Wojsko Polskie pojedzie szkolić się do walki z rosyjskimi dronami na Ukrainę
Doniesienia nadchodzą dzień po tym, gdy w nocy z wtorku na środę, podczas ataku Rosji na Ukrainę, polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez rosyjskie drony. Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych nazwało atak „aktem agresji”, który stworzył realne zagrożenie dla bezpieczeństwa obywateli.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski oświadczył w środę po atakach, że Kijów jest gotowy pomóc Polsce w budowie odpowiedniego systemu ostrzegania i ochrony przed rosyjskimi dronami. Wojsko Ukrainy podało, że w drugiej połowie sierpnia br. przestrzeń powietrzną kraju naruszyło ponad 3 tys. rosyjskich dronów.
Ekspert: nad Polskę nadleciały najprawdopodobniej drony Gerbery
W nocy z wtorku na środę Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych poinformowało, że w trakcie ataku Federacji Rosyjskiej na Ukrainę polska przestrzeń powietrzna została wielokrotnie naruszona przez drony. Drony, które stanowiły bezpośrednie zagrożenie, zostały zestrzelone.
– To, co wleciało do Polski, to w całości były prawdopodobnie Gerbery. Co wskazuje na to, że było to działanie celowe – powiedział PAP były pilot wojskowy, mjr rez. dr inż. Michał Fiszer. Jak tłumaczył, Gerbery to drony, które wywodzą się od irańskich Shahedów. – Rosjanie skopiowali irańskie drony typu Shahed-131 i Shahed-136 (…) i wytwarzają je u siebie w kilku wersjach: Shahed-131 to Gierań-1, a Shahed-136 to Gierań-2 – powiedział.
Były pilot wojskowy wyjaśnił, że dron ten jest uproszczoną wersją Shahed-131 - „bardzo zubożoną, bez głowicy”. – Z racji, że można produkować je bardziej masowo od tych wcześniej wymienionych, to służą do tego, by potęgować ilość celów w przestrzeni powietrznej (…). Chodzi o to, żeby zamiast 250 dronów wysłać np. 500 – podkreślił.
– Dron działa w taki sposób, że ma prosty, bezwładnościowy, taki żyroskopowy układ zliczający drogę. Do tego posiada korekty z GPS-u i często jeszcze kartę SIM po to, żeby logując się do sieci komórkowej, mógł za pośrednictwem mediów społecznościowych dostawać komendę do zmiany trasy – tłumaczył.
Dodał, że tego rodzaju drony lecą tylko w jedną stronę do wyczerpania paliwa albo określonego miejsca, które może być oddalone na „400 km, a z dodatkowymi zbiornikami w kadłubie 600-900 w zależności od pojemności”.
Fiszer: Drony nie służyły do rejestracji otoczenia
Jak podkreślił Fiszer, Gerbery nie są stosowane do rejestracji otoczenia. – Rosjanie do rozpoznania stosują takie drony, jak Orłan. To taki nieduży dron, waży gdzieś w granicach 30 kg, a jego taktyczny promień działania to do 50 kilometrów od linii frontu. – wytłumaczył. Jak dodał, stosuje się też duże, ciężkie drony, Forposty, które ważą po 600 kg i mogą wylatywać na odległość nawet 300 km.
Ekspert zwrócił uwagę, że rodzajów dronów jest wiele. – Takie, które różnią się wielkością (od kilkunastu gramów do kilkunastu ton), ceną (od kilkuset do kilkudziesięciu milionów dolarów) i zastosowaniem – oznajmił.
– W wojsku używa się dronów-bezpilotowców, zaczynając od takich, które mieszczą się na dłoni. Malutkich, które służą do obserwacji w promieniu kilkuset metrów – dosłownie do zaglądania na sąsiednią ulicę czy do budynków – aż po takie amerykańskie, jak np. Global Hawki. Te ostatnie są nawet większe od pasażerskiego Boeinga 737, a Rosja w nalotach na Ukrainę miesza „pół na pół” drony bojowe z Gerberami – powiedział Fiszer.
Pytany o system wykrywania dronów mjr rezerw stwierdził, że każdy obiekt powietrzny jest wykrywany przez radar, jednak mniejsze drony są wykrywane bliżej, a większe dalej, co ma związek ze skutecznością powierzchni odbicia radiolokacyjnego – radar cross-section LCS.
Jak przekazał, stosuje się wyspecjalizowane radary milimetrowe o wysokiej czułości, za to z małym zasięgiem, do wykrywania małej wielkości dronów. Dodał, że problem wykrywania takich dronów jest czymś nowym i trzeba pomyśleć nad jego rozwiązaniem.
Jest tak, ponieważ – jak mówił – duże radary do wykrywania samolotów na dużych odległościach nie zawsze sprawdzają się do wykrywania tych malutkich dronów.
Ekspert nie wykluczył też, że polska przestrzeń powietrzna zostanie ponownie naruszona. – Ludzie nie wierzą w to, co Rosjanie sami mówią. (…) A oni mówią, potem to robią, a my dalej w to nie wierzymy – ocenił.