Na początku zacznę od pewnego zastrzeżenia: wieczory wyborcze to w dużej mierze inscenizacja. Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że pierwsze minuty po zakończeniu głosowania są ustawione – obrazek ma ładnie wyglądać w kamerze, kandydat szeroko się uśmiechać, a tłum entuzjastycznie reagować niezależnie od tego, na jakim wyniku zatrzymają się falujące słupki.
Dużo ciekawsze jest jednak to, co dzieje się trzy kwadranse później, gdy telewizje przestają na żywo transmitować relacje ze sztabów. To wówczas można zaobserwować, czy wynik naprawdę jest sukcesem, czy raczej dobrze maskowaną porażką.
Wybory prezydenckie 2025 - na co liczył sztab Nawrockiego
Jak pisaliśmy w DGP wczoraj, sztab Karola Nawrockiego liczył na trójkę z przodu. Ostatecznie było blisko, ale magicznej bariery nie udało się przekroczyć. Czy oznacza to porażkę? – Wręcz przeciwnie – mówi nam jeden z posłów Prawa i Sprawiedliwości. – Wie pan, kto jest największym przegranym? Sondażownie. Po raz kolejny okazuje się, że Trzaskowski był napompowany do granic możliwości. Bańka pękła i pęknie też za dwa tygodnie – tłumaczy nasz rozmówca. Podobne emocje czuć było w niedzielę wieczorem na Sali BHP. Zgromadzonych cieszył nie tyle dobry wynik ich kandydata, co słaby wynik Rafała Trzaskowskiego i niewielka różnica pomiędzy liderami.
Powodów do zadowolenia PiS ma jednak więcej. Głównym z nich jest świetny wynik innych prawicowych kandydatów – niemal 3 mln osób oddało głos na Sławomira Mentzena, ponad 1,2 mln wsparło Grzegorza Brauna, a 150 tys. zaufało Markowi Jakubiakowi.
Trzaskowski w drugiej turze wyborów jest w gorszej sytuacji
Nawet przy założeniu, że część z tych osób za niecałe dwa tygodnie zostanie w domu, Nawrocki nadal dysponuje ogromnym wyborczym rezerwuarem, który może wystarczyć mu w walce o Pałac Prezydencki. Trzaskowski pod tym względem jest w dużo gorszej sytuacji – kandydaci lewicowi i centrowi uzyskali dobre lub przeciętne wyniki, lecz dalece niewystarczające, aby sztab prezydenta Warszawy mógł bez obaw oczekiwać zwycięstwa.
Ogólny rezultat wyborów stawia także spore znaki zapytania dotyczące koalicji rządzącej. Znaczna część wyborców poparła bowiem kandydatów spoza układu władzy. Tymczasem najtęższe umysły silnie wspierające środowisko Platformy już znalazły receptę na wygranie wyborów: należy zaostrzyć kurs.
„Może w końcu rząd weźmie się za prawdziwe rozliczenia. Najwyższa pora!” (Alicja Defratyka), „Totalna mobilizacja, atak na Batyra non stop. Naszą siłą i narzędziem mobilizacji może być i powinien być czynnik strachu przed zamieszkaniem alfonsa, speca od wyłudzania mieszkań i kumpla gangusów w Pałacu Prezydenckim, co byłoby dramatem i kompromitacją Polski” (Tomasz Lis), „Uważam, że przyczyną tego, że kandydat PiS nadal uzyskuje prawie 30 proc. jest brak rozliczeń. Musimy przedstawić wiarygodny plan ich przeprowadzenia, to obywatele nam za dwa tygodnie zaufają” (Roman Giertych).
Nie wiem, co sztab Rafała Trzaskowskiego powinien zrobić, aby wygrać wybory. Wiem natomiast, czego nie powinien robić: słuchać głosów ludzi, którzy dawno stracili kontakt z rzeczywistością.©℗