Od 19,4 proc. bezrobocia w lutym 2005 r. do 5,4 proc. w lutym 2025 r. – droga, jaką w ciągu dwóch dekad przeszedł polski rynek pracy, doskonale obrazuje kierunek i tempo rozwoju polskiej gospodarki. Dziś Polska, obok Czech, może pochwalić się najniższym bezrobociem w UE. Tyle że – jak wskazują specjaliści – niska liczba osób bez pracy to nie tylko efekt wysokiego stopnia absorpcji siły roboczej przez gospodarkę, ale też utrzymującego się od lat spadku liczby Polaków w wieku produkcyjnym. To zaś ogranicza pulę potencjalnych pracowników – dziś w urzędach pracy zarejestrowanych jest niecałe 850 tys. osób, podczas gdy cztery lata temu było ich 1,1 mln, a 10 lat temu – 1,9 mln.

W efekcie polscy pracodawcy, np. zakłady produkcyjne, które bazują na pracownikach fizycznych i specjalistach, coraz głośniej narzekają na brak chętnych do pracy, co ogranicza ich potencjał wytwórczy. Radzą sobie środkami doraźnymi, jak chociażby oferowanie coraz wyższych wynagrodzeń (w zeszłym roku średnia płaca w przedsiębiorstwach wzrosła o 9,8 proc.), ale ten mechanizm ma ograniczone możliwości oddziaływania. A problem braku pracowników dodatkowo uwypukli spodziewany wzrost zamówień eksportowych z Europy Zachodniej. Te od połowy 2023 r. utrzymują się w trendzie spadkowym, ale w lutym – co podał wczoraj GUS – nastąpił wzrost o 1,3 proc. w ujęciu rocznym. Pobudzenie gospodarek unijnych, w tym niemieckiej, postawi polskich dostawców przed nietypowym problemem.

– Brak pracowników może prowadzić do stagnacji firm, bo nowe zamówienia oznaczają potrzebę nowych pracowników. Od pewnego czasu tę lukę wypełniają cudzoziemcy. Bez nich nasza gospodarka miałaby duże trudności – zauważa Krzysztof Stefański z Uniwersytetu Łódzkiego.

Deficyt rąk do pracy w tzw. zawodach fizycznych widać chociażby po danych Eurostat dotyczących bezrobocia wśród mężczyzn – z 34 badanych krajów (oprócz UE-27, Eurostat uwzględnia w zestawieniu też m.in. Japonię, USA, Szwajcarię, Turcję czy Islandię) wynik na poziomie 2,5 proc. dla Polski jest najniższy w całej stawce. Średnia dla UE wynosi 5,6 proc. W opublikowanej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej prognozie zapotrzebowania na pracowników w zawodach szkolnictwa branżowego w 2025 r. na liście znalazły się m.in. takie profesje jak: technik dekarstwa, betoniarz-zbrojarz, cieśla, dekarz, technik montażu i automatyki stolarki budowlanej, technik izolacji przemysłowych czy technik spawalnictwa.

Dlaczego w Polsce obserwujemy niedobór pracowników w tych profesjach? Mariusz Zielonka, główny ekonomista Konfederacji Lewiatan, uważa, że związane jest to ze zmianą pokoleniową, jaka nastąpiła w społeczeństwie oraz wcześniejszą stygmatyzacją nauczania zawodowego. – Jeśli przejrzeć badania dotyczące zawodów, jakie chciałyby wykonywać obecnie nastolatki, nie ma tam ani jednego zawodu, który wymagałby tzw. fachu w ręku – mówi Zielonka.

I dodaje, że szkoły branżowe 'wciąż są uznawane za gorsze' w rozumieniu kariery zawodowej. – Dodatkowo zmieniają się preferencje młodych ludzi co do tego, jak ma wyglądać ich kariera zawodowa. Coraz mniej z nich widzi się w cięższej pracy fizycznej, zmianowej, powtarzalnej. Każdy myśli, że ma szanse być kimś wyjątkowym, tymczasem większość przyszłych pracowników raczej nie załapie się do tego grona – wskazuje.

Podobne spostrzeżenia ma Stefański. Mówi o utrzymującym się w społeczeństwie przeświadczeniu, że wykształcenie wyższe zapewnia pracę i dobre zarobki, co nie zawsze jest prawdą. – Nie każdy musi i powinien kończyć studia – mówi. I dodaje, że wybór szkoły branżowej, która kształci w zawodach niewymagających ukończenia uczelni wyższej, nie jest gorszą drogą. .

W roku szkolnym 2017/2018 system szkolnictwa zawodowego w Polsce został poddany reformie i zasadnicze szkoły zawodowe zostały zastąpione przez szkoły branżowe. Jak wynika z danych Najwyższej Izby Kontroli (NIK), w momencie wdrożenia dwustopniowego modelu kształcenia zawodowego, czyli w roku szkolnym 2020/2021, w Polsce funkcjonowało niemal 1,7 tys. szkół branżowych I stopnia, do których uczęszczało 202 tys. uczniów oraz 82 szkoły branżowe II stopnia z 1,7 tys. uczniów. Z danych GUS wynika natomiast, że w roku szkolnym 2023/2024 liczba szkół branżowych I stopnia pozostała bez zmian i wyniosła 1695, natomiast liczba szkół II stopnia wzrosła ponad trzykrotnie do 261. Szkoły branżowe I stopnia oferują trzyletnią edukację, prowadzącą do uzyskania wykształcenia zasadniczego branżowego. Z kolei szkoły branżowe II stopnia zapewniają wykształcenie średnie branżowe, umożliwiając uzyskanie dyplomu zawodowego.

Przez ostatnie lata problem braku pracowników fizycznych w dużym stopniu maskowany był nasiloną migracją zarobkową. Dane GUS wskazują, że w latach 2018–2022 liczba cudzoziemców wykonujących pracę w Polsce wystrzeliła z 141 tys. do 1 mln. W zeszłym roku urzędy wojewódzkie wydały ponad 322 tys. zezwoleń na pracę dla cudzoziemców.Biorąc pod uwagę zapowiedzi rządu dotyczące prowadzenia restrykcyjnej polityki migracyjnej, można oczekiwać, że liczba pracowników z Kaukazu, Azji Środkowej, Indii czy Ameryki Południowej będzie stopniowo spadać.

Zielonka z Konfederacji Lewiatan, będącej głosem pracodawców, podkreśla, że problemy z deficytem rąk do pracy nie występują w całej Polsce. – Przemysł w Polsce jest skoncentrowany tylko w kilku regionach, a dopiero jego nadmierna koncentracja powoduje 'wyssanie” z rynku specjalistów – mówi. Pytany o specjalizacje, w których polskie firmy nie mogą obsadzić etatów, wymienia m.in. operatorów i mechaników sprzętu do robót ziemnych, murarzy, monterów oraz kierowców autobusów.

Eksperci wskazują, że ratunkiem dla produkcji jest robotyzacja. – Nowoczesne technologie mogą w przyszłości zastąpić zatrudnienie w przypadku zawodów rzemieślniczych i technicznych, ale nadal niezbędny do obsługi maszyn będzie człowiek. Dlatego kluczowe wydaje się dokształcanie i przebranżawianie obecnych pracowników – mówi Stefański z Uniwersytetu Łódzkiego. ©℗

rozmowa

Deficyt pracowników będzie się pogłębiał

ikona lupy />
Bartosz Radzikowski, główny ekonomista Polskiego Towarzystwa Gospodarczego / Materiały prasowe
Utrzymujące się rekordowo niskie bezrobocie świadczy korzystnie o naszej gospodarce czy paradoksalnie pokazuje, że nie powstają nowe miejsca pracy?

Od końca 2023 r. mierzymy się ze spadkami przeciętnego zatrudnienia w sektorze przedsiębiorstw – tylko w lutym ubyło 6 tys. etatów, co oznacza, że wskaźnik zatrudnienia obniżył się o 1 pkt proc.

Na to zjawisko jednocześnie oddziałuje demografia – spada liczba aktywnych zawodowo, ponieważ coraz mniej liczne roczniki wchodzą na rynek pracy przy jednoczesnym przechodzeniu na emeryturę roczników bardziej licznych. W 2007 r. mieliśmy w społeczeństwie 7,5 mln osób w wieku 18–29 oraz 6,9 mln w wieku 60+. Te proporcje się odwróciły w 2022 r.: na 5 mln osób młodych z przedziału wiekowego 18-29 przypada 10 mln osób w wieku 60+.

Przemysł odczuwa już niedobór pracowników?

Tak, zwłaszcza w zawodach wymagających siły fizycznej i umiejętności technicznych. Jako deficytowe specjalizacje wymienia się chociażby dekarzy, mechaników, magazynierów czy monterów. Problem może się pogłębiać w niedalekiej przyszłości.

W rozmowie z przedsiębiorcami Polskiego Towarzystwa Gospodarczego słyszę, że część fachowców technicznych, ale też np. kierowców czy magazynierów, może dalej ubywać z rynku pracy na rzecz rozbudowującej się polskiej armii, której stan osobowy ma wzrosnąć do 450 tys. Dodatkowym czynnikiem in minus dla rynku pracy może być zawarcie pokoju w Ukrainie, bo należy zakładać, że istotna część Ukraińców, którzy dziś uzupełniają braki na naszym rynku pracy, wróci odbudowywać swój kraj.

Gdzie powinniśmy szukać więc wyjścia?

Nadal w społeczeństwie mamy ok. 3,8 mln osób biernych zawodowo w wieku produkcyjnym, które albo się uczą, albo są niepełnosprawne, albo zajmują się rodziną i domem. To osoby, które nierzadko są chętne do podjęcia pracy zarobkowej, ale ich sytuacja życiowa nie pozwala im na podjęcie pracy w pełnym wymiarze czasowym. Można ich zaktywizować poprzez upowszechnienie elastycznych form zatrudnienia – rozwiązaniem mogą być niepełne etaty, hybrydowe modele pracy czy nietypowe grafiki godzinowe. W Polsce zatrudnionych w takim wymiarze jest ok. 6 proc. pracowników, podczas gdy średnia unijna wynosi 18 proc. ©℗

Rozmawiał: Nikodem Chinowski
Cała rozmowa na gazetaprawna.pl
ikona lupy />
Liczba bezrobotnych zarejestrowanych w lutym w każdym z poniższych lat / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe