W II turze prozachodni liberał Ivan Korčok zmierzy się z koalicjantem populistów Peterem Pellegrinim.
Pierwsza tura wyborów prezydenckich na Słowacji przyniosła niespodziankę. Pierwsze miejsce, zdobywając 42,5 proc. głosów, zajął liberalny kandydat Ivan Korčok, były szef dyplomacji, który w dogrywce za dwa tygodnie zmierzy się z szefem parlamentu Peterem Pellegrinim. Na przedstawiciela rządzącej koalicji populistów zagłosowało 37 proc. wyborców. Frekwencja osiągnęła 51,7 proc. i jak na Słowację była dość wysoka.
Ponadpięciopunktowe prowadzenie to duży sukces Korčoka, któremu większość sondaży wróżyła drugie miejsce albo najwyżej niewielkie prowadzenie nad Pellegrinim. Jednak w II turze czeka go trudne zadanie. W ani jednym sondażu od września 2023 r. nie zdołał pokonać szefa parlamentu, a zarazem koalicjanta premiera Roberta Ficy. Co więcej, trzecie miejsce z 11,7 proc. poparcia zajął prorosyjski nacjonalista, były prezes Sądu Najwyższego Štefan Harabin, którego wyborcy także raczej skłaniają się ku kandydatowi rządzących, a czwarte – Krisztián Forró z mniejszości węgierskiej (2,9 proc. poparcia). Reszta kandydatów okazała się jeszcze słabsza. Premier Węgier Viktor Orbán w trakcie kampanii udzielił poparcia właśnie Forrze i Pellegriniemu. Fico i Orbán postrzegają się nawzajem jako sojusznicy w dziedzinie polityki zagranicznej. Fico, podobnie jak Orbán, nie chce słyszeć o dozbrajaniu Ukrainy, a przedstawiciele jego rządu sygnalizowali chęć poprawy relacji z Rosją. Według sondaży Słowacy są najbardziej prorosyjskim społeczeństwem w Unii Europejskiej.
Fico zawarł koalicję z Pellegrinim, który notabene rozpoczynał karierę polityczną u jego boku, po jesiennych wyborach parlamentarnych. Lider Głosu-Socjaldemokracji zgodził się wejść w sojusz w zamian za poparcie udzielone w wyborach prezydenckich, stanowisko przewodniczącego Rady Narodowej oraz nadreprezentację jego partii w rządzie. Fico zaś ma nadzieję, że spodziewane zdobycie urzędu prezydenta domknie system, da mu wolną rękę i pozwoli mu na szybsze przeprowadzenie zmian inspirowanych kierunkiem rozwoju Węgier pod rządami Orbána. Koalicja zdążyła już przegłosować przepisy osłabiające wymiar sprawiedliwości w sferze walki z korupcją i obniżyć kary za łapownictwo, jednak wejście w życie nowego prawa starała się blokować głowa państwa Zuzana Čaputová. Sondaże wskazywały, że miałaby ona największe szanse na sukces spośród wszystkich kandydatów liberalnych, jednak zrezygnowała ze starań o reelekcję, skarżąc się na pogróżki pod adresem członków jej rodziny.
– Większość Słowaków wyraziła chęć, by prezydentem został ktoś, kto będzie bronił interesu narodowego – komentował Pellegrini, starając się już o głosy wyborców skrajnej prawicy. – Na pewno muszę porozmawiać z dziesiątkami tysięcy wyborców rządzącej koalicji, którzy nie godzą się na to, w którą stronę rząd popycha Słowację – mówił Korčok. Na jego niekorzyść grają nie tylko przedwyborcze sondaże, lecz także historia. W 2004 r. nawet 10-punktowe prowadzenie Vladimíra Mečiara po I turze nie pozwoliło mu pokonać Ivana Gašparoviča. Także wówczas zdecydował układ głosów na kandydatów, którzy nie weszli do II tury. W większości było im bliżej do Gašparoviča niż do skompromitowanego w oczach Europy Mečiara. „Rezultaty I tury pokazały, że wyborcy obu głównych kandydatów są nadzwyczaj zmotywowani. Pytanie, komu uda się przyciągnąć tych, którzy nie głosowali” – napisał Jakub Filo, zastępca redaktora naczelnego dziennika „Sme”. – Wydaje mi się, że dotychczasowa polityka rządu Ficy zmotywowała zwłaszcza miejskich wyborców Korčoka. Nie spodziewałem się, że frekwencja przekroczy 48 proc. – mówił „Sme” politolog Jozef Lenč. ©℗