Kij w mrowisko włożył tydzień temu premier Donald Tusk. – Jednym z elementów strategii migracyjnej będzie czasowe terytorialne zawieszenie prawa do azylu. Będę się domagał uznania w Europie dla tej decyzji – zapowiadał na konwencji Koalicji Obywatelskiej w Warszawie 12 października.

Cztery dni później kontynuował temat. – Nikt nie mówi tutaj o zawieszeniu prawa do azylu. To jest nieprawda. Mówimy o nieprzyjmowaniu wniosków azylowych składanych przez ludzi, którzy, zorganizowani przez Łukaszenkę, nielegalnie przekraczają granicę – przekonywał w odpowiedzi na zarzuty postawione w orędziu przez prezydenta. Andrzej Duda mówił, że „zapowiedź premiera z ostatnich dni dotycząca nieprzyznawania azylu politycznego nie posłuży uszczelnieniu naszej granicy i ograniczeniu nielegalnej migracji”, lecz „uniemożliwi przedstawicielom np. białoruskiej opozycji politycznej schronienie się w Polsce”.

W dniu sejmowych wystąpień obu polityków na łamach „Gazety Wyborczej” ukazał się wywiad z Tuskiem. – Czasowo wstrzymamy przyjmowanie wniosków składanych przez ludzi nielegalnie przekraczających polską granicę, wspieranych przez służby białoruskie i rosyjskie. Prawo do azylu przysługuje tylko tym, którzy faktycznie są prześladowani w swoim kraju, a powrót zagraża ich życiu – mówił. Tusk dodał, że „jeśli ktoś przybywa z kraju, z którym nie mamy umowy o readmisji, przekracza nielegalnie polsko-białoruską granicę i mówi, że przyjechał po azyl, to trzymając się w pełni prawa azylowego, musielibyśmy pozwolić mu zostać w Polsce, nawet jeśli z szybko przeprowadzonej procedury wynika, że prawo do azylu mu nie przysługuje”, ponieważ „nie mając umowy o readmisji, nie mamy gdzie go odesłać”.

Nieprzyjmowanie wniosków azylowych

Tyle że „zawieszenie przyjmowania wniosków o azyl” w tej sytuacji niewiele zmieni, bo z braku umowy o readmisji i tak nie da się takiego przybysza odesłać do kraju pochodzenia. Premier ma rację, gdy mówi, że przepisy są anachroniczne, ale oferuje zastąpienie jednej wątpliwej prawnomiędzynarodowo praktyki inną – i błogosławieństwo szefowej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen niczego w tej sferze nie zmienia. Zresztą de facto praktyka „nieprzyjmowania wniosków azylowych” kwitnie niemal od dekady. Jej legalizacja przenosi tylko odpowiedzialność o szczebel wyżej.

Zaczęło się osiem lat temu od minikryzysu z Czeczenami przybywającymi przez przejście kolejowe w Terespolu, co opisywaliśmy w DGP. Straż Graniczna udawała, że nie słyszy próśb o azyl i wsadzała Czeczenów w pociąg powrotny do Brześcia. Tamta wczesna forma push backów została w 2021 r. twórczo uzupełniona push backami przez zieloną granicę. Te praktyki trwają mimo zmiany rządu, choć obecni koalicjanci ostro za nie poprzednie władze krytykowali. Retoryczna zamiana miejsc między KO a PiS dotyczy też innych kwestii, więc trudno być zaskoczonym.

Kto wnioskuje o ochronę międzynarodową?

Zajrzyjmy do statystyk Urzędu ds. Cudzoziemców. W I–III kw. wnioski o ochronę międzynarodową złożyło 12,3 tys. osób, z czego dwie trzecie to obywatele Białorusi, Ukrainy, Rosji. Wbrew temu, co mówił Duda, akurat oni nie wybierają zielonej granicy, bo mają więcej alternatyw niż spotykani tam Afgańczycy i Syryjczycy. Migranci z Białorusi najczęściej dostali się do naszego kraju na podstawie wizy humanitarnej, a z Ukrainy na mocy specjalnej ustawy przyjętej po rozpoczęciu inwazji przez Rosję. Placówka SG w Czeremsze w I połowie 2024 r. odnotowała dwa wnioski od Białorusinów i jeden od Ukraińca. Więcej Białorusinów – bo trzech – przyłapano na próbie… nielegalnego powrotu na Białoruś. Ta dyskusja ich w ogóle nie dotyczy.

Może po prostu należy uznać, że poważne analizowanie słów premiera nie ma sensu, a padły one tylko po to, by narzucić oś dyskusji wokół strategii migracyjnej, przyjętej przez rząd we wtorek, a opublikowanej w czwartek. Tusk jest mistrzem takich zagrywek. Nie robi przy tym nic innego niż Emmanuel Macron czy wcześniej Nicolas Sarkozy, którzy, przejmując hasła skrajnej prawicy, utrudniali jej ekspansję. Na dłuższą metę te hasła wprawdzie legalizowali i przesuwali dyskurs na prawo, ale ten fakt przegrywał z krótkoterminową taktyką. W rezultacie PiS i Konfederacja mogą rządzącym zarzucić co najwyżej hipokryzję. W odniesieniu do polityków trudno ten zarzut uznać za sensację roku.

W strategii też możemy przeczytać o azylu: „w przypadku zagrożenia destabilizacji państwa przez napływ imigrantów możliwe powinno być czasowe i terytorialne zawieszanie prawa do przyjmowania wniosków o azyl”. Ale dokument zawiera też inne zapowiedzi. Jedne brzmią sensownie, inne mniej, niektóre wyważają otwarte drzwi. Choćby oczekiwanie, że „kluczowym kryterium dla uzyskania obywatelstwa polskiego musi być (…) znajomość ęzyka polskiego”, choć już teraz taki wymóg istnieje (można go ominąć, jeśli się posiada kartę Polaka, co twórcy strategii zauważyli i zapowiadają walkę z nadużyciami tej furtki). Dyskusja została jednak skutecznie skanalizowana wokół sprawy trzeciorzędnej z punktu widzenia całości zagadnienia. ©℗