To pierwszy przypadek w historii Narodowego Funduszu Zdrowia, kiedy sejmowa komisja zdrowia nie przyjęła jego lipcowego projektu planu finansowego. Przeciwko było 19 posłów opozycji, za – 16 z koalicji. Pięciu przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej nie pojawiło się jednak na porannym głosowaniu. Dzień wcześniej projekt pozytywnie zaopiniowała komisja finansów publicznych.

Przychody NFZ mają wzrosnąć o blisko 10 proc., ale to nie wystarczy

Przypomnijmy: projekt zakłada 9,9-proc. wzrost przychodów Funduszu w 2026 r. Mają one wynieść 217,4 mld zł, z czego przychody ze składki zdrowotnej to 184,3 mld zł (179,8 mld zł z Zakładu Ubezpieczeń Społecznych i 4,5 mld zł z Kasy Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego). W 2025 r. przychody ze składki oszacowano na 173,1 mld zł (168,8 mld zł z ZUS i 4,3 mld zł z KRUS). Dotacja podmiotowa z budżetu państwa wyniesie 26 mld zł, podczas gdy w pierwotnym planie na 2025 r. zakładano 18,3 mld zł, a do końca czerwca zwiększono ją do 23,4 mld zł.

Zdaniem posłów opozycji budżet jest niedoszacowany. – Dotacja podmiotowa jest jedynie o 4,2 mld zł wyższa niż na 2025 r. Jak to się ma do faktu, że skutki ustawy o minimalnych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia zostały wycenione na 16 mld zł, z czego połowa, czyli 8 mld zł, przypada na rok następny? Jak to możliwe, by to się spięło? – pytał poseł Prawa i Sprawiedliwości i były wiceminister zdrowia Janusz Cieszyński.

Posłanka Marcelina Zawisza: Czy pacjenci w sierpniu mają przestać chorować?

Podobne zastrzeżenia ma Marcelina Zawisza z Partii Razem, do marca wiceprzewodnicząca komisji zdrowia. – Założenia resortu i NFZ są błędne i ryzykowne. Zakładają świetną ściągalność składki zdrowotnej, w której przecież już w połowie 2024 r. rządzący zrobili sporą dziurę, znosząc od 2025 r. składkę zdrowotną od środków trwałych. Dotacja podmiotowa została wyliczona na podstawie założeń tzw. ustawy o 7 proc. PKB, zgodnie z którą w 2026 r. na ochronę zdrowia ma być przeznaczone 6,8 proc. PKB liczone w mechanizmie n-2, czyli w stosunku do PKB z 2024 r. Tyle że 80 proc. tak liczonej dotacji podmiotowej na bieżący rok NFZ nie miał już w maju, a w przyszłym roku może być podobnie. Można powiedzieć, że to plan na pół roku, może na siedem miesięcy. Czy to znaczy, że pacjenci mogą chorować tylko do sierpnia, bo potem nie będzie pieniędzy na leczenie? – argumentuje posłanka.

Podobne obawy ma strona społeczna. – Projekt planu jest niezbilansowany, a luka finansowa przekracza 20 mld zł. Nie ujęto w nim środków na podwyżki minimalnego wynagrodzenia pracowników medycznych ani wszystkiego, czego nie uda się zapłacić z tegorocznego planu w terminie za IV kw. tego roku. Podejrzewam, że minister finansów również go nie podpisze, także dlatego, że nie znowelizowano ustawy podwyżkowej i nie przedstawiono planu reformy ochrony zdrowia, co było jego warunkiem dla podpisania planu na 2025 r. – mówi Wojciech Wiśniewski, współprzewodniczący zespołu trójstronnego ds. ochrony zdrowia przy ministrze zdrowia.

Teraz projekt planu finansowego NFZ czeka na podpis ministrów zdrowia i finansów

Wiśniewski dodaje, że funkcjonowanie w warunkach prowizorium jest niebezpieczne dla stabilności finansów ochrony zdrowia. – Jeśli plan nie zostanie podpisany, będziemy mieli do czynienia z sytuacją podobną do tegorocznej, czyli nie będzie można dosypać pieniędzy do systemu z budżetu państwa. Żeby zwiększyć dotację do NFZ, trzeba by było zmienić plan finansowy, a nie można zmienić czegoś, czego nie ma. Najpierw minister finansów musiałby podpisać plan, a dopiero potem można by go zmieniać – tłumaczy ekspert.

We wtorek projekt zaopiniuje Rada NFZ. Następnie trafi on do podpisu ministrów finansów i zdrowia, którzy muszą wyrazić opinię do końca miesiąca. Jeśli Andrzej Domański go nie podpisze, powtórzy się historia z tego roku. Jak wynika z naszych informacji, jego resort już poinformował minister zdrowia Izabelę Leszczynę, że tak skonstruowany projekt planu finansowego nie może liczyć na poparcie. Chodzi nie tylko o brak reform, ale i niezgodę Ministerstwa Finansów na wybrany wariant rekomendacji skutków ustawy o najniższych wynagrodzeniach w ochronie zdrowia. Jak słyszymy, Leszczyna miała się dowiedzieć, że skoro wybrała skutek kosztujący 16 mld zł, musi te środki znaleźć we własnym budżecie, a nie liczyć na kolejną dotację z budżetu państwa. ©℗