foto: dr Małgorzata Hałat-Łaś, specjalista ds. badań mikrobiologicznych w firmie Organika-Agrarius
Jest znacznie lepiej niż kilka lat temu, nie tylko dlatego, że stopniowo wzrasta świadomość rolników, ale też dlatego, że pojawianie się nowych rozwiązań technologicznych powoduje, że te poprzednie tanieją i są bardziej dostępne finansowo. Również odgórne działania pomagają rolnikom w przejściu na nowoczesną stronę produkcji roślinnej. Tu pewne zasługi ma Instytut Uprawy, Nawożenia i Gleboznawstwa oraz Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa. IUNG wydał listę rekomendowanych produktów mikrobiologicznych, co uwiarygadnia zasadność korzystania z nich. KOWR posiada sieć placówek, które wraz z doradcami komercyjnymi szerzą wiedzę o nowoczesnym rolnictwie. Z kolei UE daje zachęty finansowe za korzystanie z ekoschematów, co też zwiększa chęć polskich rolników do stosowania nowoczesnych metod upraw.
Jesteśmy w środku stawki. Nadrabiamy zaległości, choć do liderów, czyli upraw holenderskich, belgijskich, duńskich czy francuskich, wciąż sporo nam brakuje. Duże gospodarstwa znacząco lepiej sobie radzą z wprowadzaniem innowacji, głównie dlatego, że mają większe zasoby – kapitałowe, ludzkie czy sprzętowe. W Polsce, inaczej niż w Europie Zachodniej czy np. Ukrainie, przeważają jednak małe, rodzinne gospodarstwa, więc nasycenie technologią w całości rolnictwa jest poniżej średniej europejskiej i poniżej potencjału. Mamy do czynienia z dużą nierównością adaptacji technologii: większe gospodarstwa rozwijają się szybciej, mniejsze pozostają z tyłu.
Brakuje systematyczności i holistycznego spojrzenia na uprawy. Rolnicy znają korzyści ze stosowania technologii biologicznych, takich jak biostymulatory wzrostu czy mikroorganizmy glebowe, ale korzystają z nich jedynie doraźnie, gdy występuje choroba, szkodniki roślinne czy klęska naturalna. Polski rolnik rzadko analizuje, dlaczego w uprawie wystąpiły patogeny czy szkodniki, a badanie składu gleby pozostaje w Polsce rzadkością. I to mimo powszechnej wiedzy, że pH gleby, jej struktura i bioróżnorodność decydują o jakości plonów. Nasi producenci powinni działać bardziej prewencyjnie i zapobiegawczo, a nie objawowo, bo to zawsze poprawia ekonomikę upraw i opłacalność produkcji roślinnej.
Przede wszystkim są pragmatyczni – ani szczególnie oporni na zmiany, ani też ślepo zapatrzeni na wszystkie nowinki. To właściwe podejście. Ważne, by poszukiwać najlepszych rozwiązań dopasowanych do własnej produkcji oraz jej warunków klimatycznych i glebowych. Współtworzę podcast „UprawoMocni”, w którym rolnicy, eksperci i naukowcy opowiadają o uprawach i widzę, że wachlarz metod i narzędzi już obecnych w polskim rolnictwie jest bardzo szeroki. Teraz „tylko” pora na ich upowszechnienie.
Te zmiany i tak by postępowały, bo koszty energii i nawozów wystrzeliły w górę, więc sama ekonomika pchałaby rolników w stronę nowoczesnych i mniej kosztownych rozwiązań. Niemniej oczywiście regulacje unijne te procesy przyspieszają, tym bardziej że UE zapewnia rolnikom finansowanie tego procesu. Druga kwestia to zmiany klimatyczne – rozszerzające się okresy susz przy coraz częstszych powodziach rozregulowują gospodarkę wodną. Wyczerpujący się rezerwuar wody czy niska zasobność próchnicy w glebie wymuszają na rolnikach inne podejście do upraw niż z czasów gospodarowania przez ich ojców. Również rynek zmienia oblicze polskich upraw. Polscy i zagraniczni konsumenci dokonują coraz bardziej świadomych wyborów zakupowych, chcą żywności wolnej od związków chemicznych, metali ciężkich czy patogenów. Firmy produkcyjne i przetwórcy są więc na to wyczuleni, a pojedynczy rolnicy muszą się dostosować.
Efekt deficytu nawozów dopiero przed nami, bo wciąż korzystamy z nagromadzonych zapasów rosyjskich. Embargo daje jednak szanse polskiej produkcji i polskiej nauce. Alternatywą dla nawozów azotowych czy fosforowych może być produkcja nawozów organicznych i organiczno-mineralnych z recyklingu, mikrobiologicznych preparatów glebowych czy innowacyjnych biostymulatorów. Paradoksalnie możemy więc powiedzieć, że w średnim terminie to się pozytywnie odbije na polskiej gospodarce i rolnictwie: pobudzi krajową produkcję chemii rolniczej, ale też będzie impulsem dla szukania rozwiązań biotechnologicznych, mających na celu ograniczenie chemizacji rolnictwa na rzecz naturalnych, skutecznych i ekonomicznych metod uprawy.
Polska nauka rolnicza jest wysokiej jakości. Mamy wielopokoleniowe tradycje, bo przez lata Polska była krajem rolniczym z mocnym naciskiem na ten wycinek gospodarki. Nasi specjaliści i rozwiązania są widoczne i cenione na świecie, szczególnie w agrotechnologii, integrowanej produkcji rolniczej, ogrodnictwie czy agronomii. Wąskim gardłem pozostaje komercjalizacja badań i transfer technologii od uczelni przez administrację publiczną do przedsiębiorstw. Przez lata brakowało platformy, gdzie naukowcy i przedsiębiorcy mogliby pracować razem i dostosowywać możliwości nauki do potrzeb biznesu. Taką inicjatywą może być GreenBioForum, które w październiku odbędzie się w Warszawie i które pobudzi współpracę komponentu biznesowego, akademickiego i sfery publicznej.