Na czwartkowym spotkaniu liderów koalicji nie ustalono żadnych konkretów w kwestii rekonstrukcji. – Oczekujemy, że premier w jak najszybszym czasie przedstawi swój pomysł, autorską wizję rekonstrukcji rządu wynikający z jego 1,5-rocznych doświadczeń na tym stanowisku: co działa, co nie działa. My się do tego odniesiemy – mówił Szymon Hołownia na konferencji prasowej.

Podobne głosy słychać w kuluarach. – Tusk nie jest głupi. Wie, że gdyby rozpoczął tę dyskusję teraz, to kłótnia byłaby ogromna. Plan jest więc jasny: najpierw wotum, potem rekonstrukcja – tłumaczy nam polityk Nowej Lewicy. Do głosowania w Sejmie dojdzie na środowym posiedzeniu. Najpewniej będzie to tylko formalność – żadna z rządzących sił wolty nie planuje.

Rekonstrukcja rządu już wkrótce. Są kandydaci do dymisji

W koalicji słychać jednak sporo głosów niezadowolenia. Gdyby brać pod uwagę wszystkie zastrzeżenia zgłaszane przez polityków Koalicji 15 października, z rządem musiałoby się pożegnać dwie trzecie obecnych ministrów. Tak szerokiej rekonstrukcji jednak nie będzie.

– Pod uwagę będą brane dwie kwestie: kto jest zbędny i kto się nie sprawdził. Takiego klucza bym się spodziewał – mówi jeden z polityków Platformy.

Z rządem pożegna się więc najpewniej paru ministrów bez teki. Stanowisko mogą stracić: Marcin Kierwiński (minister ds. odbudowy po powodzi; jego nazwisko typował publicznie Szymon Hołownia), Katarzyna Kotula (minister ds. równości), Marzena Okła-Drewnowicz (minister ds. polityki senioralnej) i Adriana Porowska (minister ds. społeczeństwa obywatelskiego). Ich zadania przejęłyby wtedy poszczególne resorty. Kwestie powodziowe mogą trafić do MSWiA, sprawy społeczne – do MRPiPS. – Każdy jest trochę pogodzony, że odchudzenie dotknie akurat beztekowców. Nikt za nich umierać nie będzie – słyszymy w rządzie.

Z kolei najgorzej ocenianą minister z teką jest szefowa resortu klimatu Paulina Hennig-Kloska. Krytyczne głosy słychać w zasadzie w każdej partii. – Jest merytoryczne słaba. Mówiąc wprost: nie ogarnia. W koalicji nie ma już chyba nikogo, kto chciałby jej bronić – słyszymy w KO. – Proszę mnie zwolnić z jej oceny – mówi nam z kolei rozmówca z Polski 2050.

Słabą pozycję w rządzie ma również minister rozwoju Krzysztof Paszyk. – Jest politycznym outsiderem, nie ma silnej pozycji nawet w PSL-u. Lubi prokrastynować, nie odbierać telefonów. Charyzmą swoich braków nie nadrabia – komentuje jeden z polityków KO. Sporym zarzutem wobec niego jest kwestia polityki mieszkaniowej. – Paszyk skłócił się chyba ze wszystkimi, z kim tylko można było. Okazał butę i arogancję. Skoro Władysław Kosiniak-Kamysz zadeklarował wprost, że nastąpi koniec programu dopłat do kredytów hipotecznych, misja Paszyka powinna się zakończyć – słyszymy w rządzie.

Kwestia mieszkaniówki będzie jednym z kluczowych klocków w rekonstrukcyjnej układance. Po ewentualnej dymisji Paszyka obszarem tym chcą zarządzać zarówno politycy Polski 2050, jak i Nowej Lewicy. – Myślę, że będzie to okazja, aby powrócić do rozmów o utworzeniu osobnego ministerstwa mieszkalnictwa – komentuje jeden rozmówców DGP.

Dobrych notowań w rządzie nie mają również tzw. bezpartyjni fachowcy. – Pamięta pan słynne słowa Radosława Fogla, dlaczego PiS nie zatrudnia ekspertów? Bo nie chcą realizować ich programu. To u nas jest podobnie. 1,5 roku rządów pokazało, że żaden z nich nie myśli o interesie koalicji. Skupiają się na kilku ważnych dla nich sprawach, ale nie myślą strategicznie. To nie przynosi wymiernych korzyści – mówi nam jeden z posłów KO.

Ze stanowiskami mogą się pożegnać minister przemysłu Marzena Czarnecka i szefowa resortu kultury Hanna Wróblewska. Ważą się również losy ministra sprawiedliwości Adama Bodnara. – Na czele MS powinien stać praktyk. Takim praktykiem był Zbigniew Ćwiąkalski (kierował resortem w latach 2007–2009 – red.) i nie bez powodu wciąż oceniany jest jako jeden z najlepszych ministrów sprawiedliwości. Bodnar to teoretyk. Wydaje się, że nawet premier miał wobec niego inne oczekiwania – słyszymy w kierownictwie PSL. Problemem mogłoby się okazać jednak znalezienie następcy. – Roman Giertych nigdy nie wejdzie do rządu. Każda plotka na ten temat to element prowadzonej przez niego gry. Mniejsi koalicjanci na to nie pozwolą – słyszymy od kilku osób.

Część ministrów może być natomiast ofiarą łączenia resortów. W tym kontekście wymienia się m.in. resort sportu (zarządzany przez Sławomira Nitrasa), który mógłby trafić pod opiekę resortu kultury lub edukacji. Niepewna jest także przyszłość Ministerstwa Nauki (na czele którego stoi Marcin Kulasek), który potencjalnie mógłby zostać wchłonięty przez MEN.

Kogo rekonstrukcja nie dotknie? Są silne nazwiska

W KO – oprócz premiera – najsilniejszą pozycją cieszą się szef polskiej dyplomacji Radosław Sikorski i szef MSWiA Tomasz Siemoniak. Żaden z naszych rozmówców nie przewiduje ich dymisji. – Pozycja Radka formalnie może się nawet nieco wzmocnić, bo niewykluczone, że w związku z końcem polskiej prezydencji w UE z rządem pożegna się Adam Szłapka (minister ds. UE – red.). Jego kompetencje wchłonie MSZ – mówi nam rozmówca z Platformy.

W Polsce 2050 najsilniejszą postacią jest dziś minister funduszy i polityki regionalnej Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz. – Jest kamieniem w bucie innych koalicjantów. Zdajemy sobie sprawę, że jest nielubiana i część osób chciałoby, żeby poleciała – przyznaje poseł tego ugrupowania. Stanowiska dla niej ma jednak bronić Szymon Hołownia. – Marszałek będzie chciał utrzymać dwa fotele: swój i właśnie Pełczyńskiej-Nałęcz – dodaje nasz rozmówca.

Nowa Lewica w koalicyjnych rozmowach bronić będzie natomiast Agnieszki Dziemianowicz-Bąk i Krzysztofa Gawkowskiego. – Aga jest naszą najsilniejszą postacią w rządzie. Pokazuje sprawczość: renta wdowia, Aktywny rodzic, pilotaż czterodniowego tygodnia pracy. Ofiarą rekonstrukcji na pewno nie będzie – podkreśla polityk Nowej Lewicy.

Dla PSL z kolei najważniejsze są dwie teki: wicepremiera i szefa MON oraz ministra rolnictwa. – Kosiniak-Kamysz jako lider oczywiście może spać spokojnie. Pytanie, co z Czesławem Siekierskim. Mówiąc eufemistycznie, nie jest to najlepszy minister rolnictwa w dziejach III RP. Najważniejsze jest jednak utrzymanie resortu w naszych rękach. To, kto będzie ministrem, to kwestia wtórna – mówi nam jeden z ludowców.

Eksperci przyznają, że nowe otwarcie jest rządowi potrzebne. – Rekonstrukcja ma dwa wymiary: organizacyjny i komunikacyjny. Dziś kluczowe jest to drugie: pokazanie opinii publicznej, że rząd ma nową energię, świeże podejście i nie zamierza się zatrzymywać, nawet jeśli droga jest pod górę – mówi DGP dr hab. Olgierd Annusewicz, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. I jak podkreśla: wszystkie partie koalicyjne potrzebują nowych twarzy przed wyborami w 2027 r. ©℗