Piotr Chomczyński: Nie ma wiarygodnych danych o obecności karteli w Europie Środkowej i państwach nadbałtyckich, natomiast z moich badań wynika, że wielu Europejczyków, w tym z Europy Środkowej i Wschodniej, zajmuje się indywidualnym przemytem narkotyków

ikona lupy />
dr hab. Piotr Chomczyński, prof. UŁ i ANS, kryminolog. Centrum Analiz, Modelowania i Nauk Obliczeniowych, Katedra Socjologii Sztuki UŁ, Katedra Kryminalistyki Akademii Nauk Stosowanych w Pile. Przygotowuje powieść opartą na swoich badaniach / Materiały prasowe / fot. Materiały prasowe
To niezbyt częsty przypadek, żeby Polak zajmował się naukowo kartelami z Ameryki Łacińskiej.

Prowadzone przeze mnie badania w krajach Ameryki Łacińskiej w pewnym stopniu są kontynuacją moich zainteresowań funkcjonowaniem nieletnich i dorosłych w warunkach izolacji. Procesy grupowe, a więc nieformalna struktura hierarchiczna, dynamika sprawowania władzy w środku, socjalizacja do warunków izolacji były przedmiotem moich siedmioletnich badań jakościowych w zakładach poprawczych i schroniskach dla nieletnich w Polsce. Kluczowe było dla mnie uzyskanie stypendium badawczego w Instituto de Investigaciones Sociales na Universidad Nacional Autónoma de México w Meksyku, w ramach którego prowadziłem badania etnograficzne nad przestępczością zorganizowaną wśród osób zaangażowanych w pracę na rzecz karteli. Te badania prowadzę do dziś, natomiast w 2021 r. zostałem zaproszony przez prof. Sveinunga Sandberga z Uniwersytet w Oslo w Norwegii do udziału w czteroletnim projekcie badawczym „Crime in Latin America (CRIMLA): The role of family, employment, culture and the state”. Grant o wartości 1,3 mln euro został przyznany przez Norwegian Research Council. Celem projektu jest pozyskanie 900 wywiadów swobodnych przeprowadzonych wśród kobiet i mężczyzn osadzonych w zakładach karnych wybranych krajów Ameryki Łacińskiej. Projekt jest realizowany w Hondurasie, Meksyku, Brazylii, Kolumbii, Argentynie, Boliwii i Chile. Moja rola polegała na pomocy w opracowaniu części koncepcyjnej i metodologicznej, realizacji badań terenowych w zakładach karnych w Hondurasie (2022) i Meksyku (2023).

Trudno było przeniknąć do tego środowiska?

Przez pierwsze dwa miesiące mojego stypendium badawczego w Meksyku robiłem jedynie przegląd literatury, spotykałem się z pracownikami polskiej i amerykańskiej ambasady, a także akademikami zajmującymi się przestępczością zorganizowaną. Przez cały czas miałem wrażenie, że nie zbliżam się nawet do sedna problemu, gdyż rekomendowane mi publikacje były jedynie teoretyczne lub też bazowały na zakłamanych oficjalnych statystykach policyjno-sądowych. Także rozmowy z akademikami, którzy w obawie przed konsekwencjami nie prowadzili badań empirycznych, wnosiły niewiele. Przełomem był udział w meczu Lucha Libre (odmiana amerykańskiego wrestlingu), gdzie dzięki mojej koordynatorce technicznej z projektu poznałem informatora. Carlos (imię fikcyjne) był nieformalnym liderem duchowym zmarginalizowanych społeczności lokalnych, których członkowie pracowali lub współpracowali z kartelami. Wziąłem udział w zorganizowanej przez mojego informatora pielgrzymce do Chalma, w której brały udział osoby zaangażowane w produkcję i przemyt narkotyków. Kolejnym kluczowym krokiem było dla mnie poznanie dr Eleny Azaoli, naukowczyni, doradcy ówczesnego prezydenta Meksyku Enrique Peña Nieto i jednocześnie osoby pracującej dla Meksykańskiej Organizacji Obrony Praw Człowieka. Dzięki niej uzyskałem dostęp do zakładów karnych typu stanowego i federalnego oraz poprawczych.

W mediach pojawia się często temat nielegalnych pracowników z Ameryki Łacińskiej sprowadzanych nad Wisłę. Czy handel ludźmi z Ameryki Łacińskiej w Polsce może być nadzorowany przez kartele?

Ten wątek nie pojawił się w moich badaniach latynoamerykańskich ani w ramach międzynarodowego projektu CRIMLA, natomiast na podstawie moich doświadczeń uważam, że niewiele umyka uwadze tzw. karteli narkotykowych. Sama nazwa jest myląca, gdyż sugeruje, że główną aktywnością jest wytwarzanie i przemyt narkotyków, podczas gdy coraz bardziej dochodowy staje się handel bronią, ludźmi i ich organami. Tego typu organizacje kontrolują w wielu rejonach Meksyku całą aktywność polityczną, społeczną i gospodarczą. Jeśli ktoś planuje rozkręcić biznes z przemytem ludzi do krajów Europy, to z pewnością musi ułożyć się z tamtejszymi organizacjami przestępczymi. Mogą one także pośredniczyć w kontaktach z lokalną władzą i organami ścigania. Nie jestem natomiast pewien, na ile jest to zjawisko wzrastające, a na ile marginalne.

Jak duża jest skala handlu ludźmi w Ameryce Łacińskiej? Czy handel ludźmi zajmuje w ekonomii karteli poważne miejsce?

Takich wiarygodnych statystyk jeszcze nie ma, ale wiadomo, że granicę Meksyku przekracza rocznie kilkaset tysięcy osób, w dużej mierze z Hondurasu, Gwatemali oraz El Salwadoru. Ci ludzie najczęściej są oszukiwani i przechwytywani przez organizacje przestępcze w porozumieniu z lokalnymi władzami. Rzadko kiedy prowadzi się śledztwa, wykrywalność jest marginalna. Bardzo często tacy ludzie są wykorzystywani w nielegalnych kopalniach, ich organy są potem sprzedawane i dostarczane na zamówienie do USA, ale także do innych krajów. Inną aktywnością jest także sex trafficking, czyli handel młodymi kobietami, które wbrew swej woli stają się pracownicami seksualnymi.

Czy Polska i region Europy Środkowej są w ogóle w obszarze zainteresowań karteli?

Europa jest w obszarze zainteresowań latynoamerykańskich organizacji przestępczych, choć największym i najbardziej lukratywnym rynkiem zbytu pozostają Stany Zjednoczone. Także w Polsce znajduje się duże porcje narkotyków, choć nie jest to docelowy rynek zbytu. Zatrzymań setek kilogramów narkotyków dokonuje się co jakiś czas w portach portugalskich, holenderskich, brytyjskich, niemieckich czy skandynawskich. Oprócz narkotyków takie organizacje parają się także przemytem ludzi i organów, które są dostarczane do bogatych krajów. Największym rynkiem zbytu pozostają Stany Zjednoczone oraz Chiny.

Jak duża jest obecność karteli w Europie?

Tego nie wie chyba nikt, gdyż wiedzę pozyskujemy najczęściej dopiero wtedy, gdy zaliczają one wpadkę. Poza tym bazujemy na statystykach organów ścigania, służb granicznych itd. Nie zawsze są one miarodajne. Można jednak mówić o coraz większej penetracji rynku europejskiego i szukaniu wciąż nowych rynków zbytu dla przemytu ludzi i nielegalnych towarów (narkotyki, broń, nielegalnie pozyskiwane surowce, dzikie zwierzęta itp.). Przykładem może być choćby aktywność meksykańskich organizacji przestępczych organizujących transport narkotyków przez port lotniczy w Amsterdamie. Najnowszy raport Europolu nie tylko potwierdza wzmożoną aktywność meksykańskich karteli we Włoszech i w Hiszpanii, lecz także określa rolę, jaką w poszerzaniu rynku zbytu mają ich poszczególni współpracownicy. I tak broker zajmuje się pośrednictwem pomiędzy krajem pochodzenia narkotyku a krajem przeznaczenia lub tranzytowym, kucharze (cooks) zajmują się produkcją narkotyków syntetycznych w Europie w porozumieniu z macierzystym kartelem latynoamerykańskim, wysłannik (envoy) to osoba podróżująca do Europy i ułatwiająca zawieranie transakcji w pomiędzy kartelami i europejskimi nabywcami, pośrednik (intermediator) jest odpowiedzialny za zakup, transport i logistykę, zaś specjaliści od prania pieniędzy to osoby z i spoza Europy odpowiedzialne za obsługę finansową karteli, w tym ukrywanie źródeł ich zysków. Nie ma wiarygodnych danych o obecności karteli w Europie Środkowej i państwach nadbałtyckich, natomiast z moich badań prowadzonych w Ekwadorze wynika, że wielu Europejczyków, w tym z Europy Środkowej i Wschodniej, zajmuje się indywidualnym przemytem narkotyków – zazwyczaj połykanych w prezerwatywach tuż przed lotem do państwa docelowego.

Jak wygląda droga członka kartelu narkotykowego? Jak się nim zostaje?

Analizując dane pozyskane od aktywnych członków karteli narkotykowych, ich rodzin, sędziów, organów ścigania, organizacji obrony praw człowieka oraz członków organizacji pozarządowych przy pomocy kolegów ze Stanów Zjednoczonych oraz z Meksyku, stworzyłem koncepcję kolektywnej trajektorii. Posłużę się definicją opisową, która zostanie opublikowana jesienią w podręczniku „Kryminologia” (pod red. Piotra Chomczyńskiego, Przemysława Frąckowiaka i Dagmary Woźniakowskiej – red.) nakładem PWN. „Koncepcja kolektywnej trajektorii pozwala wyjaśnić z poziomu mikro, w jaki sposób silne, dobrze zorganizowane organizacje przestępcze rekrutują nowych członków na obszarach zamieszkałych przez zintegrowane wspólnoty. Wspólne doświadczenia członków narażonej wspólnoty niejako «odkładają się» w grupowym definiowaniu sytuacji jako „bez wyjścia”. Takie wspólne postrzeganie rzeczywistości jest wzmacniane w toku codziennych, bezpośrednich interakcji członków wspólnoty, którzy przekazują je jako coś oczywistego dorastającej młodzieży. Młodzi ludzie od dziecka dorastają w przekonaniu, że alternatywę biedy stanowi praca dla grup przestępczych, która gwarantuje pieniądze, prestiż, status i nieosiągalną w „legalny” sposób wysoką pozycję społeczną. Ponadto grupa przestępcza wychodzi także naprzeciw silnej potrzebie przynależności nieletnich. Młodzi ludzie dorastający na zagrożonych przestępczością zorganizowaną obszarach myślą podobnie o sobie i swojej przyszłości. W organizacjach przestępczych widzą zarówno źródło zarobku, jak i grupę odniesienia. Doświadczanie kolektywnej trajektorii zilustrować można jako „most” prowadzący od wspólnoty do grupy przestępczej. Organizacje przestępcze odnoszą korzyści wynikające z tego, że młodzi ludzie z sąsiedztwa doświadczają kolektywnej trajektorii. Rekruterzy, którzy mieli podobne doświadczenia jak werbowani nieletni, potrafią zachęcić ich do wstąpienia w jej szeregi.

Wypowiedzi członków karteli oraz osób je rekrutujących wskazują, że kolektywna trajektoria, jakiej poddani byli rekruci, pozwala im także szybko zaadoptować się do warunków i stylu pracy w organizacji. W miarę zdobywanych doświadczeń i kolejnych szczebli „kariery” umacniają oni swoje wcześniejsze przekonanie o braku wyboru, które z perspektywy członka organizacji przestępczej sprowadzają się do niemożności odejścia. Jest ono podtrzymywane przez liczne akty przemocy ze strony karteli dokonywane zarówno wobec członków konkurencyjnych organizacji, jak i swoich ludzi oskarżanych o nielojalność. Wiele z takich wydarzeń jest dokumentowanych w formie krótkich nagrań z egzekucji zamieszczanych potem w internecie.

Czy walka z takimi organizacjami jest w takim razie z góry skazana na niepowodzenie?

Wymagałaby przemodelowania myślenia decydentów i zwrócenia większej uwagi na przyczyny przestępczości. Z pewnością należy do nich korupcja, warunkująca słabe i nieobecne państwo w wielu obszarach życia swoich obywateli, brak realnego wparcia edukacyjnego i tworzenia szans dla zmarginalizowanych społeczności lokalnych, duża polaryzacja i zróżnicowanie społeczne w zakresie dostępu do pożądanych dóbr. Tam, gdzie państwo nie działa, potrzeby obywateli często wypełniają organizacje przestępcze. Było to widoczne choćby podczas pandemii COVID-19. Tymczasem państwa myślą raczej o rozwiązaniach siłowych, które – jak pokazuje historia, np. inicjatywa War on Drugs prezydenta Felipe Calderóna z 2006 r. – przynoszą wiele ofiar śmiertelnych po obydwu stronach konfliktu i niewielkie sukcesy. Ważne jest inne spojrzenie na aktywność organizacji przestępczych, którego kluczowym elementem jest rekrutacja nieletnich w szeregi karteli.

Czy w przypadku ponadnarodowych grup przestępczych z Ameryki Łacińskiej istnieje jakiś temat tabu, jeśli chodzi o popełniane przestępstwa, zakaz współpracy z tą czy inną grupą (np. w kontekście wojny Rosji z Ukrainą)?

Dawniej takimi tematami tabu były porwania członków rodzin, zabijanie niewinnych cywilów. To była tzw. stara szkoła. Teraz, gdy sporo karteli przybrało kształt organizacji paramilitarnych (CJNG, Los Zetas), takie reguły zniknęły. Teoretycznie wrogie organizacje na niższym poziomie mogą ze sobą współpracować, także w warunkach więziennych. Zakazów współpracy nie ma, liczą się teraz jedynie zyski. W wielu przypadkach w biznes narkotykowy zaangażowany jest także Kościół. Zarówno Benedykt XVI, jak i Franciszek oficjalnie przestrzegali przez „układaniem się” z grupami przestępczymi, ale nie tylko szeregowi księża, lecz także hierarchowie w Meksyku dopuszczają się bliskich kontaktów z przedstawicielami narkobiznesu. Współpraca odbywa się na wielu obszarach. Niekiedy przyjmuje formę finansowania Kościoła przez narkobiznes. Ma to nawet swoja nazwę: narcolimosnas (narkojałmużna). Współpraca może odbywać się na wielu szczeblach – od remontu niewielkiej kapliczki przez lokalnych dealerów narkotykowych po ufundowanie całego budynku, jak to miało miejsce w 2010 r., kiedy ówczesny lider kartelu Los Zetas Heriberto Lazcano postawił z własnych środków kościół w Tezontle. Ani hierarchowie kościelni w Meksyku, ani ich zwierzchnicy w Watykanie nie podjęli żadnych radyklanych kroków, by tę współpracę przerwać. Meksykański episkopat tłumaczył się tym, że baronowie narkotykowi remontują także drogi, mosty i stawiają kliniki. Znamienne jest stanowisko meksykańskiego biskupa Sigifredo Noriegi, który proponuje włączenie karteli narkotykowych w system bezpieczeństwa i gwarancji pokoju. ©℗

Rozmawiał Jan Żerański