Podczas swojej weekendowej wizyty w Kijowie szefowa KE Ursula von der Leyen zadeklarowała, że do końca tego tygodnia będzie przygotowana opinia w sprawie wniosku akcesyjnego Ukrainy. Opinia jest standardowym elementem traktatowej procedury, choć – jeśli Bruksela dotrzyma słowa – zostanie wydana w rekordowo szybkim tempie. W większości przypadków wydanie podobnej opinii zajmowało wiele miesięcy, a nawet lat. Tymczasem od złożenia wniosku akcesyjnego przez prezydenta Wołodymyra Zełenskiego do wydania opinii może minąć około czterech miesięcy. Takie tempo – jak podkreślają w rozmowie z DGP unijni dyplomaci – jest podyktowane wyłącznie kontekstem wojny, a nie realną gotowością Ukrainy do akcesu. Argumenty o takim charakterze padały zresztą wielokrotnie – oficjalnie lub nieoficjalnie – ze strony władz Niemiec, Holandii, Belgii czy Francji. – Nikt nie spodziewa się natychmiastowego, szybkiego członkostwa Ukrainy w UE, to potrwa wiele lat, a wojna dodatkowo nie pozwala na nakreślenie realnego horyzontu czasowego – mówi nam jeden z dyplomatów. Von der Leyen w Kijowie chwaliła władze za wzmacnianie rządów prawa, jednak podkreślała, że wśród głównych niezałatwionych kwestii jest wciąż duży poziom korupcji stanowiący zazwyczaj jedną z centralnych osi reform dla wszystkich państw kandydujących.
Choć Berlin czy Paryż sceptycznie podchodzą do możliwości szybkiego akcesu Kijowa, to ukraińskie władze nie liczą na taryfę ulgową i nie apelują już o nadanie ich wnioskowi nadzwyczajnego statusu i procedowanie go na specjalnych warunkach. Nie ukrywają jednak braku zadowolenia z tego, że ich wniosek traktowany jest łącznie z wnioskami Gruzji i Mołdawii, które znajdują się w zupełnie innej sytuacji.