Mimo pozytywnej oceny rozmowy prezydentów nie mam poczucia, by pokój był tuż za rogiem. Przekonanie, że jest, demoralizuje ukraińskie społeczeństwo i naszych europejskich partnerów, którzy kontynuują pomoc dla Ukrainy, i odwraca uwagę od konieczności wzmocnienia koordynacji działań na rzecz przymuszenia Rosji do pokoju. Porozumiewanie się z Rosją w końcu i tak doprowadzi do tego, że Rosja znajdzie jakiś pretekst do nowych ataków.
Te 20 punktów nie niesie ze sobą niczego pozytywnego ani dla Ukrainy, ani dla Europy, ani dla prawa międzynarodowego. Jakakolwiek umowa, która nie zakłada odpowiedzialności i ukarania Rosji, jest skazana na porażkę. Wszelkie wysiłki na rzecz zakończenia wojny są dla nas ważne. Ale należy wychodzić z założenia, że Rosja rozumie tylko język siły.
Choćby umowa z Ukrainą o przyjaźni i uznaniu granic albo memorandum budapeszteńskie, w którym Rosja jest gwarantem ukraińskiej integralności terytorialnej. Tak jakby Rosja kiedykolwiek trzymała się tego, co podpisała.
Rosja będzie naciskać na osłabienie czegokolwiek, co będzie się nazywać gwarancjami bezpieczeństwa, a Ukraina znów zostanie z papierkiem odpowiadającym memorandum budapeszteńskiemu.
To próba przerzucenia odpowiedzialności na naród ukraiński. Prezydent ma prawo podpisać dowolną umowę międzynarodową, ale jej ratyfikacja zależy od parlamentu. Zgodnie z konstytucją nie wolno przeprowadzać referendów na temat zmniejszania terytorium Ukrainy. To by zresztą również łamało zasadę zachowania suwerenności zapisaną w 20 punktach.
Prezydent ani jego zespół nie informują ani nie prowadzą konsultacji z parlamentem, szefami komisji ani parlamentarnymi siłami politycznymi. To też osłabia ukraińską pozycję.
W pewnym momencie plan zakładał, że w umowie ma zostać zapisany 2027 r. jako data akcesji do UE. Mówiłam wtedy, że to niemożliwe z uwagi na pracę, jaką mamy do wykonania, procedury i konieczność wypracowania konsensusu. To wiele mówi o tym, w jaki sposób USA traktują suwerenność Ukrainy i państw UE. Chciałabym, aby europejscy partnerzy mieli większy wpływ na to, jak będzie wyglądać zakończenie wojny, bo od tego zależy bezpieczeństwo Ukrainy i całej Europy.
Moje doświadczenie podpowiada, że w procesie eurointegracji jest zbyt dużo niewiadomych, więc unikam podawania dat. Zależą one nie tylko od Ukrainy, lecz także od UE, jej państw, czarnych łabędzi, które mogą się pojawić itd. Gdyby to była realistyczna data, powinna być już uwzględniania podczas rozmów o perspektywie budżetowej UE na lata 2028–2034, a tak na razie nie jest. ©℗