Jak ustalił Onet, podczas głosowania Kolegium Sądu Okręgowego w Gdańsku aż 10 z 11 członków wyraziło sprzeciw wobec odwołania Przemysława Jasinkiewicza. Jedynie jedna osoba poparła wniosek. Sprzeciw dotyczył także innego sędziego – Tomasza Jabłońskiego, prezesa Sądu Rejonowego Gdańsk-Południe.
Oboje określani są jako tzw. neosędziowie – osoby powołane przez Krajową Radę Sądownictwa w jej obecnym, kontestowanym przez wielu składzie, który zdaniem krytyków nie spełnia standardów niezależności.
Wniosek o ich odwołanie złożył Waldemar Żurek, jeden z najbardziej rozpoznawalnych sędziów walczących z deformą wymiaru sprawiedliwości za czasów Zbigniewa Ziobry, dziś pełniący funkcję prezesa Sądu Okręgowego w Gdańsku z nominacji ministra sprawiedliwości.
Neosędziowie pod ochroną kolegium
Podjęta decyzja może mieć konsekwencje wykraczające poza Gdańsk. Do tej pory żadne kolegium sądowe nie przeciwstawiło się personalnym decyzjom ministra Adama Bodnara i jego ludzi. Gdańsk stał się zatem pierwszym okręgiem sądowym, który wyraził sprzeciw wobec proponowanego przez rząd mechanizmu przywracania praworządności.
Problem polega na tym, że odwołanie prezesa lub wiceprezesa sądu wymaga opinii kolegium. Bez tej opinii minister sprawiedliwości nie może samodzielnie usunąć sędziego ze stanowiska. W takiej sytuacji kolejnym krokiem jest skierowanie wniosku do Krajowej Rady Sądownictwa.
Tyle że ta właśnie instytucja od lat jest przedmiotem ostrej krytyki – również ze strony samego Waldemara Żurka, który wielokrotnie podkreślał, że obecna KRS została upolityczniona przez rząd PiS i nie spełnia konstytucyjnych standardów.
„To kompromitacja kolegium”
Nie wszyscy jednak patrzą na decyzję gdańskich sędziów z uznaniem. Sędzia Piotr Gąciarek, znany z zaangażowania w obronę niezależności sądów, nie kryje rozczarowania.
– Sędziowie powinni pamiętać, że sąd to nie jest po prostu zakład pracy i nie to jest najważniejsze, żeby sędziowie mieli takiego przełożonego, który nie stwarza problemów. Bo prezes sądu to funkcja publiczna i osoba wadliwie powołana, czyli neosędzia, nie może jej pełnić, bo chodzi o zaufanie społeczne. I nie każdy musi być prezesem – podkreśla.
W jego ocenie to nie minister Żurek poniósł porażkę, ale samo kolegium:
– Obecnie kolegia w sądach nie pochodzą z wyboru środowiska sędziowskiego, a są w istocie zebraniem wyłącznie prezesów sądów z danego okręgu lub apelacji. Zaś część tych prezesów i tym samym członków kolegiów w sądach została powołana jeszcze przez Zbigniewa Ziobrę – zaznacza sędzia.
I dodaje:
– Opinię kolegium z Gdańska odbieram jako porażkę obywateli, którym zależy na niezależnym i wiarygodnym wymiarze sprawiedliwości. A takiej gwarancji nie dają neosędziowie lub osoby, które ich popierały poprzez podpisywanie im list do neo KRS. To ich tak broni kolegium Sądu Okręgowego w Gdańsku.