Koszty większości inwestycji, do których zobowiąże nas Fit for 55, i tak musielibyśmy ponieść, natomiast unijny pakiet przewiduje stworzenie dodatkowych źródeł ich finansowania. Pieniądze będą pochodzić m.in. z rozszerzenia systemu handlu emisjami

Do wprowadzenia zmian przewidzianych w pakiecie Fit for 55 będą potrzebne duże nakłady finansowe. Według szacunków Banku Ochrony Środowiska (BOŚ), nakłady na zieloną transformację w polskiej gospodarce, gdyby miała ona osiągnąć wyznaczone przez pakiet cele, musiałyby przekroczyć 300 mld euro w ciągu najbliższych 10 lat, z czego tylko 60-70 mld zł stanowiłyby środki publiczne i europejskie. Mogłoby to budzić niepokój, gdyby nie dwa elementy. Po pierwsze, koszty zielonej transformacji należy traktować nie jako zło konieczne, ale jako inwestycje, które w dłuższej perspektywie przyniosą zyski - środowiskowe i finansowe. Co więcej, większość z tych inwestycji i tak należałoby ponieść. Po drugie, Komisja Europejska przewidziała dodatkowy strumień pieniędzy na wsparcie odpowiednich przekształceń. Ma on pochodzić między innymi z reformy systemu opłat za emisje.
Nie chodzi tylko o rozszerzenie opłat w ramach EU ETS na nowe sektory: lotnictwo i żeglugę, ale też o zmiany w samym systemie. Podaż uprawnień będzie się szybciej zmniejszać, a państwa członkowskie będą miały obowiązek przeznaczyć na transformację 100 proc., a nie jak dotychczas 50 proc., przychodów z uprawnień. Rozszerzony zostanie Fundusz Modernizacyjny, wspierający transformacje w 10 najbardziej zapóźnionych państwach, w tym w Polsce. Teraz zasilają go przychody ze sprzedaży 2 proc. całej puli uprawnień, a zgodnie z propozycją KE ma dostać kolejne 2,5 proc. Dzięki temu emisje z sektorów objętych systemem mają do 2030 r. zmniejszyć się o 61 proc. w stosunku do roku 2005. Kolejny nowy element to opłaty za emisje pochodzące z budynków i transportu drogowego. Te sektory mają zostać objęte osobnym systemem opłat. Miałby on zacząć obowiązywać od 2025 r. Uprawnienia do emisji będą nabywali sprzedawcy paliw (węgla, gazu oraz paliw transportowych), którzy za każdą ilość paliwa odpowiadającą jednej tonie wyemitowanego z niego dwutlenku węgla musieliby wnieść opłatę i potem zapewne przenosiliby ją na ostatecznych odbiorców. Przychody, podobnie jak w systemie EU ETS, będą w większości trafiać do budżetu państwa; natomiast 25 proc. zasili osłonowy Społeczny Fundusz Klimatyczny.
Dochody Polski z tytułu sprzedaży uprawnień do emisji gazów cieplarnianych od początku istnienia systemu wyniosły ok. 20,5 mld zł. W kolejnych latach wpływy do budżetu państwa będą jeszcze wyższe i - nie uwzględniając efektów rozszerzenia ETS - mogą przekroczyć 100 mld zł.
____________________________________________

Co to jest i jak działa ETS

Unijny system handlu uprawnieniami do emisji CO2 (EU-ETS) został wprowadzony w roku 2005. Miał przygotować UE do wdrożenia Protokołu z Kioto - międzynarodowego porozumienia, które nałożyło na państwa rozwinięte obowiązek redukcji emisji dwutlenku węgla do roku 2012 o 5 proc. w stosunku do roku 1990. Obecnie system obejmuje ok. 40 proc. emisji CO2 pochodzących z elektroenergetyki, ciepłownictwa, przemysłu i lotnictwa.
EU-ETS zobowiązuje emitentów do pozyskania i umarzania uprawnień do emisji CO2. Co do zasady, uprawnienia są kupowane na rynku z dostępnej puli. Od tej reguły są jednak wyjątki: ciepłownictwo oraz przemysł i lotnictwo narażone na tzw. ucieczkę emisji otrzymują część uprawnień za darmo.
Komisja Europejska rozdziela uprawnienia na: pulę darmową, z której uprawnienia są przyznawane głównie branżom narażonym na ucieczkę emisji poza UE (43 proc. wszystkich uprawnień z możliwością powiększenia do 46 proc.) oraz pulę aukcyjną, sprzedawaną przez państwa członkowskie, a także przez Fundusz Modernizacyjny i Fundusz Innowacyjności za pośrednictwem Europejskiego Banku Inwestycyjnego.
Środki pozyskane ze sprzedaży uprawnień przez państwa są przychodem ich budżetów. Dyrektywa ETS wskazuje obecnie, że przynajmniej 50 proc. przychodów z puli podstawowej i 100 proc. z puli solidarnościowej powinno trafiać na cele klimatyczne. Chodzi o niebagatelne kwoty - wartość uprawnień sprzedawanych przez polski rząd, po uwzględnieniu mechanizmu solidarnościowego w latach 2021-2030 może wynieść 46 mld euro.
ADS
Materiał powstał we współpracy z Przedstawicielstwem Komisji Europejskiej w Polsce