Zdolni uczniowie z całej Polski mają takie same korzyści z wygranej w przedmiotowych konkursach kuratoryjnych. Ale ich poziom, zasady organizacji i próg awansu do kolejnych etapów są kompletnie inne. – Porównując regulaminy, otworzyliśmy puszkę Pandory – mówią nauczyciele.

Choć nagrody dla laureatów są w całym kraju identyczne – obejmują najwyższą ocenę roczną, zwolnienie z egzaminu ósmoklasisty z danego przedmiotu oraz pierwszeństwo w rekrutacji do szkół ponadpodstawowych – droga do ich zdobycia jest zróżnicowana. Zasady konkursów są odmienne w poszczególnych województwach.

Za ich organizację odpowiadają kuratoria oświaty w danych regionach i to one ustalają zasady ich przeprowadzania. Ponieważ nie ma tu jednolitych wymagań, to zdolni uczniowie z różnych województw są zdaniem nauczycieli pozbawieni równych szans. – Otworzyliśmy puszkę Pandory, analizując i porównując rozbieżności w regulaminach – mówi DGP Judyta Rudnicka, nauczycielka języka angielskiego z Warszawy.

Różnice wpływają na poziom trudności konkursów

Dla przykładu: w większości regionów konkursy są trzyetapowe (etap szkolny, rejonowy i wojewódzki), ale w województwie warmińsko-mazurskim przeprowadzane są jedynie dwa etapy – szkolny i wojewódzki. Różnice dotyczą też czasu trwania testów, progów awansu, a nawet systemu przyznawania tytułów laureata – w większości próg wynosi 90 proc., ale na przykład w woj. wielkopolskim – 80 proc.

– Wiele mówimy o szkole wyrównującej szanse i o równej, dostępnej dla wszystkich edukacji, więc ministerstwo powinno to zagwarantować. W przypadku konkursów tak nie jest – zaznacza Rudnicka.

– To bardzo duży problem. Zasady konkursów powinny być jednolite w każdym województwie – podkreśla Bartłomiej Rosiak, nauczyciel języka polskiego w szkole podstawowej w Łodzi.

Wątpliwości wzbudza kwestia poziomu zadań

– Sytuacja w województwie mazowieckim, gdzie pracuję, nie jest najgorsza, ale już na etapie szkolnym zadania odpowiadają poziomowi matury rozszerzonej z angielskiego. W małopolskim, jako jedynym województwie, na ostatnim etapie wymaga się poziomu C1, który Uniwersytet Jagielloński uznaje za wymagany dla absolwenta pierwszego stopnia anglistyki. Tymczasem oczekujemy tego samego od 14-latków. To naprawdę patologiczna sytuacja – podkreśla Rudnicka. Nauczycielka zauważa, że na listach laureatów konkursów językowych dominują uczniowie z rodzin dwujęzycznych lub dzieci native speakerów. I dodaje: dla uczniów uczących się języka wyłącznie w szkole konkursy stają się niemal nieosiągalne.

Rosiak: – To są konkursy dla wybitnych uczniów, więc trzeba jasno postawić sprawę – szkoła ma zapewniać równe szanse, ale to jest propozycja dla najzdolniejszych uczniów – argumentuje. – W skali kraju należałoby jednak określić jasne zasady. Rozwiązanie problemu zróżnicowanego poziomu trudności leży w precyzyjnym ustaleniu, o ile procent można wykraczać poza podstawę programową – dodaje.

Pojawia się jednak również pytanie o to, kto weryfikuje testy uczniów. – Obecnie w wielu województwach sprawdzanie to łapanka – aby zgłosić ucznia do konkursu, nauczyciel musi być gotów oceniać prace na kolejnych etapach, choć często nie jest egzaminatorem. W Łodzi, by szkoła mogła zarejestrować się do konkursu, przynajmniej jeden nauczyciel z placówki musi być w puli sprawdzających etap rejonowy i wojewódzki. Dawniej komisje były budowane przez metodyka, który dobierał doświadczonych nauczycieli. Przez lata w Łodzi te same osoby: znane i kompetentne, sprawdzały prace. To było prawdziwe creme de la creme. Dziś nawet nie wiemy, kto się tym zajmuje i czy posiada odpowiednie kompetencje – zaznacza.

Rudnicka wspomina też o przypadkach, w których zadania egzaminacyjne były zaczerpnięte bezpośrednio z podręczników – z podaniem ich tytułów na arkuszach. – Sposób przygotowywania tych testów budzi poważne wątpliwości. A taki konkurs ma ogromne znaczenie dla uczniów – kwituje.

Nauczyciele proponują, by przygotowaniem egzaminów zajmowały się tylko wyznaczone kuratoria lub robiły to rotacyjnie – co roku inne. Rosiak uważa, że MEN mógłby umieścić odpowiednie regulacje w ustawie Prawo oświatowe. – Gdyby one były tam zawarte, to regulaminy konkursów w całej Polsce musiałyby bazować na tych zapisach. To naprawdę proste. I – w mojej opinii – to jest właśnie recepta – mówi.

Ministerstwo Edukacji Narodowej zaznacza, że przepisy nie przewidują ingerencji ministerstwa w sprawy związane z organizowaniem konkursów przedmiotowych. Ale jednocześnie przyznaje, że problem zna i co roku analizuje informacje dotyczące konkursów. Zapowiada „działania zmierzające do ujednolicenia zakresu merytorycznego i poziomu trudności konkursów, poprzedzone raportem ewaluacyjnym z lat 2022/2023 i 2023/2024”. Jak i kiedy? Nie wiadomo. ©℗