Prezydent Rzeczpospolitej Karol Nawrocki 16 września 2025 r. pojedzie do Berlina. Ma zostać przyjęty przez prezydenta Niemiec Franka-Waltera Steinmeiera w pałacu Bellevue. Rozmowa ma dotyczyć między innymi reparacji i relacji dwustronnych. Stanowisko Niemiec pozostaje niezmienne od wielu lat. Sprawę reparacji uznają za zamkniętą i nie zamierzają podejmować negocjacji. Na szczęście nie wszyscy Niemcy tak uważają. Karl Heinz Roth oraz Hartmut Rübner specjaliści od reparacji, twierdzą, że pilną potrzebą wydaje się wskazywanie na niewyobrażalne rozmiary niemieckiego terroru okupacyjnego w Polsce i na niezależne od bieżących koniunktur politycznych zakorzenienie podstawy niezbywalności roszczenia o reparacje. Tylko pod warunkiem, że Polska, a wraz z nią inne okupowane niegdyś kraje Europy Wschodniej i Południowo-Wschodniej będą włączone do rysującej się właśnie na horyzoncie „ostatniej rundy” sporów o reparacje, jest szansa na końcowe uregulowanie niespłaconych hipotek drugiej wojny światowej.

Nota dyplomatyczna

Przypomnijmy, że Polska oficjalnie wystąpiła z żądaniem reparacji 3 października 2022 r., wysyłając notę dyplomatyczną do Berlina. Roszczenie opiewa na 6,2 biliona zł i zostało przygotowane na podstawie Raportu o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej 1939-1945. Raport ten powstał w wyniku kilkuletnich badań przeprowadzonych przez polskich naukowców i wielu ekspertów z najważniejszych ośrodków naukowych. Odpowiedź Niemiec z 28 grudnia 2022 r. nie zawierała argumentacji merytorycznej. Niemcy uważają, że Polska zrzekła się skutecznie swoich reparacji w 1953 r., a przeciwko dochodzeniu roszczeń przemawia znaczny upływ czasu. W niemieckiej przestrzeni publicznej pojawiają się też takie opinie jak te, że dochodzenie roszczeń przez Polskę zniszczyłoby zjednoczoną Europę, suma roszczeń jest za duża, gdyby Polsce wypłacono żądane roszczenia to popadłaby w chorobę holenderską (negatywny efekt pasywnej postawy w wyniku niespodziewanie otrzymanego bogactwa) oraz że wypłata doprowadziłaby do precedensu, na podstawie którego byłe państwa kolonialne miałyby roszczenia za dawne szkody i doprowadziłoby to transferu bogactwa, zmieniającego dotychczasową pozycję byłych metropolii i byłych kolonii. I ostatnia, że RFN nie dysponuje takimi środkami finansowymi, aby zadośćuczynić polskim roszczeniom.

Polska i jej straty podczas II wojny światowej

Instytut Strat Wojennych miał za zadanie uświadomienie opinii publicznej w Polsce, ale również na całym świecie, że Polska podczas drugiej wojny światowej poniosła największe straty w stosunku do całkowitej liczby ludności i majątku narodowego ze wszystkich państw europejskich. Na skutek wojny terytorium naszego kraju zmniejszyło się o prawie o 78 tys. km2. Zginęło prawie 6 mln obywateli. Potrzebowaliśmy 33 lat na odbudowanie potencjału ludzkiego, jaki Rzeczpospolita miała przed wojną. Liczba ofiar w niemieckich obozach koncentracyjnych i obozach zagłady wyniosła przeszło 3 mln. Do pracy niewolniczej w Niemczech wywieziono ponad 2 mln 100 tys. osób. 590 tys. obywateli zostało inwalidami. Niemcy wywieźli i przeznaczyli do germanizacji 196 tys. polskich dzieci. Były wśród nich dzieci wybitnego poznańskiego lekarza i genialnego naukowca doktora Franciszka Witaszka, którego Niemcy zamordowali, a jego głowę umieścili w słoju z formaliną z napisem „głowa inteligentnego polskiego mordercy doktora Franciszka Witaszka”. Dokonali też eksterminacji inteligencji polskiej. Straciliśmy 50 proc. adwokatów, 40 proc. lekarzy, 35 proc. nauczycieli i 20 proc. duchownych. Przypomnijmy, że umowa poczdamska zawierała wyraźne postanowienie dotyczące polskich roszczeń reparacyjnych - ich zaspokojenie miało nastąpić za pośrednictwem ZSRR, tj. z puli jemu przydzielonej. Wadą regulacji było to, że wielkość i wartość reparacji sowieckich nie była precyzyjnie określona. Do jej określenia doszło w zawartej w sierpniu 1945 r. między ZSRR a Polską umowie w sprawie wynagrodzenia szkód wyrządzonych przez okupację niemiecką, która określała polski udział w reparacjach należnych ZSRR na 15 proc. Umowa zawierała bardzo niekorzystne dla strony polskiej postanowienia. W 1947 r. władze komunistycznej Polski z inicjatywy ZSRR zgodziły się na obniżenie polskiego udziału w uzyskiwanych za pośrednictwem ZSRR reparacjach o połowę (z 15 proc. na 7,5 proc.). ZSRR, pobierając reparacje ze swojej strefy okupacyjnej, obszaru późniejszej Niemieckiej Republiki Demokratycznej, postępował bezwzględnie. To przyczyniło się do kryzysu politycznego i gospodarczego, który doprowadził do rozruchów w Berlinie krwawo spacyfikowanych przez wojska sowieckie w czerwcu 1953 r. i w rezultacie doprowadziło do zawarcia 22 sierpnia 1953 r. między ZSRR a NRD porozumienia o zawieszeniu spłaty reparacji. Związek Sowiecki w związku ze swoją decyzją i grą o wpływy w Niemczech postanowił zmusić rząd PRL do rezygnacji z reparacji. Dzisiejsze Niemcy, uważając sprawę reparacji w stosunkach bilateralnych za załatwioną, opierają się właśnie na oświadczeniu rządu Bieruta. Rządu, który został Polsce narzucony z Moskwy. Rządu, którego działalność przypadła na szczytowy okres stalinizmu.

Nieważność zrzeczenia się przez Polskę reparacji wojennych od Niemiec

Według świętej pamięci Jana Sandorskiego, profesora prawa międzynarodowego, wybitnego znawcy tej dziedziny prawa, oświadczenie rządu PRL z 23 sierpnia 1953 r. było nieważne ab initio i jako takie nigdy nie wywierało i nie wywiera skutków prawnych. To był bandycki, bezczelny szantaż ekonomiczny i polityczny ZSRR wobec Polski. Oświadczenie rządu PRL w sprawie reparacji wojennych zostało wydane pod przymusem. Jeśli w ogóle zostało wydane. W świetle najnowszych ustaleń, najbardziej prawdopodobne jest raczej milczące przyjęcie do wiadomości tekstu przesłanego przez władze sowieckie. Pełna zależność PRL od ZSRR powodowała realizację priorytetów polityki sowieckiej, bez uwzględniania polskich.

Historia Polski i dokumenty – co naprawdę wydarzyło się w 1953 r.

23 sierpnia 1953 r. była niedziela. O godzinie dziewiętnastej miało się odbyć posiedzenie rządu, tak przynajmniej wynika z protokołu nr 4 z posiedzenia Rady Ministrów, której przewodniczył Bolesław Bierut. Miał on właśnie wtedy w imieniu wszystkich Polaków zrezygnować z reparacji należnych Polsce od Niemiec, za śmierć prawie 6 mln obywateli, za pracę niewolniczą ponad 2 mln osób, za germanizację setek tysięcy polskich dzieci, za eksterminację inteligencji polskiej, za całkowite zniszczenie Warszawy i wielu innych polskich miast i wsi, kradzieże wielu polskich dóbr kultury oraz zmniejszenie terytorium kraju o prawie 78 tys. km2. Co sprawiło, że w ten niedzielny wieczór 35 osób stanowiących rząd Bolesława Bieruta, komunistycznego tyrana, w 30 min., bez żadnej dyskusji, w najbardziej żywotnej sprawie dla narodu, wymęczonego pięcioletnią wojną z Niemcami, żyjącego w zniszczonym do fundamentów kraju, decyduje o zrzeczeniu się reparacji? I czy w ogóle tego dnia doszło do jakiegokolwiek spotkania i podjęcia uchwały w tej sprawie? Wydaje się to bardzo wątpliwe, aby 35 osób przyszło w niedzielę wieczorem na półgodzinne posiedzenie Rady Ministrów. Tym bardziej, że nie ma podpisanej listy obecności z tego spotkania.

Jedyny żyjący jeszcze w latach dwutysięcznych, świadek tamtych wydarzeń Kazimierz Mijal – ówczesny szef urzędu Rady Ministrów powiedział, że w ogóle nie przypomina sobie takiego spotkania i wątpi, że ono się w ogóle odbyło. Po latach poszukiwań i badań udało się ustalić całkiem niedawno, prawdopodobny przebieg wydarzeń, które swój bieg rozpoczynają w Moskwie 18 sierpnia 1953 r. Historyk prof. Bogdan Musiał odnalazł w archiwum rosyjskim dwa dokumenty kluczowe dla zrozumienia wydarzeń w Polsce. Odnaleziona uchwała Rady Ministrów ZSRR z 18 sierpnia 1953 r. jasno i wyraźnie precyzuje oczekiwania strony sowieckiej.

ZSRR postanawia polecić swojemu Ministerstwu Spraw Zagranicznych, aby powiadomił rząd PRL, że Związek Sowiecki rezygnuje, a ściśle rzecz biorąc, zawiesza pobierania reparacji od NRD i tego samego oczekuje od Polski, co ma zostać potwierdzone stosownym protokołem. Kolejny odnaleziony dokument w archiwach rosyjskich, postanowienie Komitetu Centralnego komunistycznej partii Związku Radzieckiego, zatwierdzało decyzję rządu. Po porównaniu odnalezionych niedawno dokumentów sowieckich z dokumentami odnalezionymi w archiwach NRD w 2005 r. przez nieżyjącego już mecenasa Stefana Hamburę, można śmiało postawić tezę, że oświadczenie rządu PRL zostało napisane w Moskwie. Z niemieckich dokumentów wynika bowiem, że jedyny oryginalny, znajdujący się w archiwum MSZ NRD, sporządzony w języku polskim tekst oświadczenia z 1953 r. rozpoczyna się od zdania: „obiad wydany przez G.M. Malenkowa na cześć delegacji rządowej NRD”. Potem następuje tytuł i tekst oświadczenia z wieloma błędami wskazującymi na rusycyzmy (np. uczynic, milujaczych, wiesc, poeziete, niezbednach). Również w nagłówku napisanym po niemiecku występowały błędy. Najprawdopodobniej tekst oświadczenia rządu PRL został napisany w Moskwie w trakcie pobytu delegacji NRD i tam wręczony niemieckim komunistom, podczas obiadu wydanego przez przewodniczącego Rady Ministrów ZSRR Gieorgija Malenkowa.

22 sierpnia 1953 r. doszło bowiem do podpisania w Moskwie porozumienia w sprawie zawieszenia pobierania reparacji pomiędzy ZSRR a NRD. Nikt nie zawracał sobie głowy zgodą władz marionetkowego rządu w Warszawie. I nie musiał, ponieważ ograniczona suwerenność Polski Ludowej w latach 1948 – 1956, według działacza komunistycznego, historyka i politologa prof. Andrzeja Werblana (według innych badaczy - całkowity jej brak), miała charakter protektoratowy.

Władze ZSRR miały wtedy wpływ nie tylko na politykę zagraniczną Polski, na kształt ustrojowy i skład władz najwyższych, ale również mogły kontrolować bezpośrednio ważne dziedziny życia państwowego, a czasami ingerowały w najdrobniejsze szczegóły. O tym, że Sowieci zdecydowali za Polskę, a nawet wręczyli Niemcom z NRD treść oświadczenia, Bierut mógł początkowo nie wiedzieć. 19 sierpnia na posiedzeniu prezydium rządu miał bowiem wysłać do Moskwy Tadeusza Gede, wiceprezesa Rady Ministrów w celu przeprowadzenia negocjacji z rządem ZSRR i wypracowania stosownego porozumienia. Uchwała rządu PRL nosi datę 23 sierpnia. Pełnomocnictwo dla T. Gede do rozmów w Moskwie jest z 20 sierpnia. To niemożliwe, aby T. Gede poleciał do Moskwy, wrócił i zdołał wynegocjować zmiany w wielu dokumentach dotyczących dostaw węglowych (po rezygnacji z reparacji, mieliśmy w końcu po latach zacząć sprzedawać węgiel do ZSRR po cenach rynkowych) oraz ustalić warunki rezygnacji z reparacji. Gdyby tak się stało, to on referowałby sprawę pozostałym uczestnikom w trakcie posiedzenia 23 sierpnia. Sprawę miał jednak referować Stanisław Skrzeszewski, minister spraw zagranicznych. W polskich archiwach nie ma żadnych dokumentów ani notatek dotyczących feralnego posiedzenia. Jest tylko enigmatyczny protokół, bez podpisanej listy obecności, wraz z tekstem oświadczenia.

Podsumowując wydarzenia, w świetle przedstawionej rekonstrukcji, można twierdzić, że T. Gede nie był w Moskwie i niczego nie negocjował. B. Bierut zaś dowiedział się najprawdopodobniej 20.08.1953 r., że ZSRR podjęło decyzję o zrzeczeniu się przez Polskę reparacji bez konsultacji z Polską. W związku z tym można twierdzić, że posiedzenia rządu również nie było, a protokół nr 4 z posiedzenia Rady Ministrów w dniu 23 sierpnia 1953 r. wraz z oświadczeniem został sporządzony później, tylko dlatego, że tego dnia PAP po godz. 18.00 podała oficjalnie komunikat TASS o porozumieniu rządów ZSRR i NRD z którego wynikało, że ZSRR działa w porozumieniu z rządem PRL. Zakładając, że do posiedzenia 23 sierpnia mogło dojść, ale tylko ze względu na wypełnienie woli ZSRR, niezrozumiałym byłoby wówczas, dlaczego więc do publikacji oświadczenia w Polsce dochodzi dopiero 25 sierpnia (dwa dni po posiedzeniu rządu) i tylko w Trybunie Ludu bez żadnego komentarza ze strony przedstawicieli rządu. Treść oświadczenia oraz okoliczności jego wydania prowadzą do wniosku, że można i trzeba je analizować w kontekście mechanizmu uzależnienia Polski od ZSRR.

Polska w tej sprawie nie miała żadnego manewru i możliwości wyrażenia własnego zdania. Uzależnienie od ZSRR szczególnie w latach pięćdziesiątych widoczne było na płaszczyznach: państwowej, instytucjonalnej i personalnej. W taki sposób władza sowiecka traktowała wtedy wszystkie państwa satelickie. Narzucenie zaś przez ZSRR określonej elity władzy w Polsce powodowało, że elita ta musiała działać zgodnie ze scenariuszem, jaki zaprojektowano w Moskwie. Bolesław Bierut zaczął się obawiać, że zostanie aresztowany już w grudniu 1952 r., ponieważ Stalin rozważał wtedy uwięzienie jednego z jego bliskich współpracowników. Po śmierci Stalina zaczął obawiać się również o swoje życie. Samo zaś oświadczenie rządu PRL i jego treść jest jedynie odzwierciedleniem woli ZSRR. Bezrefleksyjnie powielającym treść oświadczenia o zrzeczeniu ZSRR. Nie przeprowadzono żadnych konsultacji społecznych w sprawie zrzeczenia się przez Polskę reparacji. Tekst w Trybunie Ludu z dnia 25 sierpnia 1953 r.: „nieoceniony wkład w dzieło utrwalenia pokoju i bezpieczeństwa w Europie, w którym powołano się na to, że (…) naród polski gorąco popiera doniosłe decyzje podjęte w Moskwie, gorąco popiera oświadczenie rządu, widząc w nich wielki wkład w dzieło utrwalenia pokoju światowego i niepodległości naszej Ojczyzny” zawierał po prostu nieprawdę. Polska była ofiarą geopolitycznego układu sił w epoce zimnowojennej, ale nie powinno to implikować uznania stanu wprowadzonego siłą pod przymusem. Tym bardziej dziś, kiedy prawo międzynarodowe stoi na straży takich wartości, jak zasada suwerennej równości. Cieniem na postrzeganiu braku suwerenności w podejmowaniu decyzji przez komunistyczne władze, szczególnie w latach pięćdziesiątych kładzie się wieloletnia indoktrynacja, której celem było ukrycie przed opinią publiczną faktów niewygodnych dla ówczesnej władzy, takich jak fałszowanie referendum i wyborów oraz okoliczności złożenia oświadczenia z 23 sierpnia 1953 r.

Swoją odmowę wypłaty reparacji, Niemcy wciąż opierają głównie i przede wszystkim na oświadczeniu rządu PRL z 23 sierpnia 1953 r. Nie przyjmują do wiadomości, że nowe okoliczności oraz dokumenty, które ujrzały światło dzienne dopiero w ostatnich latach, jeszcze bardziej uprawdopodabniają tezę o nieważności zrzeczenia się reparacji przez Polskę postawioną po raz pierwszy w 2004 r. przez profesora Jana Sandorskiego.

Rady dotyczące wizyty prezydenta w Niemczech

Z czym i kim powinien pojechać do Berlina prezydent Nawrocki? Przede wszystkim z tezami do stanowiska doktryny polskiej w sprawie uznania deklaracji z 23 sierpnia 1953 r. o zrzeczeniu się przez Polskę reparacji wojennych za nieobowiązującą.

Pierwsza: deklaracja z 23 sierpnia 1953 r. o zrzeczeniu się przez Polskę reparacji wojennych. Nawet jeśli założymy a priori, że była skuteczna, nie mogła iść dalej niż porozumienie ZSRR-NRD z 22 sierpnia 1953 r., szczególnie że jej zakres musiał podlegać uzgodnieniom polsko-radzieckim. Dlatego pojęcie „Niemcy” w deklaracji należy odnosić do NRD. Deklaracja z 1953 r. nie mogła dotyczyć RFN, ponieważ w 1953 r. NRD była przez Polskę Ludową uważana za jedyne państwo niemieckie. Nie uznawano istnienia RFN i uważano, że tylko NRD jest pełnoprawnym państwem niemieckim i odwrotnie, to samo robiła Republika Federalna Niemiec w stosunku do NRD. Nie uznawała, żeby to było państwo niemieckie. Kraje Europy Zachodniej też nie uznawały, żeby to było państwo niemieckie.

Druga: nie ma żadnej noty skierowanej do ówczesnego rządu NRD, która mogłaby być częścią umowy w formie wymiany not, znanej prawu międzynarodowemu. W archiwach zachował się jedynie list premiera NRD Grotewohla, który dziękuje Radzie Ministrów PRL za zrzeczenie się reparacji oraz odpowiedź Bieruta. Jednakże ta wymiana listów nie oznacza, że w ten sposób właśnie zawarta została odpowiednia umowa o zrzeczeniu się reparacji. Wymienione listy nie mają charakteru umowy międzynarodowej, ponieważ nie spełniają przesłanek określonych w zwyczaju międzynarodowym dla umowy w formie wymiany not.

Trzecia: wszystkie dokumenty archiwalne wskazują na to, że polska delegacja biorąca udział w przebiegu rokowań nad układem pomiędzy rządem PRL-RFN o normalizacji stosunków z dnia 27 grudnia 1970 r. odmówiła potwierdzenia, że oświadczenie rządu PRL z 1953 r. dotyczące zrzeczenia się dalszych reparacji wobec Niemiec jako całości jest ważne i obowiązuje.

Czwarta: w marcu 1990 r. niemiecki parlament (Bundestag) przyjął uchwałę większością głosów CDU /CSU i FDP (tworzyły one wtedy rząd RFN), w której przypomniano o zrzeczeniu się Polski wobec Niemiec reparacji w dniu 23 sierpnia 1953 r. i która zachowuje również ważność dla zjednoczonych Niemiec. Gdyby strona niemiecka nie miała wątpliwości co do ważności i skuteczności deklaracji rządu PRL z 1953 r., nie podjęłaby uchwały, w której jest mowa o jej ważności. Uchwała ta rzecz jasna nie obowiązuje w Polsce.

Piąta: należy również podkreślić, iż traktat 2+4 prawnie wiąże tak naprawdę tylko państwa strony, a Polska jego stroną nie jest. Forma zamknięcia spraw wynikających z drugiej wojny światowej w postaci traktatu 2+4 (a nie traktatu pokoju) została, dlatego wybrana przez Niemcy, aby inne państwa nie wykorzystały tego momentu do podnoszenia roszczeń reparacyjnych. Traktat ten obowiązuje między stronami. Tak więc sprawa reparacji nadal może być podnoszona przez Polskę, jeżeli będzie wymagała tego polska racja stanu.

Szósta: w celu wymuszenia na polskim rządzie oświadczenia w sprawie zrzeczenia się należnych od Niemiec reparacji, został zastosowany wobec Polski obok przymusu politycznego, przymus ekonomiczny. Potwierdza to ustęp drugi protokołu z posiedzenia Prezydium rządu z 19 sierpnia 1953 r. dotyczący dostaw węgla z Polski do ZSRR. Problem kontyngentów węglowych powstał już 16 sierpnia 1945 r., kiedy Rząd Tymczasowy zawarł z rządem ZSRR umowę o wynagrodzeniu szkód wyrządzonych przez okupacją niemiecką. W umowie ZSRR wymusił na Polsce prawem ,,kaduka’’ dostawy węgla w wysokości od ośmiu do 13 mln. ton rocznie po cenach drastycznie odbiegających od cen na rynku międzynarodowym.

Wiązanie rozliczeń reparacyjnych z dostawami polskiego węgla nie miało żadnego uzasadnienia w obowiązującym obie strony prawie międzynarodowym. Haracz węglowy fatalnie odbijał się na sytuacji gospodarczej PRL, co spowodowało, że jej przywódcy zabiegali o jego zniesienie. W takich okolicznościach strona radziecka dopuściła się szantażu ekonomicznego grożąc, że jeśli Polska nie zrezygnuje z reparacji to nadal będzie zmuszona do znoszenia ciężarów węglowych.

Zgodnie z obowiązującym wówczas zwyczajem międzynarodowym przymus ekonomiczny, tak jak i przymus zbrojny, staje się przyczyną wady oświadczenia woli wtedy, kiedy jest bezprawny i stanowi poważne zagrożenie dla państwa. Polska w 1953 r. jako państwo była pozbawiona zdolności „manewrowania”, tzn. uniknięcia skutków sytuacji przymusowej. Pozwala to na stwierdzenie, że zastosowany wobec Polski przymus ekonomiczny ograniczył w tym przypadku wolę państwa, czyniąc ją wadliwą, co oznacza uznanie deklaracji z 23 sierpnia 1953 r. o zrzeczeniu się przez Polskę reparacji wojennych za nieobowiązującą. Deklaracja ta była nieważna ab initio i jako taka nie wywierała i nie wywiera skutków prawnych.

Siódma: bezwzględna nieważność aktu jednostronnego powoduje, iż nie można powoływać się na „milczącą zgodę” jako na czynnik konwalidujący, a więc przywracający deklaracji z 1953 r. wiążący charakter. Tak więc nietrafne jest powoływanie się na „zachowanie polskiego rządu po 1990 r.”, a w szczególności przy okazji zawarcia przez państwa trzecie traktatu o ostatecznej regulacji w odniesieniu do Niemiec z 12 września 1990 r.(Traktat 2+4) czy polsko-niemieckiego traktatu o potwierdzeniu istniejącej granicy z 14 listopada 1990 r. ze względu na bezwzględną nieważność deklaracji z 1953 r. odrzucić należy także argument bazujący na zasadzie ,,estoppel’’,a więc nie pozwalający stronie na powoływanie się na fakty czy okoliczności sprzeczne z jej poprzednimi oświadczeniami czy czynnościami.

Międzynarodowe wsparcie i możliwe ścieżki prawne Polski

Podsumowując, w stosunkach polsko-niemieckich nie istnieje żaden traktat w sprawie reparacji od Niemiec. Generalny wniosek jest następujący: kwestia należnych Polsce od Niemiec reparacji wciąż pozostaje otwarta i pozwala na formułowanie roszczeń pod adresem władz niemieckich.

Powyższe tezy zostały sformułowane w 2005 r. przez: profesorów prawa międzynarodowego Jana Sandorskiego, Mariusza Muszyńskiego, Karola Karskiego oraz Stefana Hamburę, adwokata prawa niemieckiego. Najnowsze badania poszerzone o dokumenty znalezione w archiwach rosyjskich i zaprezentowane przez profesora historii Bogdana Musiała w 2022 r. potwierdzają tezy przedstawione 20 lat temu. Dodatkowym argumentem w sporze o ważność deklaracji rządu Bieruta, może być również stanowisko, że oświadczenie to, nie było w ogóle aktem jednostronnym, znanym prawu międzynarodowemu, ale wyłącznie deklaracją intencji. Polska miała roszczenia o reparacje wobec obu państw-sukcesorów Rzeszy Niemieckiej, mianowicie NRD i - za sprawą jej udziału w należnościach - ZSRR-RFN. Z tych roszczeń Polska Rzeczpospolita Ludowa miała zrezygnować (pod przymusem politycznym i ekonomicznym ze strony ZSRR) pod jednym konkretnym warunkiem. Owe przesłanki były jasno sformułowane (nie przez Polskę, ale przez ZSRR). Zależały od rozpoczęcia przez oba państwa niemieckie procesu zjednoczeniowego i zawarcia przez nie traktatu pokojowego ze zwycięskimi mocarstwami alianckimi.

Związek Radziecki w tamtym czasie planował zdobycie możliwości wpływania na losy całych Niemiec. Deklaracja złożona więc przez rząd Bieruta miała być tylko narzędziem do realizacji określonego celu politycznego, bez uwzględniania w jakikolwiek sposób woli satelickiego kraju. Gdyby doszło do zawarcia wtedy (w latach 50.) tego traktatu, istniejące roszczenia o reparacje wobec Niemiec uległyby wygaśnięciu. Z całą mocą należy podkreślić jeszcze raz, Polska deklaracja miała na celu tylko wsparcie radzieckiej inicjatywy politycznej, zmierzającej do zjednoczenia Niemiec i związanego z nim traktatu pokojowego - nie więcej i nie mniej. Mocarstwa zachodnie i RFN całkowicie odrzucały wówczas tę koncepcję, przez co także polska deklaracja intencji się zdezaktualizowała. Nie zawarto po niej żadnych układów, w których w sposób wiążący z punktu widzenia prawa międzynarodowego ujęto by polską gotowość do zrzeczenia się reparacji.

Prezydentowi Karolowi Nawrockiemu w rozmowie o reparacjach w Niemczech z pewnością mógłby pomóc prof. Mariusz Muszyński, który zna temat doskonale, mógłby też przypomnieć Niemcom o oświadczeniu kanclerza G. Schrödera w Warszawie z 1 sierpnia 2004 r. (złożył je w sposób dobrowolny i z pewnością nie pod przymusem), które obowiązuje w odróżnieniu od nieszczęsnej deklaracji rządu Bieruta:

„My Niemcy, wiemy bardzo dobrze, kto rozpoczął wojnę i kto stał się jej pierwszą ofiarą. Z tego powodu nie może być miejsca dla roszczeń restytucyjnych z Niemiec, które stawiałaby historię na głowie. Związane z drugą wojną światową problemy majątkowe nie są już tematem dla obu rządów w stosunkach niemiecko-polskich. Ani rząd federalny, ani żadna poważana siła polityczna nie popiera żądań indywidualnych, w przypadku, gdyby zostały one jednak postawione. Stanowisko takie rząd federalny będzie reprezentował również przed sądami międzynarodowymi”.

W 2008 r. Europejski Trybunał Praw Człowieka, odrzucając skargę obywateli RFN stwierdził, że powojenne decyzje mocarstw dotyczące przejęcia mienia prywatnego nie naruszały prawa międzynarodowego.

Akt spóźnionej sprawiedliwości społecznej i politycznej uczciwości

Według niemieckich ekspertów od reparacji K.H. Rotha i H. Rübnera, koniecznym byłoby doprowadzić do końcowej konferencji w sprawie reparacji, uzupełniającej traktat 2+4. Spłatę zaś długów reparacyjnych należałoby rozłożyć Niemcom na 15 do 20 lat. Ta ostatnia rata, wynegocjowanych niemieckich odszkodowań wojennych powinna przypaść tym społeczeństwom, które w dotychczasowej praktyce reparacji odchodziły w dużej mierze z pustymi rękami, chociaż szczególnie mocno ucierpiały pod niemiecką okupacją i do dziś daleko im do dobrobytu europejskiego centrum.

Co należy zrobić, żeby te działania się powiodły? Niemieccy eksperci w swojej pracy: „wyparte, odroczone, odrzucone. Niemiecki dług reparacyjnych wobec Polski i Europy” wydanej w 2019 r. wskazują na instrumenty, które mogą posłużyć wywarciu nacisku. Dawni ,,mali alianci” winni skoordynować swoje działania i uzyskać wsparcie w postaci kampanii alternatywnego nurtu niemieckiej opinii publicznej. Dawni sprzymierzeńcy koalicji antyhitlerowskiej w Europie kontynentalnej mogliby wtedy zwrócić się wspólnie do Trybunału ds. Koncyliacji i Arbitrażu Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE). Jest on organem właściwym do rozstrzygania tego rodzaju sporów, a od jego orzeczenia - pierwszego w jego historii - niemiecki establishment polityczny nie mógłby się chyba raczej uchylić. Równolegle do tego do sporów można by włączać także międzynarodowe instytucje polityczne, takie jak Narody Zjednoczone, Komisja Europejska i Parlament Europejski. Pomocniczo wchodziłyby również w rachubę kroki prawne takie jak, na przykład wspólne powództwo zbiorowe wierzycieli reparacji przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości lub zbiorowe pozwy cywilne poza obszarem Niemiec. We Włoszech w 2020 roku Trybunał Konstytucyjny orzekł, że jurysdykcyjny immunitet przysługujący Niemcom, nie może ograniczać prawa obywateli do dochodzenia roszczeń. To orzeczenie otworzyło drogę do wznowienia spraw odszkodowawczych przeciw RFN przez obywateli włoskich. W latach 2023-2024 złożono ponad 1500 pozwów. Z kolei grecki prezydent Prokopis Pavlopulos, znawca prawa międzynarodowego, oświadczył w 2017 r., że Grecja stawia swoje żądania reparacji nie jednostronnie, lecz w ramach prawa międzynarodowego i europejskiej kultury prawnej. Roth i Rübner zwracają też uwagę, że konieczne końcowe uregulowanie sprawy skutków II wojny światowej, wymuszone w ramach OBWE oraz przez inne interwencje, będzie następnie źródłem nowych impulsów. Te zaś mogłyby doprowadzić do przezwyciężenia dysproporcji dobrobytu między sercem Europy a krajami peryferyjnymi.

Historia Polski: tylko prawda jest ciekawa

Osiemdziesiąt lat po zakończeniu II wojny światowej i licznych wielostronnych zobowiązaniach społeczności międzynarodowej do odbudowy porządku światowego opartego na zasadzie „nigdy więcej wojny” wojny trwają nadal. Wydaje się, że prawo międzynarodowe wymaga odrodzenia, aby było w stanie sprostać mechanizmom zapewnienia sprawiedliwości ofiarom konfliktów zbrojnych, poczynając od kwestii reparacji po zakończeniu każdej wojny, włączając w to II wojnę światową.

Józef Mackiewicz, jeden z najwybitniejszych pisarzy polskich XX w., ideowy przeciwnik totalitaryzmu komunistycznego, powiedział, że tylko prawda jest ciekawa. Z jego rozważań wynika konieczność prowadzenia wnikliwej obserwacji, zbierania danych i porównywania ich, aby móc wyrobić sobie pogląd na jakieś zagadnienie. Uważał, że doktrynerstwo, bezmyślne włączanie się w kolektyw i myślenie stadne to cechy każdego totalitaryzmu z komunizmem na czele. Według pisarza ważna jest rzetelna próba dojścia do prawdy i sumienna jej obrona, nawet gdyby wszyscy wokół sądzili inaczej.

Czas już najwyższy, żeby raz na zawsze usunąć z przestrzeni dyskursu publicznego sowiecki montaż (wyrafinowana metoda działania Kremla polegająca na stosowaniu skomplikowanej dezinformacji), w sprawie rzekomego zrzeczenia się przez Polskę reparacji. Ponad 58,2 proc. Polaków uważa, że Polska powinna domagać się od Niemiec reparacji za straty poniesione podczas II wojny światowej, pozostali nie znają jeszcze prawdy, o rzekomej rezygnacji z należnych roszczeń, przez agenta sowieckiego NKWD, Bolesława Bieruta.