Między republikanami a demokratami trwa pat. Próbował go przerwać Wołodymyr Zełenski. Bez większych sukcesów. Wszystko wskazuje na to, że negocjacje na temat dalszego wspierania Ukrainy przeciągną się do stycznia.

Wizyta Wołodymyra Zełenskiego w stolicy USA nie przyniosła przełomu. Republikanie ciągle uważają, że ustępstwa Białego Domu na polu polityki migracyjnej są niewystarczające i dalej blokują fundusze na prowadzenie wojny. O szczegółach negocjacji wiadomo publicznie niewiele, ale gołym okiem widać że sporo jest emocji, oskarżeń oraz braku zaufania.

Fatalna wiadomość dla Ukrainy

Szanse na to, że do porozumienia dojdzie do końca roku są bliskie zera, bo kongresmeni w piątek opuszczają Waszyngton na święta. Do rozmów wrócą dopiero w styczniu. To fatalna wiadomość dla Ukrainy, w międzyczasie administracji mogą skończyć się pieniądze na kolejne pakiety wojskowego wsparcia, m.in. z dostawami amunicji.

Zełenski robi, co może, by przekonać Amerykanów, by nie porzucali jego kraju. Oficjalnie od najważniejszych polityków za oceanem otrzymuje zapewnienia o wsparciu. Poza konferencjami prasowymi nie jest jednak różowo. Panuje frustracja. Po pierwsze tym, że wszystko tak się przeciąga, powodując niepewność i niewątpliwie ciesząc Władimira Putina. Po drugie, mniej lub bardziej zakulisowymi staraniami części republikanów, by Ukrainie przyznać niższą kwotę, niż wnioskuje o to administracja (61 mld dol.).

Nastroje w Stanach Zjednoczonych

Tak się prawdopodobnie stanie, bo ich głosy są potrzebne. O dokładnej liczbie, jaka wyjdzie z Kongresu, spekulować trudno. Jeśli będzie kilkukrotnie niższa, to w praktyce będzie oznaczać kilkukrotnie mniejsze miesięcznie fundusze na wojenny wysiłek Ukrainy w porównaniu z dotychczasowym tempem wsparcia. A Stany Zjednoczone na polu dostaw militarnych są głównym partnerem naszych zaatakowanych przez Rosję sąsiadów. Ograniczenie przez Waszyngton pomocy będzie fatalnie rzutować na sytuację na froncie oraz zdolności ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.

Joe Biden, który kolejny raz przyjął w Białym Domu Zełenskiego, oskarża republikanów o partyjniactwo i zapewnia, że jest gotów do kompromisu. Ostatnie dni czołowi politycy jego rządu mieli mocniej zaangażować się w negocjacje, na bok odstawiając demokratycznych parlamentarzystów, w tym senatora Chrisa Murphy’ego, na którym spoczywał do tej pory główny ciężar prowadzenia rozmów. Pozycja republikanów pozostaje niezachwiana, przyjazd ukraińskiego prezydenta nie robi na nich wielkiego wrażenia.

Działania prezydenta Ukrainy

– Nie wydaje mi się, by Zełenski zmienił u kogokolwiek sposób myślenia. Nie chodzi tu o Ukrainę czy o niego osobiście. Chodzi o nasze narodowe bezpieczeństwo na południowej granicy – tłumaczyła podejście swojej partii senator republikanów Joni Ernst.

O bezpieczeństwie Stanów Zjednoczonych wspominał po spotkaniu z Zełenskim na Kapitolu także republikański szef Izby Reprezentantów Mike Johnson, próbujący balansować między trumpistami a bardziej umiarkowanymi kongresmenami. Sam prezydent Ukrainy później w Białym Domu okazywał urzędowy optymizm.

– Moje sygnały są więcej niż pozytywne, ale wiem, że jedna sprawa to słowa, a druga to rezultaty – mówił na konferencji prasowej w Białym Domu. Godne odnotowania, że Zełenski zdecydowanie odrzucił na niej jakiekolwiek pomysły ewentualnego pogodzenia się Kijowa z utratą okupowanych terytoriów w ramach potencjalnych negocjacji z Rosją.

A głosów, że niedługo będzie taka konieczność, jest w USA coraz więcej, płyną również z otoczenia Białego Domu. – Mówimy o ludziach. O tych, którzy są torturowani, gwałceni, zabijani. Porzucenie naszych terytoriów oznacza porzucenie naszych ludzi – ocenił jednak jednoznacznie takie podejście Zełenski. ©℗