Izrael kontynuuje naloty na Strefę Gazy, a Amerykanie zwiększają wysiłki w celu znalezienia stabilnego politycznego rozwiązania dla palestyńskiej enklawy.

Naloty Izraela na Strefę Gazy

Ponad 9,2 tys. Palestyńczyków zginęło w trwających już od prawie miesiąca nalotach Izraela na Strefę Gazy, wojskowej odpowiedzi na terrorystyczny atak Hamasu na państwo żydowskie, w którym śmierć poniosło ponad 1400 osób. Mimo zwiększającej się liczby międzynarodowych apeli rząd Binjamina Netanjahu nie zamierza przerywać zakrojonej na szeroką skalę odwetowej operacji militarnej mającej oficjalnie na celu wyeliminowanie bojowników Hamasu oraz odbicie porwanych przez nich ponad 200 zakładników. Aby to osiągnąć, kontynuuje działania lądowe, utrzymując pozycje w klinie dzielącym Strefę Gazy na część północną z Gaza City oraz południową z Chan Junus przy granicy z Egiptem.

Wszystko odbywa się w warunkach katastrofy humanitarnej, o której wprost alarmują działające na miejscu międzynarodowe organizacje, jak Lekarze bez Granic. Armia Izraela zrównuje z ziemią całe kwartały mieszkalne, bomby spadają na cele cywilne, szpitale, szkoły, karetki pogotowia. Na miejscu brakuje prądu, żywności oraz wody. W nalotach życie tracą zagraniczni dziennikarze oraz pracownicy organizacji pomocowych. Zgodnie z danymi amerykańskiego rządu pozbawionych domów zostało do tej pory nawet milion Palestyńczyków. Po stronie izraelskiej straty w ofensywie sięgają na ten moment kilkudziesięciu żołnierzy.

W weekend w Jerozolimie i Tel Awiwie odbyły się protesty przeciwko Netanjahu. Premiera wzywano do dymisji, oskarżano o niekompetencję w prowadzeniu wojny i negocjacjach dotyczących uwolnienia zakładników.

Ameryka prosi o "humanitarną przerwę"

Znajdująca się pod wewnętrzną i zagraniczną presją administracja Joego Bidena oficjalnie prosi stronę izraelską o ustanowienie „humanitarnej przerwy” (w komunikatach nie pada zwrot „zawieszenie broni”, o co zwróciła się w rezolucji Zgromadzenia Ogólnego Organizacja Narodów Zjednoczonych). O to zabiegał w piątkowych rozmowach w Izraelu z Netanjahu szef amerykańskiej dyplomacji Antony Blinken. Bezskutecznie. Gdy zamykaliśmy to wydanie, Izrael odrzucał taką opcję, argumentując to tym, że przerwa da Hamasowi okazję do przegrupowania. Taki krok ma być wykluczony aż do momentu uwolnienia zakładników. Nieoficjalnie Amerykanie są zaniepokojeni planami Netanjahu dotyczącymi Strefy Gazy, tym bardziej że pozostają one dla nich w znacznej mierze niewiadomą. Misją Blinkena w Izraelu było więc wysondowanie, jak „Bibi” widzi przyszłość palestyńskiej enklawy. Zgadzając się z koniecznością eliminacji Hamasu, Amerykanie wyrażają sprzeciw wobec ewentualnej przedłużającej się izraelskiej okupacji. Są też za tym, by Palestyńczycy końcowo mogli powrócić do swoich domów. Netanjahu musi się liczyć z opinią Waszyngtonu: jeśli konflikt zbrojny będzie się przedłużał, Izrael będzie potrzebował zwiększonego wsparcia wojskowego ze strony USA.

Po Izraelu równie trudne wyzwanie dyplomatyczne czekało Blinkena w Ammanie, gdzie w weekend spotkał się z czołowymi dyplomatami państw arabskich, prócz Jordanii, także Egiptu, Kataru, Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA) oraz Arabii Saudyjskiej. Szefowie MSZ krajów regionu publicznie wzywali do bezwarunkowego i natychmiastowego zawieszenia broni, co sekretarz stanu odrzucał, podkreślając, że Stany Zjednoczone niezachwianie opowiadają się za prawem Izraela do samoobrony. – Nie możemy zaakceptować zbiorowego karania Palestyńczyków i usprawiedliwiania tego prawem do obrony – odpowiadał szef egipskiego MSZ Sameh Shoukry.

Agencja Associated Press relacjonuje, że państwa arabskie wyrażają sceptycyzm wobec amerykańskich sugestii, by zaczęły odgrywać bardziej konstruktywną polityczną rolę w kryzysie i by wyszły poza retoryczne potępienia Izraela. Wsparcie krajów regionu dla politycznego rozwiązania konfliktu jest uznawane w Waszyngtonie za kluczowe w potencjalnej odbudowie Strefy Gazy po wyeliminowaniu Hamasu. Jakie dokładnie są na nią pomysły Amerykanów, pozostaje niejasne. Jednym z głównych ma być próba zwiększenia roli struktur Autonomii Palestyńskiej.

Rozmowy Blinkena z Erdoğanem

W niedzielę Blinken skierował się do Turcji, gdzie prawdopodobnie spotka się z prezydentem tego kraju Recepem Tayyipem Erdoğanem, który w geście protestu przeciwko nalotom Izraela zdecydował się przywołać tureckiego ambasadora w tym kraju na konsultacje. Ankara odgrywa ważną rolę w negocjacjach między Izraelczykami a Palestyńczykami dotyczącymi zakładników i zakończenia wojny. Jednocześnie Erdoğan w ostrym tonie wypowiedział się o Netanjahu, mówiąc, że nie jest już to polityk, z „którym można rozmawiać”, i dodając, że oprócz Izraela nie ma takiego drugiego państwa na świecie, którego armia „zachowywałaby się aż tak nieludzko”.

Mimo niezmiennie bardzo napiętej sytuacji na ten moment Izraelczykom i Amerykanom udało się uniknąć najgorszego scenariusza, czyli rozszerzenia się konfliktu poza Strefę Gazy. Na poważniejszy atak na Izrael nie decyduje się libański Hezbollah, na północy państwa żydowskiego trwa jedynie punktowy, ograniczony ostrzał stron. Przywódca tej szyickiej organizacji Hasan Nasr Allah wygłosił w piątek telewizyjne przemówienie, w którym stwierdził, że „eskalacja na libańskim froncie zależy od działań Izraela w Gazie”, i ostrzegł Netanjahu, by „nie szedł dalej”. Odpowiedzialnością za wojnę w Strefie Gazy obarczył Stany Zjednoczone. – Tylko Ameryka może zakończyć to, co dzieje się w Gazie, bo to Ameryka to rozpoczęła – stwierdził. ©℗