Doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA Jake Sullivan oświadczyłw niedzielę, że nie ma żadnego usprawiedliwienia dla sobotniego ataku na budynki mieszkalne w stolicy kurdyjskiej prowincji Irbil. Rząd Iraku wyraził ostry protest.

W sobotę doszło do ataku rakietowego na leżące w północnej części Iraku miasto Irbil, będące stolicą Kurdyjskiego Okręgu Autonomicznego. O ataku poinformował gubernator prowincji Irbil. Pociski spadły m.in. w pobliżu Konsulatu Generalnego USA.

Irańskie media państwowe podały, że irański Korpus Strażników Rewolucji przeprowadził atak na izraelskie "centra strategiczne" w Irbilu, sugerując, że był to odwet za niedawne izraelskie ataki lotnicze na irańskie cele w Syrii, w których zginęli członkowie irańskiego personelu wojskowego.

Iracki regionalny rząd kurdyjski oświadczył, że celem ataku były jedynie cywilne dzielnice mieszkalne, a nie obiekty należące do obcych państw, i wezwał społeczność międzynarodową do przeprowadzenia śledztwa. Irackie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało ambasadora Iranu w Bagdadzie, aby wyrazić swój protest.

Premier Iraku Mustafa al-Kazimi podczas rozmowy telefonicznej z sekretarzem stanu USA Antonym Blinkenem zaznaczył, że jego kraj nie może stać się "sceną do załatwiania zewnętrznych porachunków" - poinformowało na Twitterze biuro premiera.(PAP)