubernator Pensylwanii Josh Shapiro. Świetny mówca i showman, który pokazał, że jest w stanie wygrać wybory w wahającym się wyborczo stanie, a swoimi kontaktami i popularnością mógł tu zapewnić Harris zwycięstwo. Na wiceprezydenturze bardzo mu zależało, ale istniało też ryzyko, że długoterminowo przez swoje ambicje może stanowić dla Harris zagrożenie w ramach partii. Dodatkowo przeciwna była mu frakcja postępowców, której nie podobało się wsparcie Shapiry dla Izraela w trakcie prowadzonej przez Binjamina Netanjahu wojny w Strefie Gazy.
Walz jest inny niż Shapiro, to gracz zespołowy, łącznik między frakcjami, który w razie potrzeby potrafi usunąć się w cień. Ciekawostką jest to, że formalnie to nie do końca demokrata, bo jest członkiem Demokratyczno-Farmerskiej Partii Pracy Minnesoty, ugrupowania stowarzyszonego z Partią Demokratyczną na zasadach podobnych, jak unię w Niemczech tworzy federalna chadecja z bawarską Unią Chrześcijańsko-Społeczną. Ta przynależność partyjna powoduje, że dla Walza ważne są też prawa rolników, związki zawodowe oraz powszechne ubezpieczenia. Z wyborcami komunikuje się jak związkowiec, bez nadęcia, bezpośrednio i z luzem, w wesołym miasteczku czy parku.
Jednocześnie Walz ewoluuje wyraźnie z pozycji centrowych w kierunku bardziej progresywnych. Ze wszystkich potencjalnych kandydatów na wiceprezydenta był bez wątpienia najbardziej lewicowy. To jest jednak kierunek nowej Partii Demokratycznej pod przywództwem Harris. Połączenie „troski nad problemami dnia codziennego” z liberalną polityką w sprawach światopoglądowych i uśmiechem do amerykańskiej tradycji i stylu. Tym demokraci chcą zdobyć wyborców z prowincji zdominowanej przez trumpistów, w czym pomóc ma właśnie nieco tatusiowaty Walz. – To komunikat dla środka Ameryki. Nie jesteście dla nas jedynie stanami, nad którymi przelatujemy samolotem – oceniła jego wybór Nancy Pelosi, była demokratyczna przewodnicząca Izby Reprezentantów. ©℗