Po trzech dniach od przedstawienia przez Komisję Europejską wstępnego projektu dziewiątego pakietu sankcji na Rosję UE wciąż nie doszła do porozumienia. Dziś kolejną próbę podejmą ambasadorowie państw członkowskich

Nowych sankcji regularnie domagają się przede wszystkim kraje wschodniej części UE, w tym Polska i kraje bałtyckie. Region naciskał na KE już od przyjęcia poprzedniego pakietu sankcyjnego, a poszczególne stolice prezentowały własne propozycje, jednak rozmowy na kilka tygodni stanęły w miejscu. Ostatecznie dziewiąty pakiet został zaprezentowany pod koniec ubiegłego tygodnia.
Choć rozmowy miały zakończyć się jeszcze przed weekendem, to będą miały swój dalszy ciąg dziś, podczas spotkania ambasadorów państw członkowskich. Kalendarz jest coraz bardziej napięty, a w UE wciąż pozostaje do rozstrzygnięcia wiele newralgicznych kwestii, takich jak: węgierskie KPO, odcięcie Budapesztu od środków z unijnego budżetu czy przyjęcie 18 mld euro pomocy na rzecz Ukrainy, które mogą rzutować także na dyskusję o sankcjach.

Lista sankcji indywidualnych rośnie

Szefowa KE Ursula von der Leyen pod koniec zeszłego tygodnia przedstawiła publicznie pierwszą propozycję dziewiątego pakietu, która obejmuje nałożenie sankcji na dodatkowych 200 osób i podmiotów. Na liście mają się znaleźć przede wszystkim przedstawiciele rosyjskich sił zbrojnych, w tym oficerowie, a także przedsiębiorstwa z sektora obronnego. Trafią na nią również kolejni członkowie rosyjskiej Dumy oraz członkowie rządu, gubernatorowie, a nawet partie polityczne. Wszystkie osoby, przedsiębiorstwa i instytucje objęte sankcjami w tym pakiecie - jak podkreśla Bruksela - bezpośrednio przyczyniły się do celowych brutalnych ataków rakietowych na ludność cywilną i odpowiadają za kradzież produktów rolnych oraz porwania ukraińskich dzieci do Rosji.
Dziewiąty pakiet - zgodnie z propozycją KE - miałby także objąć sankcjami trzy kolejne rosyjskie banki oraz wprowadziłby nowe kontrole i ograniczenia eksportowe w obszarze przemysłu chemicznego oraz elektronicznego. Bruksela chce również odciąć Rosję od dostępu do wszelkiego rodzaju dronów i bezzałogowych statków powietrznych, dlatego wprowadzony miałby zostać zakaz eksportu zarówno silników dronów do Rosji, jak i eksportu tych silników do partnerskich lub współpracujących z Rosją krajów trzecich, takich jak Iran, które następnie mogłyby je dostarczyć Kremlowi.
Nowe sankcje mają również uderzyć w rosyjski sektor energetyczny, w tym wprowadzić zakaz prowadzenia przez dowolne podmioty europejskie nowych inwestycji górniczych w Rosji. Jak podkreśla Bruksela, uzupełnieniem dziewiątego pakietu jest zakaz importu rosyjskiej ropy drogą morską, który wszedł w życie na początku ubiegłego tygodnia, oraz globalny limit cen ropy uzgodniony w ramach G7. Sankcje obejmą też cztery kolejne kanały rosyjskiej telewizji, które znikną ze wszystkich anten i platform dystrybucyjnych na terenie UE. Według naszych informacji zakazane ma zostać emitowanie takich stacji telewizyjnych, jak: Pierwyj kanał (PK), Rossija 1, NTV oraz Ren TV.

Wzrok w stronę Budapesztu

Pakiet, jak twierdzi jeden z dyplomatów, z którym rozmawialiśmy, został tak skonstruowany, aby nie budził większego oporu państw członkowskich i został przyjęty jeszcze w tym roku. Horyzontem czasowym początkowo była Rada ds. Zagranicznych, która rozpocznie się dziś wczesnym popołudniem w Brukseli. Szefowie dyplomacji państw członkowskich mają rozmawiać m.in. o dalszych działaniach UE w związku z trwającą od prawie 10 miesięcy wojną w Ukrainie, a wśród tematów nie zabraknie dalszych zakupów zbrojeniowych z Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju, choć Bruksela unika deklaracji, czy oraz o ile zwiększy się finansowanie broni i sprzętu dla Kijowa. Teoretycznie jest szansa na przyjęcie podczas Rady dziewiątego pakietu sankcji, pod warunkiem że ambasadorowie państw członkowskich dojdą podczas poniedziałkowego spotkania do porozumienia. Rozmowy rozpoczęte jeszcze w czwartek, kontynuowane następnie w piątek oraz w weekend, nie przyniosły rozstrzygnięcia do momentu zamknięcia wydania DGP.
Kością niezgody okazują się według naszych informacji liczne odstępstwa od projektowanych sankcji, których oczekują kolejne państwa członkowskie. Języczkiem u wagi jest także postawa Węgier, które sprzeciwiły się w ubiegłym tygodniu przyjęciu na cały przyszły rok 18 mld euro pomocy makrofinansowej na rzecz Ukrainy. - Dziś chyba cała UE traktuje sprzeciw Węgier wobec wsparcia makrofinansowego Ukrainy jako zapowiedź, że dla Budapesztu nie ma takiego planu i projektu, którego nie można by zawetować, żeby wymusić korzystne dla siebie decyzje - mówi nam jeden z unijnych dyplomatów. A korzystne z perspektywy Węgier byłoby zarówno odblokowanie przez ministrów finansów państw członkowskich KPO, jak i odrzucenie wniosku Brukseli o zamrożenie 7,5 mld euro z funduszy spójności. KE po ubiegłotygodniowym wecie nie zmienia jednak zdania i podtrzymuje swój wniosek o zastosowanie wobec Budapesztu mechanizmu „pieniądze za praworządność”. Dzisiejsze rozmowy - zarówno w gronie ambasadorów państw członkowskich, jak i szefów resortów spraw zagranicznych - będą kolejnym testem dla Budapesztu oraz pozostałych stolic, na ile interesy narodowe przyćmią chęć kolejnego uderzenia w Rosję i wsparcia Ukrainy. Jeśli nie uda się dojść do porozumienia w sprawie dziewiątego pakietu, wówczas dyskusje przejdą na najwyższy poziom - liderów państw i rządów, którzy spotkają się na ostatnim w tym roku unijnym szczycie w czwartek. ©℗