Po prezentacji nowej strategii mieszkaniowej przez Krzysztofa Paszyka w rządzie nie słychać otwartej krytyki. Politycy Polski 2050 i Lewicy przyjęli koncepcję z ostrożnością, ale bez twardego „nie”.

Przed weekendem zaprezentowano „nową strategię mieszkaniową”. Odpowiada za nią minister rozwoju i technologii Krzysztof Paszyk. Jak informowaliśmy w DGP, prezentacja szefa MRiT uległa przyspieszeniu po ostatnich zawirowaniach związanych z finansowaniem budownictwa społecznego. Koncepcja zyskała nazwę „Klucz do mieszkania”. Składa się na nią kilka komponentów. Część z nich nie jest niczym nowym (np. budowa i remonty akademików, wsparcie dla mieszkalnictwa społecznego) - to rozwiązania wypracowywane już w poprzednich miesiącach, teraz zaprezentowane jednak ponownie w ramach „strategii”.

Program dopłat do kredytów. „Ceny na rynku wzrosną”

Nowym elementem jest natomiast program „Pierwsze klucze” zakładający dopłaty do rat kredytów mieszkaniowych. Wsparcie udzielane ma być m.in. na zakup mieszkania na rynku wtórnym lub budowę domu. W programie uczestniczyć mogą osoby, które nie posiadały wcześniej mieszkania.

Prezentacja nowego programu mieszkaniowego to efekt wcześniejszego braku zgody w koalicji na zaprezentowany kredyt #naStart. Szef MRiT Krzysztof Paszyk – po jesiennej dymisji wiceministra Jacka Tomczaka – obiecał przygotowanie nowej koncepcji.

O ocenę założeń nowego programu pytamy Jana Dziekońskiego, eksperta ds. rynku nieruchomości z FLTR. – Mamy do czynienia z przemalowanym kredytem #naStart, programem z dodatkowymi bezpiecznikami. Zasadnicze różnice to przede wszystkim limit cenowy i wyłączenie mieszkań z rynku pierwotnego. Na tym kończą się różnice – wskazuje nasz rozmówca.

I jak dodaje, „nie mam wątpliwości, że program wpłynie na wzrost cen na rynku”. – To wynika z zasad ekonomii: jeśli dosypujemy pieniędzy do rynku, to ceny rosną. Nawet, zakładając wyłączenie rynku deweloperskiego, program nadal jest szeroki, więc ten efekt kredytu będzie widoczny. Oczywiście, nie wiemy jeszcze, jak bardzo, bo nie znamy budżetu tego programu, ale przyjmując, że będą to kwoty podobne do tych przewidzianych w kredycie #naStart, będą to wciąż niemałe pieniądze – komentuje Dziekoński.

„Pierwsze klucze”. Paszyk wykonał sztuczkę

Zaprezentowany przez szefa MRiT program w koalicji odbierany jest z dystansem. Otwartej krytyki nie ma, bo być nie może – głównie za sprawą wyeliminowania z programu możliwości zakupu mieszkań z rynku pierwotnego. To pozwoliło ludowcom na ograniczenie pojawiających się zarzutów o chęć sprzyjania deweloperom.

– Mamy do czynienia chyba z najbardziej cywilizowaną wersją dopłat, jaką dotychczas ktokolwiek w tej koalicji zaprezentował – słyszymy nieoficjalnie w Lewicy.

– Ładny PowerPoint, ale nasze czerwone linie raczej pozostaną. W tym momencie trudno to ocenić. Decyzji nie ma – mówi nam z kolei rozmówca z Polski 2050.

Oficjalnie w koalicji nie słychać głosów sprzeciwu. Komentarze ograniczają się do „oczekiwania na szczegóły”. „Strategia to krok w dobrym kierunku. Bardzo dobrze, że jest. (…) Będziemy nad nimi (projektami ustaw – red.) pracować konstruktywnie i rzetelnie” – wskazywała w mediach społecznościowych minister funduszy Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz z Polski 2050.

Z kolei Łukasz Michnik, rzecznik Nowej Lewicy, zwraca uwagę, że wraz z prezentacją nowej strategii odblokowany został projekt nowelizacji ustawy o społecznych formach rozwoju mieszkalnictwa, który – ze względów politycznych – przez ostatnie miesiące nie był procedowany.

– Przede wszystkim cieszymy się, że minister Paszyk publicznie zadeklarował, że ustawa ratunkowa (UA7) w ciągu najbliższych dni trafi na Radę Ministrów. To dobry ruch, który pozwoli odblokować pieniądze na budownictwo społeczne – wskazuje w rozmowie z DGP.

I jak dodaje, Lewica „generalnie jest przeciwko dopłatom do kredytów”. – Kwestię tego programu ocenimy, gdy na stole pojawi się projekt ustawy. Nadal jest sporo niewiadomych – kwestia limitów cenowych, wymóg posiadania mieszkania przez trzy lata, łączny koszt tego programu. Jako Lewica deklarujemy gotowość do rozmów o proporcjach wszystkich ugrupowań, bo zbyt długo w polityce mieszkaniowej nic się nie dzieje, ale najpierw chcemy zobaczyć konkretny projekt przepisów w tym zakresie – mówi Michnik.

O wątpliwościach wobec mechanizmu limitów cenowych słyszymy również w ugrupowaniu Szymona Hołowni. – Gminy mają same decydować, ile na ich terenie wynosi limit ceny za metr? Przecież to rozwiązanie totalnie korupcjogenne – wskazuje nam jeden z polityków tej partii.

Z kolei Jan Dziekoński tłumaczy w rozmowie z DGP, że „ustawowy limit cen nie jest czynnikiem nie do przeskoczenia”. - Już podczas poprzednich programów pojawiały się na to sposoby. Sprzedający wystawiali nieruchomość tak, aby zmieścić się w limicie kredytowym, a dokładali do tego miejsca postojowe czy wyposażenie mieszkania za kilkaset tysięcy. Choć w przypadku tego programu faktycznie może nie być takiej potrzeby. Przekazanie kompetencji w zakresie limitów cen samorządom może w ogóle spowodować, że w jakichś gminach limity zostaną ustalone tak wysoko, że ograniczenia nie będzie żadnego – konkluduje ekspert z FLTR.