W ostatnich tygodniach byłem wielokrotnie pytany przez media ukraińskie o to, czego się spodziewać po Nawrockim. Prawda jest taka, że nie bardzo wiadomo. Nowy prezydent nigdy nie był czynnym politykiem, więc trudno powiedzieć, na ile jego kampanijna retoryka będzie miała przełożenie na konkretną aktywność. A jako szef Instytutu Pamięci Narodowej siłą rzeczy funkcjonował w atmosferze mniej bądź bardziej otwartego konfliktu z Ukraińcami, ponieważ kwestie historyczne dzielą nas najbardziej i najczęściej prowadzą do sporów, nieporozumień i kryzysów zaufania. Jak mocno Nawrocki będzie ekstrapolował doświadczenia z czasów IPN na politykę międzynarodową? Retoryka kampanii może sugerować, że będzie.
Polska w awangardzie wsparcia dla Ukrainy
– Upominając się o polskie interesy, powtórzyłbym jasno, że do czasu rozwiązania naszych spraw, w tym ekshumacji ofiar ludobójstwa wołyńskiego na Ukrainie, nie widzę przyszłości Ukrainy w Unii Europejskiej i w NATO – mówił podczas styczniowej wizyty w Turku. Już wcześniej politykom PiS zdarzało się uzależnianie wsparcia dla aspiracji euroatlantyckich Ukrainy od kwestii historycznych – by wspomnieć słowa prezesa Jarosława Kaczyńskiego z 2017 r. „z Banderą do Europy nie wejdziecie” – ale był to raczej wyjątek. Po rosyjskiej inwazji Warszawa była wręcz inicjatorem zbliżenia Ukrainy z instytucjami unijnymi, na czele z przyznaniem jej statusu kandydata do członkostwa w UE i złożeniem wniosku o członkostwo w Sojuszu Północnoatlantyckim.
Jak mocno prezydent będzie ekstrapolował doświadczenia z czasów IPN na politykę międzynarodową? Retoryka kampanii sugeruje, że będzie
Poparcie dla tych dążeń Duda przypomniał podczas pożegnalnej wizyty w Kijowie. – Jestem zwolennikiem przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej, ale też transatlantyckiej przynależności Ukrainy, i mam nadzieję, że w przyszłości tak się stanie. To się po prostu narodowi ukraińskiemu należy, skoro naród ukraiński ten kierunek wybrał i tego pragnie. Wzywam wszystkich, żeby to prawo narodu ukraińskiego uszanowali – mówił 28 czerwca. Zapytany, jak to się ma do retoryki Nawrockiego, odparł, że „rozmawiali na ten temat wstępnie”. – Zza biurka prezydenta świat wygląda trochę inaczej niż z pozycji każdego innego polityka w Polsce, a zwłaszcza z pozycji kandydata w wyborach – zapewniał. – Proszę spokojnie poczekać, w jaki sposób będzie pan prezydent Karol Nawrocki działał, kiedy obejmie urząd – dodał.
Od Wałęsy do Dudy
Z jednej strony można to rozumieć jako zapowiedź kontynuacji. Wskazywać by na to mógł też powrót posła PiS Marcina Przydacza na stanowisko szefa Biura Polityki Międzynarodowej. Przydacz jest doświadczony i na pewno nieantyukraiński. Zna ten kraj, rozumie język ukraiński. Był wiceministrem spraw zagranicznych u Jacka Czaputowicza i Zbigniewa Raua. Czas, kiedy kierował BPM (między styczniem a październikiem 2023 r.), stał wprawdzie pod znakiem ograniczenia aktywności ośrodka prezydenckiego, ale wynikało to także z przyczyn obiektywnych: sporów o tranzyt zboża, rozczarowania niepoważnym podejściem Kijowa do śmierci w Przewodowie dwóch obywateli RP.
Pytałem w Pałacu Prezydenckim, co dalej. Usłyszałem, że Duda przekonywał następcę do swojej linii politycznej. Tłumaczył, że nawet jeśli Nawrocki sam nie chce Ukrainy w UE czy NATO, nie leży w interesie Polski, by to stanowisko artykułować. – Są kraje, które i tak będą hamować proces eurointegracji – przekonywał mój rozmówca. Czy dotychczasowy prezes IPN przyjął tę argumentację? Wszyscy poprzedni prezydenci III RP: Lech Wałęsa, Aleksander Kwaśniewski, Lech Kaczyński, Bronisław Komorowski i Andrzej Duda postrzegali wsparcie dla Kijowa jako naturalny element wpychania Rosji w obręb jej własnych granic. Gdyby nowy prezydent zmienił ten stan rzeczy, byłaby to zmiana tektoniczna. ©℗