Wojna w Izraelu ukazała jak ważne są powiązania między sprawą Tajwanu, wojną na Ukrainie czy spokojem w Jerozolimie. Światowy system bezpieczeństwa zaczyna zawodzić i nie jest to dobra wiadomość. O co grają Hamas i Izrael?

Efekt motyla to zjawisko związane z determinizmem. W anegdocie trzepot skrzydeł motyla, np. w Ohio, może po trzech dniach spowodować w Teksasie burzę piaskową. Przykładami efektu motyla są także zjawiska w światowym bezpieczeństwie. Naruszenie jego systemu powoduje zaangażowanie światowej uwagi na danym problemie i możliwość działania innym naruszycielom tegoż ładu. Rozumie to doskonale Rosja, która montuje groteskową koalicję wrogów demokracji.

Chwilowy rozejm między Izraelem i Hamasem nie bez krwi

Chwilowe zawieszenie broni tzw. humanitarne, było dobrą okazją do podsumowania działań zbrojnych i politycznych ostatnich tygodni. Dokonano wymiany części jeńców, chociaż incydenty zbrojne wciąż się zdarzały. To jednak tylko oddech przed kolejną batalię.

Szokiem dla wielu były informacje izraelskich mediów, że informacje o planowanych atakach Hamasu pojawiały się od co najmniej roku i służby ignorowały spływające licznie raporty. Dowództwo uważało, że informacje są przesadzone. W Izraelu obecnie popularne są teorie, że celowo doprowadzono do ataku, aby Benjamin Netanjahu miał pretekst do wysłania armii do Strefy Gazy.

Nie są jasne też cele Izraela. Te oficjalne to zabicie wszystkich członków Hamasu. Obecnie szacuje się, że zabito 10 procent, czyli około tysiąca członków radykalnej organizacji z 100 tysięcy. Łącznie miano zabić 2 tysiące osób podejrzanych o terroryzm. Jednocześnie pozbawiono życia około 15 tysięcy cywili. Wojna rządzi się swoimi prawami, ale statystyki mówią, podczas operacji zabicia hamasowców może śmierć ponieść nawet 100 tys. cywili. Z pewnością taka operacja będzie miała swoje koszty polityczne, również w rozumieniu międzynarodowym. Co więcej, Izrael nie ma pomysłu na zwycięstwo, na efektywną okupację. W pełnoskalowej wojnie wiktoria należała do tego, kto podpisał korzystny układ pokojowy lub zarządził skuteczną okupację. Ciężko jednak stwierdzić, by celem była okupacja, a fizyczna eliminacja wszystkich członków Hamasu jest niemożliwa.

Celem Izraela terror?

Realnym powodem działań Izraela może być odstraszanie. Jak twierdzi dr Wojciech Szewko, ekspert Narodowego Centrum Studiów Strategicznych ds. Bliskiego Wschodu, celem może być: „zabicie tak dużej ilości ludzi, zniszczenie tak dużej ilości domów cywilnych, szpitali, szkół, by potencjalny napastnik zastanowił się czy taki obraz – to znaczy dziesiątki tysięcy rannych i zabitych, ponad milion wysiedlonych jest jego celem, by zaatakować Izrael.” Doktryną wojenną Izraela jest więc „przykład grozy”, a prawdopodobnie nie jest to jeszcze koniec. Sam premier Netanjahu zapowiadał wymazanie plemienia Amalekitów (chodzi o Palestyńczyków z księgi żywych. I chociaż brzmi to jako zapowiedź całkowitego ludobójstwa, w rzeczywistości skierowane jest na kreowanie strachu i terroru pośród mieszkańców Autonomii Palestyńskiej, a także bojowników z państw ościennych, jak np. Hezbollahu.

Realizacja tego przedsięwzięcia idzie Israel Denfence Forces (IDF) całkiem dobrze. Należy jednak pamiętać, że im więcej jest prowadzonych akcji w których giną cywile, tym bardziej spadają notowania Izraela na wiecie. Może to się odbić na współpracach polityczno-technologicznych, a także na turystyce, która jest jednym z ważniejszych motorów napędowych gospodarki Izraela.

Nie należy więc się spodziewać, że IDF przestanie bombardować Strefę Gazy. Zniszczenia oraz polegli mają być dla potencjalnych atakujących przykładem grozy. Całkowita bezkarność Izraela zdaje się to potwierdzać. Pytanie zasadnicze jest, czy działania nie okażą się przeciwskuteczne w dłuższej perspektywie. Okupacja przez dziesięciolecia jest niemożliwa z militarnego punktu widzenia. Rodziny poległych natomiast staną się niezwykle atrakcyjnym materiałem ludzkim do rekrutacji kolejnych wcieleń Hamasu.

Cele Hamasu w wojnie z Izraelem

Hamas z pewnością będzie walczył o „przetrwanie”. Paradoksalnie jednak Izrael nie będzie niszczył poparcia. Na początku konfliktu organizację popierało 2/3 Palestyńczyków, obecnie poparcie sięga niemal 80 procent. Zagrożenie jest więc bardziej związane z ubytkiem kadr na wskutek działań izraelskiej armii, niż dopływie „świeżej krwi”.

Należy pamiętać, ze państwa arabskie nie popierają Hamasu i być może wykorzystają sytuacje do przejęcia wpływów w Palestynie. Z kolei korzystne – z punktu widzenia Hamasu – są protesty społeczności międzynarodowej. Szczególnie zaangażowane w potępianie Izraela są: Turcja, RPA, Algieria, Hiszpania i Brazylia. Widzimy więc, że nie jest to oś wyznaczana przez czynniki religijne. Drugą rzeczą

Hamasowi łatwiej będzie też ogłosić zwycięstwo – jeżeli nastąpi trwałe zawieszenie broni, to publiczne pokazanie się bojowników wielbiących kolegów-męczenników będzie odbierane jako przetrwanie idei.

Jakie szanse na pokój izraelsko-palestyński

Kluczem do zrozumienia procesu pokojowego jest wojna 6-dniowa w 1967 roku. W wyniku tego konfliktu Izrael zajął obszary o pow. 65 tys. km. Zdobyta została Strefa Gazy oraz Półwysep Synaj. Zlikwidowano bazy wypadowe fedainów palestyńskich nękających nieprzerwanie terytorium Izraela, otwarto dla żeglugi izraelskiej cieśniny Tirańskie. Zajęte zostały również Wzgórza Golan dzięki czemu Izraelczycy opanowali najdogodniejszą przeszkodę terenową oddzielającą ich państwo od terytorium przeciwnika. Opanowanie Zachodniego Brzegu doprowadziło do oparcia granicy o dogodną z militarnego punktu widzenia rzekę Jordan i uzyskania dostępu do niezwykle cennych źródeł wody. Zdobycie Starego Miasta w Jerozolimie miało natomiast zasadnicze znaczenie psychologiczne. Zmiana ukształtowania granic państwa zwiększyła też jego obronność. 22 listopada 1967 roku Rada Bezpieczeństwa przyjęła rezolucję nr 242, która odtąd będzie stanowić podstawę wszelkich międzynarodowych prób rozwiązania konfliktu. Niezależnie od jej wprowadzenia w życie, jedynym możliwym rozwiązaniem jest koncepcja dwóch państw, które egzystują obok siebie. Rany zadane w konflikcie izraelsko-paleśtyńskim to rozwiązanie jednak oddalają o kolejne dziesięciolecia.