Właściwe dla kohabitacji, z którą mamy dziś do czynienia.
Zastanawiam się, czy w ogóle warto rozpatrywać ją w takich kategoriach. Od początku obecnej kadencji Sejmu prezydent mówił o konieczności współpracy i otwartości na nią, w szczególności wobec wyzwań bezpieczeństwa. Prezydent ma fundamentalne zastrzeżenia do obecnego rządu, związane z łamaniem prawa, np. z nielegalnymi zmianami w prokuraturze, pogłębiającym się chaosem w wymiarze sprawiedliwości poprzez nielegalne kwestionowanie sędziów.
Prezydent podejmuje wszystkie tematy, które uznaje za ważne dla Polaków: migracje, wyzwania związane z wymiarem sprawiedliwości, skupione jak w soczewce w sprawie śmierci Barbary Skrzypek. Padają konkretne pytania. Ze strony premiera nie ma jednak merytorycznych odpowiedzi należnych obywatelom. Albo jest milczenie, albo półhejterskie wpisy w mediach społecznościowych.
Tak. Donald Tusk bardzo liczy na to, że następnym prezydentem zostanie Rafał Trzaskowski i nikt nie będzie mu już zadawał trudnych pytań. Premier lubi podkreślać, że jest doświadczonym politykiem, że nikt go nie ogra na arenie międzynarodowej. Tymczasem z Unii Europejskiej płyną jasne sygnały, że to, co premier komunikuje w Polsce, nie ma przełożenia na politykę Brukseli, np. to, że przyjęcie milionów Ukraińców, faktycznych uchodźców, nie będzie miało wpływu na polskie obowiązki wynikające z paktu migracyjnego.
Wykorzystywać każdą okazję do zabiegania o polskie sprawy. Dziś widzimy, jak wielkim błędem była rezygnacja z organizacji szczytów w ramach prezydencji w Radzie UE. To kompletnie niezrozumiała decyzja, dlaczego premier obniża naszą pozycję w polityce międzynarodowej. Prezydent proponował szczyty UE–Ukraina oraz UE–USA. Do Polski przyjechaliby najważniejsi przywódcy z całego świata. Taki szczyt byłby istotny w kontekście procesu pokojowego na Ukrainie czy ceł nałożonych obecnie przez Donalda Trumpa. Niestety nie było woli w rządzie, aby zorganizować takie wydarzenia.
Za bieżące sprawy związane z bezpieczeństwem wewnętrznym, reprezentowaniem naszych interesów w UE, negocjowaniem umów międzynarodowych odpowiada Rada Ministrów. Prezydent działa w ramach konstytucyjnych prerogatyw.
Prezydent z tych narzędzi konstytucyjnych korzysta. Podczas ostatniej RBN zapowiedział kolejne posiedzenie wokół tematów związanych z bezpieczeństwem przed szczytem NATO. Nie można wykluczyć także zwołania Rady Gabinetowej.
Kancelaria monitoruje proces legislacyjny. Jest za wcześnie, aby mówić o decyzji prezydenta. Przepisami zajmie się teraz Senat. Trzeba poczekać na ostateczny kształt ustawy, bo ten temat wywołuje tarcia także w koalicji. Mogę zapewnić, że prezydent weźmie pod uwagę wszystkie konstytucyjne zasady dotyczące dostępu do opieki zdrowotnej, równości i sprawiedliwości społecznej.
W polityce otwartych drzwi Pałacu nic się nie zmieniło, szczególnie w tak istotnych społecznie sprawach. Ocena przewodniczącego Zandberga bez wątpienia będzie wymagać wnikliwej analizy.
Ustawa czeka na decyzję prezydenta, termin upływa w Wielki Piątek. Wątpliwości budzi niedookreśloność kryteriów kwalifikowania czynów jako przestępstwa. Jak pokazują przykłady innych państw, w których funkcjonują podobne rozwiązania, takie przepisy mogą stanowić podstawę ograniczania wolności wypowiedzi.
Odpowiem tak: ustawa jest bardzo kontrowersyjna. Do Kancelarii Prezydenta wpłynęło kilka tysięcy apeli o jej niepodpisywanie. Trwają jeszcze analizy.
Nie ma takiej możliwości. Proponuję Rafałowi Trzaskowskiemu, aby rzucił okiem na kompetencje głowy państwa. Gdy prezydent korzysta z uprawnienia wynikającego z art. 122 ust. 5 konstytucji, odmawia podpisania ustawy i kieruje ją do Sejmu celem ponownego rozpatrzenia, nie ma możliwości cofnięcia wet i podpisania tych ustaw, bo decyzje zostały już podjęte, a konstytucyjne terminy dawno minęły. Taki pogląd wyraził także marszałek Szymon Hołownia. Dysponentem wspomnianych wet jest dziś Sejm. Swoją drogą, dobrze by było, aby parlament w końcu się nimi zajął.
Nie zamierzam tego bronić. Uważam tę praktykę za nieprawidłową konstytucyjnie i szkodliwą. Nie ma żadnego powodu, aby Sejm – szczególnie tak nieprzepracowujący się, jak obecny – nie poświęcił kilku godzin na debatę dotyczącą wniosków prezydenta. Jestem w stanie stawić się w Sejmie w każdej chwili, o dowolnej porze, aby przedstawić zastrzeżenia prezydenta. Dopóki Sejm nie przegłosuje tych ustaw większością 3/5 głosów, nie ma żadnej możliwości, aby prezydent je podpisał, niezależnie od tego, kto po wyborach nim będzie.
Jedynym politykiem, który poprosił o spotkanie w tej kwestii, był Sławomir Mentzen. Do rozmowy doszło niedawno w BBN. Innych próśb nie było. Propozycja prezydenta jest swoistym powiedzeniem „sprawdzam”. Dziś wszystkie strony sceny politycznej, przy poparciu społecznym, mówią o konieczności utrzymania wysokich wydatków na obronność. Przed nami poważne zmiany polityczne; prezydent chciał zabezpieczyć poziom wydatków tak, aby zwykłą większością w Sejmie nie można było zmienić polityki państwa w tym zakresie. Procedura zmiany konstytucji jest długotrwała, ale należy oczekiwać wyznaczenia terminu pierwszego czytania.
Prezydent też by wolał, aby te miliardy złotych przeznaczyć na zdrowie, oświatę, kulturę czy infrastrukturę. Ale bez zadbania o własną niepodległość i bezpieczeństwo żadna z tych kwestii nie będzie miała znaczenia. Podczas przygotowań tego projektu podniesiony zarzut był oczywiście analizowany. Odpowiedź jest niezwykle prosta: gdy polska armia będzie doposażona, jeśli uspokoi się sytuacja geopolityczna, nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby wprowadzić zmianę do konstytucji obniżającą ten próg. Dziś jednak o wiele większym zagrożeniem jest to, że na skutek zmian politycznych przestaniemy modernizować armię, a to byłoby szalenie nieodpowiedzialne i niebezpieczne.
Prace nad tym projektem dopiero się rozpoczęły. To obszerna nowelizacja, sam projekt liczy 100 stron. Dla finalnej decyzji prezydenta na pewno bardzo istotna będzie ocena ostatecznych rozwiązań przez stronę społeczną. Polsce są potrzebne inwestycje w modernizację energetyki. Oprócz inwestycji w elektrownie wiatrowe, prezydent cały czas przypomina o konieczności intensywnych prac nad budową elektrowni jądrowych.
Minister Sikorski popełnił duży błąd, udzielając tamtego wywiadu. W momencie, gdy szef MSZ wypowiadał słowa o wycofywaniu wniosków, ich część oczekiwała już na kontrasygnatę premiera. Kolejne wpłynęły do kancelarii premiera zaraz po weekendzie, co było procedowane niezależnie od wywiadu. MSZ dysponowało wiedzą o sposobie procedowania tych nominacji, wymiana informacji związana była m.in. z ustalaniem terminu posiedzenia Konwentu Służby Zagranicznej. Datę 11 kwietnia wyznaczył właśnie minister.
Niezależnie od tego chcę podkreślić, że dobrze się stało, iż minister spraw zagranicznych wrócił do przestrzegania prawa, jak i zwyczaju, który funkcjonował w Polsce od 30 lat. Prezydent jest gotów do kontynuowania współpracy w zakresie mianowania kolejnych ambasadorów.
Ocena tej kandydatury przez prezydenta się nie zmieniła. Nie widać woli po stronie MSZ, aby rozwiązać tę sytuację w inny sposób. ©℗