Będą szkolenia dla dyspozytorów pogotowia ratunkowego, by uwrażliwić ich na problem przemocy wobec dzieci. Trwają też prace nad cyfryzacją Niebieskiej karty.

Pracownicy ochrony zdrowia nie zawsze mają świadomość, że ich pomoc może być niezbędna w przypadkach przemocy domowej, zwłaszcza tej, która dotyka najmłodszych. To jeden z wniosków, które płyną z konsultacji i pilotażu przeprowadzonych w związku z planowanym wprowadzeniem kwestionariusza szacowania ryzyka zagrożenia dla życia lub zdrowia dziecka. Ma pomóc z jednej strony ocenić prawdopodobieństwo występowania różnych form przemocy wobec najmłodszych, a z drugiej dać służbom państwowym podstawę do ewentualnych dalszych działań.

Rozporządzenie wraz ze wzorem kwestionariusza ma zostać przyjęte przez rząd jeszcze w tym miesiącu. Konieczność jego wprowadzenia wynika z ubiegłorocznych zmian w ustawie o przeciwdziałaniu przemocy domowej (to część lex Kamilek, czyli zbioru zmian prawnych, które wprowadzono po śmierci ośmioletniego chłopca z Częstochowy, zakatowanego przez ojczyma). Projekt rozporządzenia jeszcze w maju przygotowało Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, następnie, po zmianach w organizacji prac rządu (dział dotyczący walki z przemocą domową przeszedł do departamentu ds. równego traktowania) temat przejęła ministra ds. równości Katarzyna Kotula.

Kwestionariusz miałby obejmować kilkanaście pytań o różne formy przemocy wobec dziecka (fizyczną, psychiczną, seksualną czy zaniedbanie) i być wypełniany w przypadku podejrzenia przemocy domowej. – Procedura wyglądałaby tak: pracownicy socjalni mieliby go ze sobą w trakcie wizyt w domach i jeżeli widzieliby potrzebę zabezpieczenia dziecka, wzywaliby na miejsce policję i przedstawiciela ochrony zdrowia i wspólnie ten kwestionariusz wypełniali – tłumaczy Anna Mazurczak, dyrektorka Departamentu ds. Równego Traktowania. I dodaje, że zebrane w dokumencie informacje miałyby pomóc ocenić stopień zagrożenia zdrowia i życia dziecka i określić na ile pilne jest np. zabranie go z przemocowej rodziny. – Zasadą powinno być przede wszystkim to, że najpierw izolujemy sprawcę przemocy, dopiero wówczas następuje zabezpieczenie dziecka – podkreśla Mazurczak.

To także jeden z wniosków, które przyniosły konsultacje dotyczące nowych rozwiązań antyprzemocowych. Departament Kotuli prowadził je od lipca tego roku, a brali w nich udział m.in. przedstawiciele zawodów medycznych, eksperci współpracujący z Ministerstwem Sprawiedliwości, organizacje pozarządowe oraz samorządy. – Przeprowadziliśmy pilotaż, w ramach którego dwa zespoły interdyscyplinarne pracowały z wykorzystaniem kwestionariusza na warszawskich Woli i Bielanach – przypomina Mazurczak.

Kotula dodaje, że pilotaż był o tyle cenny, że unaocznił m.in. luki w systemie przeciwdziałania przemocy wobec dzieci. – Wiemy na przykład, że tylko jeden procent zgłoszeń do „Niebieskiej karty” pochodzi od pracowników ochrony zdrowia. Zdarzają się przypadki, w których karetka pogotowia nie przyjeżdża na miejsce interwencji w przypadkach przemocy domowej, pracownicy ochrony zdrowia nie mają poczucia, że powinni się tam pojawić, choć są niezbędni, bo ich obecność wynika z przepisów ustawy – tłumaczy Kotula.

Zdaniem Mazurczak problemem jest z jednej strony brak znajomości prawa, z drugiej – świadomości tego, że przemoc domowa może wiązać się z koniecznością interwencji medycznej. – A na miejscu jednak potrzebny jest lekarz, ratownik albo pielęgniarka po to, by ocenić stan zdrowia dziecka, bo takich kompetencji nie ma ani policjant, ani pracownik pomocy społecznej – mówi.

Problem, jak podkreśla, nie wynika z braku dostępności karetek czy samych medyków. – Rocznie to dotyczy około 1500 dzieci, więc skala nie jest duża – tłumaczy Mazurczak. I przypomina, że zdarzają się przypadki kiedy to sami pracownicy socjalni taksówką albo prywatnym samochodem wożą dzieci do szpitala na badanie. – Zastanawiamy się więc wraz z Ministerstwem Zdrowia nad jakimś rozwiązaniem systemowym, bo rozumiemy, że może to nie zawsze powinno być pogotowie, ale też nie akceptujemy sytuacji, w której dyspozytorzy odmawiają wysyłania zespołów ratownictwa medycznego, dlatego, że słyszą hasło „przemoc domowa” – zaznacza Mazurczak.

Resort Kotuli planuje przeprowadzenie szkoleń dla dyspozytorów pogotowia, by uwrażliwić ich na problem przemocy wobec dzieci. – Mamy zabezpieczone pieniądze na to – zapewnia Kotula.

Rząd planuje także przeprowadzenie cyfryzacji Niebieskiej Karty. – Obecnie te dokumenty mają formę wyłącznie papierową i często jest tak, że rodzina ma założoną „Niebieską kartę”, później przeprowadza się do innej gminy i miejscowi urzędnicy nie wiedzą o jej problemach – tłumaczy Mazurczak. Kotula przyznaje, że to zajmie jednak lata, bo najpierw trzeba przygotować system, następnie zdigitalizować setki dokumentów. – Od kilku miesięcy rozmawiamy z Ministerstwem Cyfryzacji jak przygotować odpowiednią podstawę prawną – mówi.

Niewykluczone, że w przyszłości powstanie szersza baza danych dotyczących przemocy wobec dzieci. Resort sprawiedliwości przygotowuje projekt nowej ustawy o ochronie dzieci, gdzie jednym z rozwiązań miałoby być stworzenie „systemu śledzenia losów dziecka”, do którego dostęp miałyby Policja, organy pomocy społecznej, jednostki lecznicze i sądy. – Powstanie takiej bazy jest konieczne ze względu na problem z wymianą informacji i śledzeniem konkretnego przypadku dziecka. Dochodzi na przykład do sytuacji kiedy dwa wydziały sądu: rodzinny i karny wydają sprzeczne ze sobą orzeczenia dotyczące tej samej rodziny – tłumaczy Katarzyna Katana, ekspertka Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę.

Zwraca ponadto uwagę na potrzebę reformy systemu pomocy społecznej, gdzie w ramach OPS-ów (ośrodków pomocy społecznej) mogłyby powstać departamenty ds. ochrony dzieci. – To byłaby wyspecjalizowana jednostka, służba ochrony dzieci, prowadząca przypadek danej rodziny i koordynująca działania innych służb – mówi prawniczka, zaznaczając przy tym, iż ważne jest przy tym zapewnienie odpowiedniego finansowania do tego typu zadań. ©℗