O przegranej koalicji rządzącej w głosowaniu nad budżetem NFZ zaważyła nieobecność czwórki posłów. Trójka z nich, z klubu KO: Krzysztof Bojarski, Elżbieta Polak oraz Adrian Witczak, musieli tłumaczyć się ze swej absencji przed rzecznikiem dyscyplinarnym partii. W efekcie dostali karę w wysokości 500 zł. Na głosowanie nie zdążył też Radosław Lubczyk z PSL. Zapewnia, że przez przypadek. - Ja mieszkam kawałek dalej i stałem w korku. Już miałem wsiąść w tramwaj, ale na Marszałkowskiej tramwaje też nie jeżdżą i wszystko się posypało – tłumaczy DGP poseł Lubczyk.
Izabeli Leszczyny nie lubią w jej własnej partii
Do tej wizerunkowej porażki resortu kierowanego przez Izabelę Leszczynę doszło zaledwie kilkanaście dni przed zapowiedzianą przez premiera Donalda Tuska rekonstrukcją rządu.
- W ten zbiór przypadków trudno byłoby uwierzyć, a już w szczególności jeśli chodzi o komisję zdrowia. Jeśli popatrzymy na sondaże, to obywatele zawsze na czele hierarchii ważnych zagadnień, którymi politycy powinni się zajmować, wymieniają ochronę zdrowia. Więc polityk zaniedbujący swoje obowiązki w tej materii to nie jest najlepsza reklama – mówi DGP politolog, prof. Rafał Chwedoruk.
Głosów, iż dni Izabeli Leszczyny w resorcie są policzone, nie brakuje też w sejmowych kuluarach. – Wiele osób jej po prostu nie lubi. Zmieniła się, gdy została ministrem – mówi DGP jeden z członków komisji zdrowia.
O tym, że ministra nie ma poważania wśród parlamentarzystów z KO, mówią także eksperci związani z ochroną zdrowia. – Posłowie skarżą się, że jest dla nich niedostępna, a kiedy już się umawia, przekłada spotkanie. Niedawno mieli spotkać się z najbardziej zaufanym wiceministrem Leszczyny, Jerzym Szafranowiczem, w sprawie ustawy o restrukturyzacji szpitali. Miał im opowiedzieć, o co chodzi w projekcie, żeby wiedzieli, za czym głosować. Odwołał w ostatniej chwili – mówi nam jeden z bywalców komisji.
Ekspert: minister zdrowia jest niewiarygodna legislacyjnie
Inny dodaje: - Wszystko robi na odwrót – najpierw przepuszcza ustawę przez Radę Ministrów, a potem liczy na przychylność posłów. A kolejność powinna być odwrotna. Zresztą, posłów nie przekonuje się obcesowym traktowaniem – zauważa.
Zdaniem innego, jest niewiarygodna legislacyjnie: - Wystarczy przypomnieć historię z obniżką składki zdrowotnej dla przedsiębiorców. Jednego dnia mówiła, że zagłosuje przeciw, drugiego, że za, jeśli w zamian za to Rada Ministrów przyjmie jej ustawę o restrukturyzacji szpitali (rząd przyjął ją 1 lipca, w czwartym okrążeniu), trzeciego zagłosowała za, ale rząd odrzucił jej ustawę. To pokazuje, że jej pozycja w rządzie jest żadna, o czym świadczy też fakt, że minister finansów do dziś nie podpisał planu finansowego NFZ na 2025 r., a Leszczyna komunikuje się z nim na piśmie – argumentuje.
Mikrozarządzanie i syndrom oblężonej twierdzy
Jeden z polityków-lekarzy zwraca uwagę, że główną słabością minister zdrowia jest brak umiejętności zarządczych. – I nie chodzi o zarządzanie placówkami ochrony zdrowia. Powszechnie wiadomo, że wszystkie decyzje podejmuje sama, stosuje „micromanagement” i ufa tylko wąskiej grupce zaufanych ludzi. To powoduje, że zamyka się w tym kokonie z syndromem oblężonej twierdzy – tłumaczy.
Sama Izabela Leszczyna nie czuje jednak, aby jej pozycja w rządzie była zagrożona. Dała to do zrozumienia w rozmowie na antenie RMF FM, przyznając jednocześnie, że są chętni na jej stanowisko. - Ja jestem do dyspozycji pana premiera zawsze – powiedziała.
Łaskawe dla szefowej resortu zdrowia nie są też sondaże. Przeprowadzone pod koniec czerwca przez SW Research na zlecenie „Wprost” badanie wykazało, że znalazła się ona na drugim miejscu (razem z Adamem Bodnarem) w kategorii najgorzej ocenianych ministrów tego rządu. Wyprzedziła ją jedynie Barbara Nowacka. W ocenie prof. Chwedoruka, na planowaną rekonstrukcję rządu wpływ ma nie tylko postawa koalicjantów i chęć odświeżenia wizerunku gabinetu Tuska, ale też „gry lobbystyczne w obrębie Ministerstwa Zdrowia i gry w samej Platformie”.
Dymisja Izabeli Leszczyny porównywalna byłaby tylko ze zmianą Barbary Nowackiej
- Taka dymisja to byłaby zmiana najdalej idąca, porównywalna siłą polityczną i wymiarem symbolicznym może tylko ze zmianą minister Nowackiej. Ale nie zdziwiłbym się, gdyby do niej doszło, dlatego że ochrona zdrowia to jest także wielki biznes – mówi prof. Chwedoruk.
Zdaniem eksperta ze środowiska medycznego, jednym z powodów zachowania Leszczyny na stanowisku będzie chęć przeprowadzenia niepopularnych politycznie reform: - Jeśli zostanie, to tylko po to, by przeprowadzić nowelizację ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia – przesunąć ich termin z lipca na styczeń i sprawić, by były waloryzowane nie względem średniego wynagrodzenia w gospodarce, a wskaźnikiem wzrostu wynagrodzenia w budżetówce albo rewaloryzacji emerytur i rent, oraz by zamrozić pensje medyków na kontraktach – przekonuje ekspert.
Rewolucja płacowa Izabeli Leszczyny
Zniesienie procentu od procedury leczniczej, uzależnienie pracy w innej placówce od zgody pierwotnego pracodawcy i wprowadzenie minimalnego wymiaru kontraktu jako ekwiwalentu połowy etatu proponuje Ministerstwo Zdrowia w ramach reformy wynagradzania w publicznej ochronie zdrowia. Popierają to zarządzający szpitalami, przeciwko są związkowcy.
O tym, że resort zdrowia chce ukrócić „rekordowe’’ zarobki lekarzy na kontraktach, pisaliśmy w DGP już w maju. Z naszych informacji wynika, że medycy są oburzeni tymi pomysłami. Uważają, że taki ruch zaszkodzi przede wszystkim pacjentom, ponieważ jeśli lekarze zostaną postawieni pod ścianą, zdecydują się na pracę w placówkach prywatnych.
Resort proponuje także zmiany w ustawie o minimalnych wynagrodzeniach medyków – podwyżki miałyby obowiązywać od stycznia.