Po kontrowersjach wokół nowej strategii bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych — dokumentu krytycznego wobec Europy — portal Defense One opublikował pełną, wcześniej nieudostępnioną jego wersję. DGP nie był w stanie zweryfikować wiarygodności dokumentu, z którego wynika, że administracja Donalda Trumpa postulują ograniczenie relacji USA z Europą do kilku państw, których obecne władze i ruchy polityczne mają poglądy zbliżone do tych forsowanych przez Biały Dom.

Jak relacjonuje Defense One, w dokumencie wskazano Austrię, Węgry, Włochy i Polskę jako kraje, z którymi Stany Zjednoczone powinny „ściślej współpracować, aby odciągnąć je od Unii Europejskiej”. „Powinniśmy wspierać partie, ruchy oraz środowiska intelektualne i kulturalne, które dążą do zachowania lub przywrócenia tradycyjnych europejskich wartości, a jednocześnie pozostają proamerykańskie” — cytują dziennikarze portalu.

Polskę, która od początku rządów Donalda Trumpa konsekwentnie starała się nie narażać relacjom z Waszyngtonem — choćby poprzez ostrożne stanowisko wobec działań Izraela w Strefie Gazy, by nie popaść w konflikt z głównym sojusznikiem państwa żydowskiego — nowa strategia stawia w szczególnie niewygodnym położeniu.

Polska w centrum uwagi: balans między Waszyngtonem a Unią Europejską

Zapewne dlatego politycy obozu władzy zachowują dziś dużą ostrożność w komentarzach. — Musimy dbać o dobre relacje ze Stanami Zjednoczonymi, bo są one niezłe i wiele w nie zainwestowaliśmy, ale nie możemy też zapominać o komponencie europejskim. To nie jest sytuacja typu „albo–albo” i nie powinniśmy się w takiej stawiać — mówi w rozmowie z DGP Joanna Kluzik-Rostkowska, przewodnicząca delegacji Sejmu i Senatu RP do Zgromadzenia Parlamentarnego NATO. Dodaje też, że w samej strategii bezpieczeństwa „nie dostrzega niczego nowego”.

Kluzik-Rostkowska podkreśla, że z perspektywy Polski kluczowa będzie amerykańska strategia obrony, która wkrótce ma zostać opublikowana. — Mam nadzieję, że znajdą się w niej informacje o obecności wojsk amerykańskich w różnych częściach świata, w tym również w Polsce. Przypomnę, że była obietnica, iż liczba żołnierzy amerykańskich w naszym kraju nie zostanie zmniejszona — mówi.

Analityk ds. strategii polityki zagranicznej i bezpieczeństwa oraz dyrektor Aspen Institute CE w Warszawie, Bartłomiej Kot, zgadza się, że zapowiedzi Waszyngtonu nie są zaskoczeniem. — Jeszcze zanim Donald Trump objął urząd po raz drugi, a nawet w trakcie pierwszej kadencji, w jego administracji istniały tendencje do traktowania relacji z państwami europejskimi w sposób bilateralny, zamiast prowadzenia polityki wobec całej Unii Europejskiej — podkreśla.

Obawy przed polityką „dziel i rządź” były szczególnie wyraźne w europejskich stolicach na początku tego roku, gdy Trump rozpoczął wojnę handlową ze światem. Lekceważenie przez prezydenta USA organizacji multilateralnych, takich jak UE, sprawiło, że urzędnicy unijni zaczęli obawiać się, iż w swojej drugiej kadencji Trump będzie podważał jedność Europy: jednym grożąc cłami, innynm oferując zaś zwolnienia z „powszechnej” 10–20-procentowej taryfy w zamian za polityczne ustępstwa albo zobowiązania do zakupu większej ilości amerykańskiej ropy i gazu.

Polska wzmacnia suwerenność i niezależność strategiczną

Kot podkreśla, że zapisy zawarte w nieopublikowanej części strategii USA wynikają z silnej ideologizacji obecnej administracji. — Amerykanom chodzi nie tylko o budowanie relacji opartych na „dealach”. Osoby pokroju Elbridge’a A. Colby’ego (jeden z kluczowych twórców strategii - red.), a także wiceprezydenta JD Vance’a, kierują się również względami ideologicznymi — przekonuje.

Jeżeli ten trend się utrzyma, a po Trumpie władzę przejmą ci republikanie, którzy odpowiadają za ideologiczną część dokumentu, według Kota będzie to dla Europy sygnał, że mamy do czynienia z długotrwałym trendem i powinniśmy wypracować zdolność do jego równoważenia. - Niezależnie od tego, czy tak się stanie, z perspektywy Polski zwiększanie własnej suwerenności w zakresie decyzyjnym, także w wykorzystaniu sił zbrojnych, wzmacnia potencjał kraju w relacjach z sojusznikami: zarówno w obrębie Europy jak i wobec USA - mówi. Pokazuje to jego zdaniem wojna w Ukrainie — mimo ogromnego i niemal niekwestionowanego wsparcia ze strony administracji Bidena, również ona wyznaczała Kijowowi „czerwone linie”, które ukraińska dyplomacja była w stanie przesuwać dzięki wykazaniu się pewną niezależnością w stosunku do planów Amerykanów. Zdaniem Kota podobna zasada działa obecnie w Unii Europejskiej: państwa dysponujące realnym potencjałem do suwerennego kształtowania swoich interesów w ramach organizacji wyznaczają kierunki, którymi później podąża cała wspólnota.

Z warstwą ideologiczną oficjalnej części strategii zgadza się prezydent Karol Nawrocki. Podczas wizyty w Łotwie ocenił, że strategia USA zawiera jasne wytyczne, zgodne z hasłem Trumpa "America First", które "w żaden sposób nie są konfrontacyjne". - My po prostu w Europie Środkowej, w Europie Wschodniej nie mamy czasu, by zajmować się rzeczami, które są najistotniejsze momentami, wydaje się, dla Europy Zachodniej, a są spowite kwestiami ideologicznymi, zielonymi ładami czy ideologiami. My zajmujemy się bezpieczeństwem - dodał.