Rozmowa z Joanną Maćkowiak-Panderą, prezeską zarządu Forum Energii

Co jest największym wyzwaniem dla polskiej gospodarki w związku z Fit for 55?
Ten program pokazuje, że dekarbonizacja jest traktowana w Europie bardzo poważnie i staje się głównym kierunkiem rozwoju Unii. Jest to zatem dla nas strategiczny temat i moje główne obawy dotyczą tego, na ile poważnie my go potraktujemy. Największym zagrożeniem jest - moim zdaniem - to, że nie będziemy w stanie podjąć odpowiednich decyzji i zorganizować całego tego procesu. Że nie będziemy w stanie podjąć wysiłku, który jest potrzebny do tego, by zaprojektować nowe polityki, skutecznie je zakomunikować i wreszcie wdrożyć, nie zapominając o ich koordynacji. Że będą zwyciężały partykularne interesy polityczne.
To uważam za większe zagrożenie niż to, co słyszę w mediach z ust niektórych polityków, że to zbyt kosztowny program, że on pozbawi nas konkurencyjności. Właśnie jeżeli nie podejmiemy tego wyzwania, to koszty nas przygniotą, a polska gospodarka straci.
Transformacja energetyczna będzie jednak wymagała setek miliardów złotych nakładów finansowych…
No tak, tyle że te setki miliardów już teraz są konieczne. Rynek energii elektrycznej jest wart 100 mld zł rocznie. Tyle wydajemy na energię, i to nie uwzględniając wydatków na ciepło. To oznacza, że za energię zapłacimy bilion złotych w ciągu dziesięciu lat i o tym się nie mówi. Straszy się natomiast olbrzymimi kosztami, zapominając o tym, że potężne inwestycje w energetykę są w najbliższych latach niezbędne, bez względu na to, czy pójdziemy w OZE czy nie.
Mamy w większości stare elektrownie i co roku inwestujemy spore pieniądze w ich modernizację. Pytanie, gdzie nas ta modernizacja prowadzi. Ostatnio w Portugalii zamknięto elektrownię węglową, która miała 15 lat. Nasze są znacznie starsze.
Uważam, że Fit for 55 to duża szansa, by uwolnić się od kosztów CO2, które rosną z każdym miesiącem - dziś to już 70 euro za tonę. To się przekłada na wyższe koszty energii, a nie zapominajmy o kosztach zanieczyszczenia środowiska, których też nie dostrzegamy i o nich nie mówimy. Kilka lat temu resort rozwoju szacował koszty emisji i zanieczyszczenia powietrza na 130 mld zł rocznie.
Niemniej te miliardy trzeba będzie znaleźć…
Pieniądze nie są problemem. Problemem mogą być koszty energii dla niektórych grup odbiorców. I tych trzeba mądrze wspierać. Przede wszystkim w oszczędzaniu energii. Pieniędzy na inwestycje na rynku jest bardzo dużo. To nie tylko skądinąd pokaźne fundusze unijne, ale też środki prywatne. Biznes i instytucje finansowe chcą i muszą z różnych powodów inwestować w projekty przyjazne dla środowiska. Pamiętajmy też o regulacjach, które sprawiają, że coraz więcej pieniędzy będzie płynęło z sektora prywatnego. To np. kwestia taksonomii, która w przyszłym roku wejdzie w życie. To wszystko będzie napędzać mobilizację środków prywatnych.
Co może być zatem przeszkodą na drodze do Fit for 55?
Brak dobrych projektów. To po części wynika z tego, że nie mamy w Polsce jasnej zaawansowanej polityki energetycznej. Nie mamy strategii technologicznej - raz chcemy iść w OZE i dynamicznie rozwijamy prokonsumencką energetykę solarną, a teraz będziemy gwałtownie hamować, skazując być może na śmierć te firmy, które się w tym sektorze rozwinęły. Brakuje nam zaplecza naukowego i inżynieryjnego do planowania transformacji.
Miotanie się od ściany do ściany nie sprzyja rozwojowi innowacyjności, tworzeniu innowacyjnych miejsc pracy. Dlatego najbardziej boję się braku dobrych projektów dekarbonizacyjnych - planowanych w dłuższej perspektywie, zarówno pod względem finansowania, jak i zwrotu z kapitału. To, że o takie projekty jest bardzo trudno, było widać choćby przy tworzeniu Krajowego Planu Odbudowy i Funduszu Sprawiedliwej Transformacji.
Zagrożeniem jest nieustające niezdecydowanie, czy wchodzimy w dany obszar, czy nie. A mamy szansę budowy nowoczesnej gospodarki i odejścia od wysokich kosztów zanieczyszczenia środowiska. Nasze zasoby węgla są naprawdę ograniczone. Nie stać nas na to, by nie odchodzić od węgla i stać w miejscu.
ADS