Odbudowa Ukrainy oznacza stworzenie tysięcy miejsc pracy zarówno tam, jak i w państwach UE. Oczywiście musimy być też świadomi wyzwań, np. w rolnictwie – mówi Nicolas Schmit, komisarz ds. pracy.
Mamy najniższy poziom bezrobocia od dekad, wyższy wskaźnik zatrudnienia niż przed pandemią, ale mamy też nowe wyzwanie – także w Polsce – jak brak rąk do pracy czy niedobór umiejętności. Zapewnienie przemysłowi wykwalifikowanych pracowników to nasze wzywanie. Musimy więcej inwestować w nabywanie nowych umiejętności i możliwość przekwalifikowania się pracownika oraz włączać coraz więcej kobiet i młodych osób w rynek pracy. Ale nawet kiedy zmobilizujemy wszystkich, nadal musimy zapełniać niektóre luki na rynku pracy migrantami – i tu dobrym przykładem jest również Polska, gdzie na rynku pracy odnalazło się dużo uchodźców z Ukrainy.
Czy jesteśmy teraz lepiej przygotowani do kryzysów? Z pandemii nauczyliśmy się kilku rzeczy – o solidarności, jestem szczególnie dumny z jednej z inicjatyw, za którą byłem w dużej mierze odpowiedzialny: instrument SURE. 100 mld euro zostało rozdane krajom, aby uratować miliony miejsc pracy, ustabilizować rynek pracy, ocalić dochody i przedsiębiorstwa. Później mieliśmy kryzys energetyczny, podwyżkę cen surowców, początek inwazji na Ukrainę, co wystawiło naszą odporność na ciężką próbę. Dziś wiemy, że musimy pilnować łańcuchów dostaw, szczególnie dostawców, od których w dużej mierze zależymy, ale musimy też reindustrializować Europę. Musimy być znacznie bardziej niezależni energetycznie, a to stwarza dalsze możliwości w sektorze energii odnawialnej. Myślę, że z minionych kryzysów nauczyliśmy się nie tylko tego, jak wspierać firmy, żeby przetrwały, lecz także jak pomóc ludziom w utrzymaniu pewnego standardu życia.
Dziś jest jasne, że wielu ludzi opuściło Ukrainę nie dlatego, że chcieli, ale dlatego, że musieli. Wielu pozostanie, ale myślę, że wielu też wróci. Przede wszystkim musi się skończyć wojna i miejmy nadzieję, że to nie Putin ją wygra, ponieważ byłaby to katastrofa dla Ukrainy i Europy. Będzie swobodny przepływ z nowymi państwami członkowskimi z pozytywnymi i negatywnymi rezultatami dla ich rynków pracy. Przystępując do UE, wiele krajów na początku odnotowało spadek liczby młodych ludzi, co ostatecznie nie jest dobre dla ich rynku pracy. Nie jest dla nas opcją, żebyśmy stracili z ukraińskiej gospodarki czy mołdawskiej połowę pracowników, żeby uzupełnić luki w UE – musimy utrzymać balans, a te osoby muszą budować siłę własnych gospodarek. Co do samego rozszerzenia to na pewno da ono ogromny impuls rozwoju dla całej Europy. Tak jest na przykład w przypadku odbudowy Ukrainy, co oznacza realne stworzenie tysięcy miejsc pracy zarówno tam, jak i w państwach UE. Oczywiście musimy być też świadomi wyzwań – tak jak w rolnictwie – związanych z przystąpieniem nowych państw.
Czytałem wczoraj sondaże, które właściwie pokazują dość stabilne poparcie, z możliwością niewielkich strat lub nawet skromnych zysków miejsc. Wiele zależy od sytuacji w poszczególnych krajach – SPD w Niemczech odzyskuje powoli drugą pozycję kosztem spadającego poparcia AfD. Na tym etapie jestem względnie pewny, ale nie przeceniałbym sondaży. Zobaczymy ostateczne rezultaty 9 czerwca i wtedy będziemy je oceniać. Mam przeczucie, że będziemy mieć znacznie lepszy wynik niż prognozowany we Francji i w Hiszpanii. I jestem pewien, że uda nam się przekonać ludzi do naszej wizji Europy, w której jest bezpiecznie, w której powstają nowe miejsca pracy, gdzie walczymy ze zmianami klimatu. Wszyscy mówią teraz o wzroście poparcia dla prawicy i skrajnej prawicy, choć prawdę mówiąc, czasami nie można dostrzec różnicy między nimi. To są partie, dla których jedyną receptą na wszystkie wyzwania jest powrót do nacjonalizmów lub atakowanie prawa, jak prawa kobiet. My mówimy jasno, że nie ma żadnej przestrzeni do porozumienia Socjalistów i Demokratów z jakąkolwiek skrajnie prawicową partią.
Nie jestem pewien, czy EPP to wciąż prawdziwi chrześcijańscy demokraci. A mówię to, bo współpracowałem z chrześcijańskimi demokratami przez wiele lat. Niektórzy z nich dołączyli np. do grupy S&D w parlamencie. I to jest istotne pytanie, czy EPP to wciąż chrześcijańscy demokraci, czy jedynie konserwatyści. Faktem jest, że mieliśmy tradycyjny sojusz Socjalistów i Demokratów z chadekami, ale staje się on coraz bardziej problematyczny, im bardziej chadecy skręcają na prawo. Zobaczymy, jak będzie wyglądała sytuacja po wyborach. Myślę, że wciąż możemy mieć dobre i uczciwe relacje, które zaowocują dobrą współpracą. Warunkiem jest jednak zupełne odcięcie się od skrajnej prawicy. Dostrzegam szansę na taką koalicję trochę na kształt polskiego rządu – chadeków, socjaldemokratów, liberałów, zielonych.
Afera katarska to było przekroczenie wszelkich granic i nie powinna się nigdy wydarzyć. W naszej frakcji wszyscy, którzy byli w nią zamieszani, zostali albo wykluczeni, albo sami odeszli. Teraz należy już od belgijskiego wymiaru sprawiedliwości. Musimy być twardzi wobec korupcji od pierwszej chwili, gdy ją odkrywamy. Najstraszniejsze jest to, że sam skandal był jednak tylko wierzchołkiem góry lodowej i pokazał, jak wiele mamy do zrobienia, jeśli chodzi o o zagrożenie obcą ingerencją zagrażającą bezpieczeństwu w Europie. Widzimy trwałe, poważne, niebezpieczne próby ingerencji Rosji i Chin w sprawy europejskie za pośrednictwem skrajnej prawicy. Łapówki z Kataru były podłe, ale nie możemy ignorować zagrożeń i prób destabilizacji ze strony reżimu Putina. Musimy być równie surowi w tej kwestii.
Miałem dobre relacje profesjonalne z Ursulą von der Leyen, mimo że krytykowałem jej sposób zarządzania Komisją. Dzisiaj mam wrażenie, że kandydatka EPP dość elastycznie podchodzi do wartości, które rzekomo wyznaje, by zapewnić sobie głosy na kolejną kadencję. ©℗