Pierwszą propozycję mechanizmu pozwalającego na skorzystanie ze 140 mld euro ze 176 mld zamrożonych po rosyjskiej inwazji na Ukrainę, ale bez ich konfiskaty, Komisja Europejska rozesłała państwom członkowskim 26 września. Jako pierwsza opisała ją wówczas Polska Agencja Prasowa. Wersja ta zakładała, że Unia Europejska zawarłaby z belgijską izbą rozliczeniową Euroclear, która przechowuje aktywa, nieoprocentowaną umowę pożyczkową. Jak wynika z pisma z KE, do którego dotarliśmy, te pieniądze stałyby się zabezpieczeniem pożyczki udzielonej z kolei Ukrainie. Ona też byłaby nieoprocentowana i nie zaliczałaby się do ukraińskiego długu publicznego. Kijów miałby zwrócić pieniądze tylko w przypadku, gdyby uzyskał od Rosji powojenne reparacje. Z kolei wypłata reparacji pozostaje formalnym warunkiem rozmrożenia rosyjskich aktywów.

Komisarz Valdis Dombrovskis zapewnił, że mechanizm został skonstruowany tak, by nie narazić się na zarzut bezprawnej konfiskaty – właśnie dlatego, że cały proces byłby odwracalny i nie naruszałby aktywów. Na wypadek, gdyby nałożony przez UE warunek reparacyjny został cofnięty i pojawiłby się wymóg zwrotu aktywów Bankowi Rosji, państwa członkowskie miałyby udzielić Belgii gwarancji. Wicepremier Radosław Sikorski na spotkaniu szefów dyplomacji w Kopenhadze 30 sierpnia mówił, że Warszawa popiera ten pomysł. – Belgia niezmiennie deklaruje, że gotowa jest uwolnić te aktywa pod warunkiem, że okażemy praktyczną solidarność z nią na wypadek rosyjskich pozwów. Polska jest gotowa do wzięcia udziału w takim ubezpieczeniu Belgii, ale nie są na to jeszcze wszyscy gotowi – powiedział minister spraw zagranicznych.

Państwa Unii Europejskiej podzielone

Pomysł, by aktywa były tylko zabezpieczeniem pożyczki – w istocie bezzwrotnej, bo mało kto się spodziewa, by Rosja zapłaciła Ukrainie za zadane szkody – ma uśmierzyć obawy części państw Wspólnoty, że będzie to oznaczać konfiskatę rosyjskich pieniędzy i w efekcie obniży zaufanie państw trzecich do przechowywania swoich aktywów w krajach UE. – Aktywa zamroziliśmy kilka lat temu i nie ograniczyło to stabilności finansowej ani nie wywołało problemów z wiarygodnością. Myślę, że inwestorzy są w stanie odróżnić bardzo wysoki próg w postaci takiego wydarzenia jak inwazja i rozpoczęcie pełnowymiarowej wojny z innym krajem od jakiejś arbitralnej decyzji znikąd. Prawo międzynarodowe zobowiązuje agresora do wzięcia odpowiedzialności za agresję i zapłacenia za szkody – przekonuje Dombrovskis.

Nie wszyscy są jednak do końca przekonani. Dlatego nie udało się zatwierdzić pomysłu w środę, na nieformalnym szczycie UE w duńskiej stolicy. Do zwolenników uruchomienia pożyczek reparacyjnych należą Polska, państwa bałtyckie i nordyckie. Wątpliwości mają Belgia, Francja i Luksemburg. Niemcy, mimo początkowych obiekcji, są za, ale chcą, by Kijów wydawał pieniądze tylko na broń, co według Berlina na dwa do trzech lat rozwiązałoby problem finansowania pomocy wojskowej. Jak powiedział Dombrovskis, temat był też omawiany 1 października na zdalnej naradzie ministrów finansów państw G7. Politycy, w tym przedstawiciel USA, podpisali się pod komunikatem przewidującym „skoordynowane wykorzystanie rosyjskich aktywów państwowych na rzecz zakończenia wojny i zapewnienia sprawiedliwego, trwałego pokoju”, byle nastąpiło to „w zgodzie z odpowiednimi ramami prawnymi”.

Ukraina jest za

– To pokazuje, że członkowie G7 są gotowi do pracy. Tak wynika zresztą z moich spotkań bilateralnych. Powiedziałbym, że jaśniejsze zamiary prezentują Wielka Brytania i Kanada, ale oczywiście angażujemy się również z USA i Japonią – mówił Dombrovskis na czwartkowym spotkaniu z europejską prasą, w którym wziął udział korespondent DGP. Gdyby Komisji faktycznie udało się zaprezentować ostateczny projekt „raczej w ciągu tygodni niż miesięcy”, oznaczałoby to szybkie tempo prac. Samą koncepcję przewodnicząca Ursula von der Leyen zaprezentowała 10 września w orędziu o stanie Unii. – Nikt nie pomógł Ukrainie tak bardzo jak Europa. Dotychczas przekazaliśmy pomoc wojskową i finansową o wartości prawie 170 mld euro, a potrzeba będzie jeszcze więcej. Ten ciężar nie powinien spoczywać wyłącznie na europejskich podatnikach. To jest wojna Rosji. I to Rosja powinna za nią zapłacić – mówiła.

Pomysł nie jest nowy; o wykorzystanie zamrożonych aktywów Ukraińcy apelują od początku inwazji. – Europejskim politykom łatwiej byłoby przekazać te środki niż pieniądze swoich podatników. Choć na razie nie chcą takich decyzji podejmować, by nie rozgniewać Kremla – mówił DGP we wrześniu 2022 r. Tymofij Myłowanow, ówczesny doradca ekonomiczny w biurze prezydenta Ukrainy. – Skoro są niezdolni do podjęcia decyzji o przekazaniu nam zamrożonych aktywów, to za pomoc płacą zwykli podatnicy. A to nie jest w porządku, bo płacić powinna Rosja – dodawał, argumentując, że aby mechanizm był efektywny, należałoby podejść do sprawy systemowo. Propozycje Komisji mają być właśnie takim rozwiązaniem systemowym. Już teraz, co ustaliły państwa G7, Ukraina otrzymuje kredyty gwarantowane odsetkami od zamrożonych aktywów. W tym roku ma w ten sposób dostać łącznie 45 mld euro. 1 października otrzymała kolejną transzę wartą 4 mld euro, z czego połowa ma pójść na zakup dronów.

Rosja grozi zemstą

Rosja protestuje przeciwko takim pomysłom. – Zgodnie z zasadą wzajemności zamach UE na naszą własność spotka się z ostrą odpowiedzią. Rosja dysponuje wystarczającym arsenałem kontrśrodków i możliwości, aby należnie reagować – powiedziała w czwartek rzeczniczka MSZ Marija Zacharowa, określając unijne koncepcje mianem „banalnej kradzieży”. Państwowe media sugerują, że odpowiedzią będzie przejęcie aktywów państw unijnych na terenie Rosji. W piątek agencja RIA Nowosti podawała, że państwa europejskie „mogą zostać pozbawione co najmniej 266 mld dol. inwestycji w rosyjską gospodarkę”. – Jeśli ktoś chce ukraść naszą własność, nasze aktywa, nielegalnie je przejąć, wykorzystać dywidendy od nich, to zostanie pozwany do sądu. Nie tylko osoby, ale i państwa – komentował rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.

Ukraina popiera pomysł KE. – Powiedziałabym, że i my, i Komisja Europejska skłaniamy się, by był to plan A – powiedziała w rozmowie z gazetą „RBK-Ukrajina” Roksołana Pidłasa, szefowa komisji budżetowej ukraińskiego parlamentu. – Te 140 mld euro będzie wydawane przede wszystkim z uwzględnieniem zweryfikowanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy potrzeb ukraińskiego budżetu – dodała. Pidłasa i rozmówcy w Brukseli deklarują, że pieniądze byłyby wydzielane w transzach. Dombrovskis przypomniał, że zgodnie z ocenami MFW w latach 2026–2027 potrzeby finansowe Ukrainy, co do których dotychczas nie określono źródeł finansowania, to 60 mld euro. – To nie uwzględnia potrzeby wsparcia wojskowego, której skala jest zapewne porównywalna – podkreślił komisarz w odpowiedzi na pytanie DGP. Komisja chce, by część pieniędzy była wydana na współpracę Ukrainy z unijną zbrojeniówką w ramach programu SAFE.

korespondencja z Brukseli