„W zgodzie z konstytucją i własnym sumieniem będziemy współpracować z nowym prezydentem wszędzie tam, gdzie to konieczne i możliwe. Mam świadomość, że może być trudniej, niż wielu z was sądziło, idąc wczoraj głosować. Ale nie zmienia to w najmniejszym stopniu mojej determinacji i woli działania w obronie tego wszystkiego, w co wspólnie wierzymy. Plan awaryjny, zakładający trudną kohabitację, jest przygotowany” – mówił w poniedziałkowym wystąpieniu premier Donald Tusk.

Kuluarowe rozmowy z politykami Koalicji Obywatelskiej zdradzają jednak inne emocje. Na początku tygodnia dominowały smutek i zaskoczenie, w kolejnych dniach złość i rozgoryczenie, dziś – rezygnacja. – Wie pan przecież, jak jest. Plan się wykuwa, rozmowy trwają, ale nic przygotowanego jeszcze nie ma – przyznaje nam jeden z posłów KO. – Wie pan, kto napisał najlepszą powyborczą analizę? Joanna Mucha. Nikt w partii nie odważyłby się powiedzieć głośno, że król był nagi. Najwyraźniej trzeba odejść z Platformy, by spojrzeć szerzej i trzeźwo oceniać rzeczywistość – dodaje inny parlamentarzysta.

Platforma Obywatelska nie wyszła poza swoją bańkę?

Joanna Mucha – minister sportu w drugim rządzie Donalda Tuska, a obecnie wiceprzewodnicząca Polski 2050 i wiceszefowa resortu edukacji – w mediach społecznościowych zarzuciła sztabowcom Rafała Trzaskowskiego przekonanie o własnej nieomylności, niechęć do wychodzenia poza swoją „bańkę”, bierność i chaotyczne przygotowywanie taktyki wyborczej. „Platforma nie robi analiz strategicznych. Jest tak przekonana o własnej samozajeb..., że analizy strategiczne nie są potrzebne. Platforma uważa, że jest «lepsza» i w związku z tym istnieje moralny obowiązek głosowania na kandydatów Platformy. Oni uważają, że «im to zwycięstwo się po prostu należy»” – przekonywała Mucha.

Sto konkretów bez konkretów

Rozmówcy DGP podają jeszcze jeden powód porażki: brak realizacji obietnic wyborczych. – 100 konkretów stało się dla nas obciążeniem już 101. dnia naszych rządów. Niektórzy tego u nas nie rozumieją, Polacy to jednak widzą – mówił DGP jeden z posłów KO w pierwszej turze. Dziś ten głos jest jeszcze wyraźniejszy: – Co nam szkodziło uchwalić kwotę wolną od podatku dwa miesiące przed wyborami? PiS robiło tak przez lata. Spełniali obietnice akurat wtedy, gdy zbliżały się wybory – podkreśla nasz rozmówca.

W koalicji panuje przekonanie, że o ile część obietnic, zwłaszcza gospodarczych, może jeszcze uda się „dowieźć”, o tyle wiele innych trafi zapewne do kosza. Jednym z tematów odłożonych na „po wyborach” była ustawa medialna. Jak informowaliśmy na łamach DGP, Krajową Radę Radiofonii i Telewizji miała objąć reforma. Planowano zlikwidować Radę Mediów Narodowych, a abonament radiowo-telewizyjny przekształcić w stałe finansowanie mediów publicznych z budżetu państwa.

Jak poradzić sobie z mediami i sądami?

Wiemy już, że nic takiego się nie wydarzy. Szef Krajowej Rady Maciej Świrski, którego kadencja kończy się jesienią 2028 r., może spać spokojnie. Karol Nawrocki w Pałacu Prezydenckim to gwarancja, że do odwołania obecnego składu KRRiT nie dojdzie – nawet jeśli parlament odrzuci jej roczne sprawozdanie. Narzędziem do zarządzania mediami najpewniej stanie się Rada Mediów Narodowych – ta sama, którą przez osiem lat rządów Zjednoczonej Prawicy ówczesna opozycja krytykowała jako organ „niekonstytucyjny” i „skrajnie upolityczniony”.

Maleją też szanse na reformę sądownictwa. Resort Adama Bodnara próbował przeprowadzić czystki w Trybunale Konstytucyjnym za pomocą ustawy, ale nie zyskała ona akceptacji Andrzeja Dudy. Zresztą niewielu w rządzie chciało go do niej przekonać. Prezydent skierował więc ustawę do samego TK, by wypowiedział się we własnej sprawie.

Co czeka trybunał? Niewiele. Kadencja prezesa Bogdana Święczkowskiego upłynie w 2030 r., a więc trzy lata po kolejnych wyborach parlamentarnych. Zmniejszy się natomiast liczba sędziów TK, bo Sejm nie uzupełnia opróżnionych miejsc – obecnie są cztery wakaty, w przyszłym roku dojdą dwa, a w 2027 r. jeszcze jeden. Trybunał będzie więc jeszcze mniej sprawny.

Wątpliwe jest również powodzenie ustawy o statusie sędziów powoływanych przy udziale „nowej” Krajowej Rady Sądownictwa. Przygotowana przez resortową komisję reforma nie ma akceptacji Andrzeja Dudy, który stanowczo sprzeciwia się podważaniu nominacji sędziowskich. Karol Nawrocki w rozmowie z DGP wyrażał podobną opinię. „Moje zdanie jest jasne: nie zgadzam się na weryfikowanie sędziów i podważanie statusu sędziów wybranych w demokratycznej Polsce” – podkreślał („Spokojnie, nie protekcjonalnie”, DGP nr 46 z 7–9 marca 2025 r.). Deklarował przy tym, że będzie gotów zarządzić referendum w sprawie nowego kształtu KRS. Treść pytania do obywateli pozostaje jednak zagadką.

A aborcja, edukacja zdrowotna, związki partnerskie?

Na panewce mogą spalić też projekty światopoglądowe. Aborcja? „Nie podpisałbym ustawy o powrocie do kompromisu aborcyjnego. Nie mógłbym pozwolić jako przyszły prezydent, żeby aborcji były poddawane dzieci z zespołem Downa” – mówił Nawrocki w Radiu Plus. Związki partnerskie? „Nie wyobrażam sobie małżeństwa osób tej samej płci. (…) Jestem otwarty na rozmowę o statusie osoby najbliższej” – przekonywał w Końskich. Edukacja zdrowotna? W grudniu wziął udział w protestach przeciwko planom MEN.

W kampanii Nawrocki dał się również poznać jako przeciwnik lądowych farm wiatrowych. „Rząd po cichu przepchnął przepisy umożliwiające stawianie wiatraków zaledwie 500 metrów od naszych osiedli. Wbrew protestom Polaków, a po myśli obcych koncernów. Zatrzymajmy to!” – pisał na platformie społecznościowej, gdy po perturbacjach Radzie Ministrów udało się przyjąć projekt. Ustawa nadal tkwi w podkomisji i wszystko wskazuje na to, że jej losy rozstrzygnie nowy prezydent.

W środowym wydaniu DGP opisaliśmy kolejne problemy rządu („Reformy ważne dla samorządów trafią najpewniej do kosza”, DGP nr 107 z 4 czerwca 2025 r.). W samorządach nie przestanie obowiązywać dwukadencyjność – na jej likwidacji zależało wielu włodarzom miast, w tym Rafałowi Trzaskowskiemu i innym politykom Platformy. Nie ma też mowy o pogłębianiu decentralizacji ani obniżeniu składki zdrowotnej, którą już raz zawetował Andrzej Duda.

I można by tak wymieniać dalej. „100 konkretów” to lista ambitnych obietnic, które czekały na lepsze czasy.

Nie udało się ich zrealizować w 100 dni, a wiele wskazuje, że i w 1460 dni może to być niewykonalne. Koalicję 15 października czeka w najbliższych miesiącach ciężka próba. Test, którego nie przeszła ani przez półtora roku rządów, ani przez osiem lat w opozycji. Musi się wykazać większą sprawczością niż do tej pory. Premier i ministrowie będą musieli w trybie przyspieszonym nauczyć się lawirować wśród pałacowych intryg i sejmowych koterii. Krótko mówiąc: nie dać się wyprowadzić w pole. To jedyna możliwa droga, bo w wyborach parlamentarnych za dwa lata wyborców nie będzie obchodzić to, że gospodarz Pałacu Prezydenckiego nie jest przychylny Koalicji 15 października. Liczyć się będzie efekt. ©Ⓟ