Problem polskich roszczeń z tytułu II wojny światowej jest niebywale złożony. Można postawić tezę, że szkody wyrządzone w tym czasie państwu polskiemu i jego obywatelom są nienaprawialne. Z kolei ich obiektywna wycena w pieniądzu prowadzi w efekcie do astronomicznych sum. Czy można wycenić śmierć człowieka? W aspekcie moralnym jest to niemożliwe. Niemniej w aspekcie prawnym można określić wartość życia ludzkiego w pieniądzu poprzez wskazanie, jak śmierć obywatela uszczupli zasoby państwa. Czym innym są reparacje państwa z tytułu strat wojennych, czym innym jest rekompensata dla osoby fizycznej za roboty przymusowe lub inną eksploatację, a czym innym jest rewindykacja utraconych dóbr kultury.

Polsko-niemiecki spór co do roszczeń tytułu II wojny światowej może być rozpatrywany w kilku płaszczyznach: w płaszczyźnie prawnej, w płaszczyźnie politycznej, w płaszczyźnie społecznej, w płaszczyźnie edukacyjnej. Dylemat dotyczy nie tylko tego czy Polsce przysługują roszczenia, a jeżeli tak to jakie. Powstaje pytanie na ile są one realne do wyegzekwowania?

Oficjalne stanowisko Niemiec wobec reparacji wojennych

Państwo niemieckie generalnie wychodzi z założenia, że sprawa polskich roszczeń z tytułu II wojny światowej jest już zamknięta. W oparciu o tzw. układ poczdamski, Niemcy zostały podzielone na dwie strefy okupacyjne, które były źródłem dla poboru reparacji przez ZSRR i aliantów zachodnich. Mocarstwa administrujące strefami okupacyjnymi miały przy tym wypłacić odszkodowania także innym poszkodowanym państwom. W przypadku polskim została zawarta umowa w Moskwie, na mocy której ZSRR miał odstąpić PRL do 15 proc. swoich operacji, ale, jednocześnie ZSRR zapewnił sobie znaczne ilości dostaw węgla po cenach przynajmniej dziesięciokrotnie niższych od cen rynkowych. Nadmienić należy, że Polska nie była wówczas samodzielnym podmiotem w stosunkach międzynarodowych. Gospodarowanie przez ZSRR w NRD przynosiły fatalne skutki ekonomiczne, których kulminacją były protesty społeczne w Berlinie. W następstwie tych wydarzeń w 1953 r. ZSRR zwolniło NRD z obowiązku uiszczania dalszych reparacji. Bliźniacze oświadczenie złożył rząd PRL. Przy czym z ówczesnej perspektywy był to sukces, gdyż władze PRL zostały zwolniony z obowiązków dostaw węgla. Ponadto sprawa reparacji nie została poruszona w traktatach granicznych pomiędzy PRL a NRD i RFN. Co więcej, milczy w tej sprawie układ zjednoczeniowy Niemiec, który dla rządu niemieckiego był aktem prawnym ostatecznie zamykającym skutki II wojny światowej. Zasadnicza narracja prawna strony niemieckiej sprowadza się do twierdzenia, że reparacje wojenne Polsce się nie należą, gdyż nie zostały określone w jakimkolwiek traktacie, Polska zrzekła się roszczeń takich roszczeń, a mienie poniemieckie na ziemiach odzyskanych jak również cesje terytorialne powodują, że jakiekolwiek polskie roszczenia są na obecnym etapie bezzasadne.

Polskie stanowisko wobec reparacji wojennych od Niemiec

Polskie stanowisko nie jest w tej sprawie jednolite. Różne linie podziału biegną przez partie polityczne, świat nauki, medialne bańki internetowe i opinię publiczną. Nie jest pewne, czy kwestia reparacji nie służy jedynie do wewnętrznych rozgrywek politycznych.

Są podstawy do przyjęcia - choć nie jest to stanowisko jednolite - że oświadczenie rządu PRL o rezygnacji z dalszych roszczeń jest nieważne z tej przyczyny, że nie zostało złożone w sposób swobodny, a także że narusza prawo (ewentualna kompetencja do zrzeczenia się roszczeń była przynależna Radzie Państwa). Kwestia polsko-niemieckich granic powinna być rozpatrywana w innej płaszczyźnie niż kwestia reparacji. Kształt granic zachodnich Polski był konsekwencją bezwarunkowej kapitulacji Niemiec i został ustalony na mocy decyzji zwycięskich mocarstw (ów stan prawny następnie potwierdzono bilateralnymi traktatami granicznymi o charakterze dwustronnym i układem zjednoczeniowym Niemiec). Reparacje - jako konsekwencje niemieckich zbrodni wojennych – to zupełnie inne zagadnienie.

Kłopot z formułą dochodzenia roszczeń od Niemiec

W stosunkach międzynarodowych istotny problem wiąże się z realizacją roszczeń. Państwo niemieckie posiada immunitet jurysdykcyjny, co oznacza, że nie można pozwać tego państwa przed polskim sądem, a następnie dochodzić wykonania wyroku. Nie ma również trybunału międzynarodowego, który byłby właściwy w tych sprawach, a do którego można byłoby wnieść skargę. Z kolei na powołanie specjalnego arbitrażu ad hoc potrzeba zgody zainteresowanych państw. Zatem rozwiązanie problemu roszczeń może mieć miejsce raczej wyłącznie na drodze dyplomatycznej. Z kolei stanowisko rządu z zasady odzwierciedla stanowisko opinii publicznej, a ta wynika po części z polityki edukacyjnej i historycznej.

Niemiecka polityka edukacyjna i historyczna

Standardowy niemiecki podręcznik do historii, w temacie II wojny światowej, koncentruje się na holocauście i dywanowym bombardowaniu Niemiec. Skala niemieckich zbrodni wojennych w Polsce nie jest w żaden sposób wyeksponowana. Tymczasem Słowianie, a w tym Polacy mieli ulec depopulacji, a następnie deportacji na Syberię w charakterze niewolniczej siły roboczej. W okresie „przejściowym” oficjalne niemieckie racje żywnościowe w zasadzie skazywały wszystkich Polaków na przynajmniej dojmujący głód i wyniszczenie organizmu. Zatem konsekwencje okupacji dotykały wszystkich Polaków, nie tylko uczestników ruchu oporu, ofiar aresztowań i łapanek. Nie jest to jednak wiedza dostępna w niemieckich podręcznikach.

Dalej wskazać należy na politykę historyczną Niemiec. W jej efekcie dochodzi do zjawiska anonimowości zbrodni. Zbrodni wojennych w czasie II wojny światowej dopuszczali się „naziści”, „hitlerowcy”, „ludzie” („ludzie ludziom zgotowali taki los). Nie zaś „Niemcy”, czy wskazani z imienia i nazwiska niemieccy dowódcy. Zatem zbrodnie wojenne przypisuje się abstrakcyjnej grupie złoczyńców, z którą Niemcy nie muszą się identyfikować. Obok anonimowych nazistów funkcjonują, także w pop-kulturze, bohaterscy piloci niemieccy, bohaterscy marynarze - podwodniacy. Wydawane są ich wspomnienia, albumy ze zdjęciami. Kręcone są o nich widowiskowe filmy np. „Das Boot” czy wchodzący na ekrany kin „Der Tiger”. Pozbawione są one refleksji, że każdy sukces niemieckiego żołnierza na froncie przedłużał gehennę niemieckich fabryk śmierci.

Z kolei Polska polityka historyczna w zasadzie nie istnieje jako ustabilizowane zjawisko, a raczej zmienia się jak w kalejdoskopie wraz ze zmianą opcji rządzącej. Polskie elity polityczne jak dotąd nie potrafiły wypracować wspólnego stanowiska. Nie istnieje miękka polska narracja w postaci choćby zapowiadanej superprodukcji filmowej.

Stanowisko niemieckiej opinii publicznej

Z punktu widzenia osoby żyjącej w polskiej bańce medialnej pewnym zaskoczeniem może być stanowisko niemieckiej opinii publicznej. Zdaje się dominować zdanie, że jeżeli Polska żąda od Niemiec reparacji, to najpierw powinna zwrócić swoje ziemie zachodnie i rozliczyć się za korzystanie z nich przez ostatnie dziesięciolecia. Czyli rzeczywistym dłużnikiem jest Polska. Narracji tej najczęściej nie towarzyszy refleksja, że przesunięcie granic polski nie było decyzją polskich władz, ale decyzją sojuszniczych mocarstw w następstwie której Polska utraciła znaczne ubytki terytorialne na wschodzie.

Kolejnym często padającym argumentem, jest ten, że państwo niemieckie jest największym płatnikiem środków do budżetu Unii Europejskiej a Polska jest ich największym beneficjentem. W związku z tym niemieckich podatnik przez lata finansował rozwój Polski. W tej narracji nie ma refleksji, że czym innym jest budowanie wspólnego rynku w ramach Unii Europejskiej, na którym niemieckie firmy korzystają z możliwości sprzedaży towarów i usług na rynku polskim, a czym innym odpowiedzialność prawna za II wojny światowej. Poza tym niemiecki dojrzały biznes lepiej sobie radził w rywalizacji konkurencyjnej niż rodzący się polski.

Dalej uważa się, że z uwagi na znaczny upływ czasu obecne pokolenie nie może odpowiadać za wydarzenia sprzed lat. Poza tym struktura społeczna i narodowościowa Niemiec uległa zasadniczym przeobrażeniom względem tych z czasów II wojny światowej.

Echem polskich zapowiedzi roszczeń są oczekiwania co do odszkodowań z tytułu „wypędzenia” i utraty majątków położonych na ziemiach utraconych. Pewnym paradoksem jest okoliczność, że szefowa jednego ze stowarzyszeń wypędzonych była wypędzona z … Gdyni. Niewątpliwy dramat Niemców nakłada się na dramat polskich repatriantów z terenu ZSRR.

Niektóre wypowiedzi obecne w obiegowej niemieckiej opinii publicznej zapewne należałoby przemilczeć. Ale pomimo oczywistego braku powagi są one symptomatyczne dla analizy stanowiska niemieckiej opinii publicznej. Otóż wyrażono zapatrywanie, że od polskich roszczeń należałoby odjąć niemałą wartość skradzionych przez Polaków samochodów.

Kształt rekompensaty dla Polski

W konsekwencji warto podejść do tego tematu w sposób uwzględniający zarówno interesy Polski jak i realne możliwości osiągnięcia porozumienia. Pomysłem mającym jakiś potencjał dla przekonania niemieckiej opinii publicznej może być np.: stworzenie wspólnego muzeum historii relacji polsko-niemieckich,stworzenie funduszu wspomagającego rewindykację dóbr kultury, stworzenie funduszu wspierającego polską kulturę i naukę oraz godne upamiętnienie w Niemczech polskich ofiar II wojny światowej.

Innym pomysłem może być przekazanie do dyspozycji polskiej armii wytworzonych w Niemczech (a zatem z efektem korzystnym dla niemieckiej gospodarki) środków obrony celem ich rozmieszczenia na wschodniej flance NATO. Przekazanie środków obronnych powinno się jednak bezwzględnie wiązać z ich polonizacją. Innymi słowy procedury remontu, naprawy, rozwoju sprzętu obronnego powinny trafić do polskiego przemysłu obronnego.