Urząd Prezydenta RP w naszej, choć nieostrej, rzeczywistości ustrojowej, jest fundamentem działania państwa – pieczętującym najważniejsze decyzje w sferze kluczowych polityk: międzynarodowej, bezpieczeństwa czy sądownictwa. To tutaj wieńczony jest proces legislacyjny, tutaj zatwierdzany rząd. Bez podpisu prezydenta żaden przepis i żadna ustawa, reforma nie wejdzie w życie (chyba że istnieje ku temu odpowiednia parlamentarna większość). To ogromna władza, która może zatrzymywać najpoważniejsze procesy toczące się w państwie. Dobrze użyta – może państwo wzmacniać. Źle – może być dla niego destrukcyjna.
Karol Nawrocki wchodzi w środę do Pałacu z białą kartką papieru, na której napisze historię dobrą albo złą i tak zostanie zapamiętany. Dużo w swoim środowym wystąpieniu mówił o Polsce, narodzie, wspólnocie, zagrożeniach i bezpieczeństwie, otwartości i współpracy. To są dziś tylko słowa i od niego zależy, czy pozostaną pustymi sloganami, czy zostaną wypełnione treścią.
Przed Nawrockim wielkie wyzwanie. Ale największym – na początek – jest on sam i zdefiniowanie siebie jako głowy państwa. Czy chce być prezydentem wyborców, którzy go poparli? Prezydentem partii politycznej, która wyniosła go do władzy? Czy ma też ofertę dla 10 milionów ludzi, którzy poparli jego kontrkandydata? Czy będzie starał się ich zjednoczyć, czy dzielić?
Społeczno-polityczny podział w Polsce jest ogromny – obecny w polityce, w pracy, w rodzinach, na każdym poziomie. Łatwo go pogłębiać, grając na emocjach. Trudniej próbować go minimalizować, bo mówienie o zasypaniu podziałów byłoby naiwnością.
Jest jednak szansa tam, gdzie Polacy rozumieją dobro wspólne ponad podziałami. Bezpieczeństwo, zagrożenia zewnętrzne, ochrona zdrowia, edukacja, solidaryzm społeczny, dobrze rozumiane podejście do gospodarki czy era technologii – to są sprawy, które jednoczą. Na nich można budować, patrząc i oceniając szerzej rzeczywistość. I to jest olbrzymia szansa dla Nawrockiego.
Najważniejsze dla nowego prezydenta to zapomnieć o kandydacie Nawrockim, toczącym brutalny bój w kampanii prezydenckiej. To już inny poziom, inna płaszczyzna. Tamtego Nawrockiego już nie ma. Dziś jest prezydent Nawrocki – dzierżący wielką odpowiedzialność za państwo w niezwykle trudnych i niebezpiecznych czasach.
Prezydent musi wznieść się ponad podziały, słuchać, jednoczyć, przyciągać środowiska i grupy społeczne, budować. Być strażnikiem stabilności, nie katalizatorem destrukcji. Dobierając sobie zaplecze i doradców szeroko – nie zamykając się na obóz myślących podobnie, blisko. Bo nigdy nie doświadczy honoru bycia prezydentem większości Polaków.
Karol Nawrocki zapowiedział wiele – kierunki polityk państwa, a także zmiany legislacyjne. Dziennik Gazeta Prawna będzie patrzył prezydentowi na ręce, weryfikując, czy dotrzyma danego słowa. Na razie ma przed sobą białą, niezapełnioną kartę. Życzymy mu, aby zapełnił ją dobrymi czynami w imię dobra wspólnego i racji stanu Najjaśniejszej Rzeczpospolitej.