W Ministerstwie Spraw Zagranicznych ruszyły prace nad dwustronną umową z Wielką Brytanią, która w lipcu przesłała do Warszawy własną propozycję dokumentu. Jak informuje resort dyplomacji, obecnie pracujemy nad odpowiedzią. „Celem Polski jest, by traktat podpisywany z Wielką Brytanią, a więc partnerem równie istotnym jak Francja, reprezentował podobnie wysoki poziom ambicji” – słyszymy w MSZ.
Dojrzewa traktat z Wielką Brytanią
Resort nawiązuje do traktatu z Nancy, który Polska i Francja podpisały w maju. Zawarte w nim klauzule obronne okazały się nieco inne niż w analogicznym porozumieniu, które w 2019 r. Paryż zawarł z Berlinem. W razie napaści Paryż i Warszawa mają sobie udzielić pomocy „przy zastosowaniu środków wojskowych”, tymczasem w porozumieniu Francja–Niemcy znalazł się zapis o zastosowaniu „wszelkich dostępnych im środków”, w tym militarnych. Ten niby drobny, dyplomatyczny niuans w praktyce może mieć wielkie znaczenie, co przypomina Marek Budzisz ze Strategy & Future. – Tam są znacznie dalej idące zapisy niż w przypadku traktatu z Polską. Choćby na tej podstawie trudno poważnie utrzymywać, że traktat z Nancy jest ambitnym porozumieniem. I jeżeli przez analogię identyczne zapisy miałyby się znaleźć w traktacie z Wielką Brytanią, uważałbym to za minimalizm, a nie ambicję polskiej dyplomacji – powiedział Budzisz.
Resort dyplomacji na razie nie ujawnia szczegółów porozumienia, ale jak się dowiedział DGP, ważną jego część mają stanowić zapisy obronne. W dokumencie mają się pojawić odwołania do traktatu waszyngtońskiego i jego art. 5. Tymczasem już dziś wiadomo, że z niektórymi europejskimi sojusznikami Brytyjczycy zawarli porozumienia idące dalej niż zobowiązania wynikające z traktatu ustanawiającego Sojusz Północnoatlantycki. Przykładem traktat z Kensington, czyli dwustronna umowa, jaką Wielka Brytania podpisała z Niemcami w lipcu. Czytamy w nim, że „strony będą dążyć do utrzymania ścisłego dialogu w kwestiach obronności, będących przedmiotem wspólnego zainteresowania i globalnej analizy sytuacji, w tym w kwestiach nuklearnych”. Poruszenie kwestii związanych z bronią jądrową stawia Niemcy w pozycji państwa, które w niedalekiej przyszłości może współdecydować o jej potencjalnym użyciu.
Nuklearni partnerzy Londynu. Warszawa na ścieżce?
– W ten sposób Niemcy dążą do uzyskania statusu partnera w rozmowie strategicznej z mocarstwami jądrowymi z Europy. My też powinniśmy iść w tę stronę, ale nie podnosiliśmy tej kwestii ani w przypadku rozmów z Francją, ani – jak rozumiem – nie podnosimy jej w trakcie rozmów z Wielką Brytanią. Zgadzamy się na nieco odmienny status, niż mają Niemcy – mówi Budzisz. W lipcu, gdy podpisywano porozumienie brytyjsko-niemieckie, specjaliści z Ośrodka Studiów Wschodnich sugerowali, że Polska i Włochy mają szansę dołączyć do powstającego bloku E3 (Francja, Niemcy, Wielka Brytania). Gdyby tak się nie stało, wówczas – w ich ocenie – mogłoby dojść do przechylenia europejskiego bezpieczeństwa w stronę zachodnią. „Wielka Brytania, Francja i RFN postrzegają swoje bezpieczeństwo jako nierozerwalnie ze sobą związane, co rodzi pewne ryzyko wytworzenia się na kontynencie europejskim jego dwóch poziomów (z zachodnią strefą wzmocnionych gwarancji), a także zdominowania dialogu USA–Europa przez E3” – napisał OSW.
Różnice w traktatowych zapisach między Francją i Niemcami a Polską nie dziwią generała Stanisława Kozieja, byłego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Przypomina on, że kraje te współpracują ze sobą od kilkudziesięciu lat, a do tego są sąsiadami. Gdy jednak chodzi o sprawy związane z bronią nuklearną, to – w jego ocenie – warto się zastanowić, czy leży to w naszym interesie. – Może to wzmocnić tendencje izolacjonistyczne u Amerykanów. Trzeba się zastanowić nie tylko nad tym, co Brytyjczycy chcą nam zaoferować, lecz także nad tym, czy chcemy tego samego co Niemcy – mówi generał. Przychylnym okiem patrzyłby jednak, gdyby Zjednoczone Królestwo poparło dążenia do objęcia naszego kraju amerykańskim programem Nuclear Sharing.
Traktaty niosą pomoc, gdy NATO się "zatnie"
Generał Koziej uważa za sensowny sam pomysł dwustronnego traktatu, szczególnie że przyjście Polsce z pomocą przez NATO wymagałoby konsensusu. – Decyzja Sojuszu musi być jednogłośna. Nie daj Boże, gdy jeden członek z jakichś powodów się nie zgodzi, np. Węgry, i już nie ma decyzji sojuszniczej. Klasycznym przykładem są porozumienia z Amerykanami, z którymi mamy bilateralne porozumienia, które sprawiają, że gdyby NATO się zacięło, USA i tak mogą się włączyć w naszą obronę. Takie porozumienia są dodatkowym wzmocnieniem gwarancji – mówi gen. Koziej. Resort dyplomacji liczy, że porozumienie polsko-brytyjskie uda się podpisać do końca tego, a w razie nieprzewidzianych opóźnień, najpóźniej na początku 2026 r. ©℗