Międzynarodowy Komitet Oświęcimski (MKO) publicznie skrytykował działania Domu Aukcyjnego Felzmann w Neuss. Jak poinformowała agencja dpa, organizacja wezwała do odwołania całego przedsięwzięcia.

Dyrektor wykonawczy MKO Christoph Heubner nie przebierał w słowach, komentując zamiar wystawienia dokumentów po ofiarach nazistowskich obozów koncentracyjnych na sprzedaż. Jak podkreślił — „ocalali z zagłady i ich rodziny uważają zapowiedzianą licytację osobistych dokumentów ofiar dyktatury nazistowskiej za »cyniczne i bezwstydne przedsięwzięcie«”.

Heubner zwrócił również uwagę, że licytacja oznacza „wykorzystanie do komercyjnego celu cierpienia ofiar prześladowanych i zamordowanych przez nazistów”. Podkreślił, że dokumenty takie powinny trafiać do miejsc pamięci, a nie do prywatnych kolekcji. – Wzywamy osoby odpowiedzialne w domu aukcyjnym do zachowania ludzkiej przyzwoitości i odwołania aukcji – dodał.

Kontrowersyjna aukcja „System terroru 1933–1945”

Dom Aukcyjny Felzmann zapowiedział, że w poniedziałek rozpocznie sprzedaż prywatnej kolekcji pod tytułem „System terroru część II 1933–1945”. Zgodnie z ustaleniami „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, na licytację trafi imponująca liczba 623 obiektów.

Wśród nich znalazły się m.in.:

  • list więźnia Auschwitz „o bardzo niskim numerze” adresowany do Krakowa, cena wywoławcza: 500 euro;
  • diagnoza lekarska z obozu Dachau dotycząca przymusowej sterylizacji więźnia, cena wywoławcza: 400 euro;
  • karta z kartoteki Gestapo z informacją o egzekucji żydowskiego więźnia w getcie Mackheim (lipiec 1942 r.), cena wywoławcza: 350 euro;
  • antyżydowski plakat propagandowy;
  • gwiazda żydowska z obozu w Buchenwaldzie.

Według „FAZ”, pierwsza część prywatnej kolekcji została sprzedana sześć lat temu, a nabywcy znajdowali się m.in. w Stanach Zjednoczonych.

Sprzeciw wobec handlu dokumentami z czasów Zagłady

Głos w sprawie zabrał również Instytut im. Fritza Bauera we Frankfurcie nad Menem, który zaprotestował przeciwko sprzedaży obiektów związanych z prześladowaniami i Holokaustem.

Dom Aukcyjny broni się, twierdząc w odpowiedzi dla „FAZ”, że prywatni kolekcjonerzy „prowadzą intensywne badania i przyczyniają się do pogłębiania wiedzy historycznej”. Według Felzmanna ich działalność „służy zachowaniu pamięci, a nie handlowaniu cierpieniem”.

Ryzyko nadużyć i pytanie o granice etyki

Komentująca sprawę dziennikarka „FAZ” zauważyła, że nie istnieje żadna gwarancja, iż celem uczestników aukcji będzie ochrona pamięci o ofiarach. Przestrzegła, że kupującymi mogą być również osoby o skrajnie prawicowych poglądach.

Dodała jednocześnie, że wprowadzenie zakazu handlu mogłoby przynieść skutek odwrotny od zamierzonego — aukcje przeniosłyby się do szarej strefy lub poza granice Europy. Dlatego, jak podsumowała, „pozostaje apelować o to, by takie kolekcje przekazywane były publicznym instytucjom, w celu upamiętnienia ofiar”.